Ariana dla WS | Blogger | X X

poniedziałek, 7 maja 2018

[Recenzja anime] - "Blood C"

TYTUŁ: Blood C
ROK: 2011
STUDIO: Production I. G
LICZBA ODCINKÓW: 12
GATUNEK: Akcja, Horror, Wampiry, Tajemnice, Supernatural, Szkolne

OPIS SERII:

W pewnej niewielkiej wiosce, położonej między górami, mieszka córka kapłana. Saya Kisaragi w dzień jest uroczą, miłą, fajtłapowatą uczennicą szkoły średniej, zaś w nocy, kiedy zjawiają się zagrażający mieszkańcom Starsi, zmuszana jest do sięgnięcia po specjalny miecz, który może zabić te niebezpieczne istoty. Staje się wówczas szybka, silna i niepokonana - tak jak wcześniej jej matka, która przed śmiercią również broniła ludzi. Życie Sayi wydaje się przebiegać w miarę normalnie. Jednak nie wszystko jest takie piękne i proste jak mogłoby się wydawać. Czym są Starsi? Dlaczego nagle zaczynają mówić? I o co chodzi z łamaniem paktu? Czas pięknych iluzji musi ustąpić prawdzie.

FABUŁA:

Blood C jest moim pierwszym obejrzanym animowanym horrorem - widziałam go jakieś pięć lat temu, kiedy dopiero co poznawałam uroki anime. Wówczas wydawał mi się nie do końca zrozumiały oraz zdecydowanie przerażający - głównie przez te tryskające potoki krwi, rozczłonkowane ciała i walające się flaki. Ostatnio tak sobie myślałam, że kurczaczki mrożone, jak mi się ta seria podobała, ale za bardzo jej nie pamiętam, więc najwyższy czas zrobić re-watch. Tak jak to zrobiłam z Love Stage!! czy też z Jormungandem. Wiadomo jak to jest: przypomnienie sobie starego, ale jarego animca, spojrzenie na pewne sprawy z innej perspektywy oraz przyjrzenie się szczegółom, które wcześniej nie były tak oczywiste.

Tak jak przy pierwszym obejrzeniu miałam spory mętlik w głowie i byłam wielokrotnie zaskakiwana zwrotami akcji, tak przy drugim razie mogłam na spokojnie dostrzec to, co wcześniej mi umknęło i co teraz nabrało większego sensu. Weźmy na pierwszy rzut to, co dostajemy podane na tacy, czyli życie Sayi jako uczennica na pipidówie oraz jako kapłanka zabijająca 'potwory'. Pierwsze odcinki skupiają się na pokazaniu codziennej rutyny naszej bohaterki. Widzimy jej niezgrabność, chęć niesienia pomocy, zamiłowanie do śpiewania i relacje z bliskimi osobami, takimi jak: ojciec, właściciel kawiarni, który przygotowuje jej zawsze posiłek oraz przyjaciele. Dzienna Saya prezentuje typowe szkolne shoujo z tajemniczym chłopakiem i różnymi typami koleżanek. Zaś ta nocna wersja podchodzi definitywnie pod horror. Dziewczyna walczy ze Starszymi, istotami żywiącymi się ludźmi i radzi sobie całkiem zgrabnie. Prawie tak jakby zamieniała się w inną osobę...

Ten widoczny kontrast, podział na dzień - bezpieczeństwo oraz noc - niebezpieczeństwo, na początku sprawiał, że widz nie dostrzegał w tym nic nadzwyczajnego. W końcu można by pomyśleć: "Kolejne anime, w którym główna bohaterka w dzień udaje zwykłą dziewczynę, a w nocy zmienia się w superbohaterkę i morduje potwory. Zaraz zrobi się nudno...". Monotonnie się nie zrobiło, ponieważ w chwili, gdy wydaje nam się, że nic ciekawego się nie zmieni, następuje przełom. Kontrast zostaje rozmyty, a dzień już nie jest taki bezpieczny. Starsi zaczynają mówić, stają się niebezpieczniejsi, a ponadto Saya zauważa, że w tym wszystkim, w tej całej rzeczywistości, w której żyje, coś się nie klei, coś nie współgra. To poczucie niepokoju, że coś jest nie w porządku w świecie Sayi (nie chodzi o samo istnienie Starszych), potęgowane jest wtrąconymi od czasu do czasu scenkami, które rozgrywają się nie wiadomo kiedy i gdzie. Nie widzimy w tych fragmentach, co się dzieje, skąd tajemniczy głos wysnuwa te filozoficzne wnioski i nie wiemy, po co są te szklane pojemniki wypełnione krwią. To właśnie te scenki sprawiają, że widz czuje, że w tej historii coś nie gra, że chodzi o coś więcej niż walkę z potworami i obronę ludzi.

Druga połowa odcinków jest wielkim zaskoczeniem, jak gdyby ktoś walnął  młotkiem widzowi w czoło i powiedział: "Myślałeś, że wiesz, co oglądasz, ale we wszystkim się pomyliłeś". W Blood C nic nie jest oczywiste, a rozwiązanie głównej tajemnicy jest niemożliwe, do momentu, kiedy sami bohaterowie nie powiedzą, co się w tej serii tak naprawdę dzieje. Gdy oglądałam pierwszy raz, prawda dotycząca Sayi, Starszych i całego sedna tej wiochy, wydawała mi się nie do pojęcia. Lecz przy ponownym przyjrzeniu się scenom, stwierdzam, że twórcy naprawdę dobrze przemyśleli te wszystkie szczegóły. Przypomina mi to trochę Kurozukę, gdzie przy każdym odcinku dostajemy jakieś skąpe informacje, które z czasem nabierają większego znaczenia. W Blood C szczegóły grają główną rolę, prawie przy każdym epizodzie możemy dostrzec coś, co wydaje się nieważne, lecz tak naprawdę jest to wskazówka, dzięki której możemy później z uznaniem dopasować do siebie elementy układanki. Przy drugim obejrzeniu sprawiło mi to większą frajdę, bo widziałam te drobiazgi wyraźniej i dzięki temu powoli tłumaczyły mi sedno tej serii.

Oglądało się przyjemnie i choć dzienna Saya wydawała się troszkę nudniejsza niż nocna, to mimo to jestem zachwycona ogólnym pomysłem. Warto także wspomnieć o tym, że jest to kolejny przykład japońskiej bajki, który można pokazać osobom mówiącym, że anime jest dla dzieci. "Taaak? Dla dzieci? To se włączcie dwanaście epizodów Blood C". Gore, gore i jeszcze więcej gore. Krew, flaki, brutalne morderstwa i obrzydliwe niszczenie ludzkich ciał - tak to właśnie tutaj jest i nawet ja, musiałam w pewnych momentach zasłaniać oczy, ponieważ było to dla mnie zbyt drastyczne. Poza tym uwielbiam punkt kulminacyjny i ten chaos, rozgrywający się pod koniec, który powoduje, że odbiór tego anime jest intensywniejszy. Zakończenie jest mocne, szokujące, ale także pozostawiające niedosyt (na szczęście można się nasycić załączając kontynuację, czyli Blood C: The Last Dark). Nawet jeśli skończy się ostatni odcinek, to Blood C pozostaje w głowie na długo.

BOHATEROWIE:

Świat się kręci wokół Sayi, dlatego oczywiste, że jest najbardziej rozbudowaną postacią. Widzimy jej słabe oraz mocne strony, jako takie zainteresowania, relacje z bliskimi, lecz niestety zubożona zostaje jej przeszłość, której nie mamy okazji poznać. A szkoda, ponieważ na pewno musi być barwna. Saya jako główna bohaterka sprawdza się doskonale, z jednej strony urocza i nieporadna, a z drugiej silna heroina, która nie brzydzi się przemocy i sieka potwory na kawałeczki. Kiedy dochodzimy do zakończenia serii, nasza sympatia do tej postaci definitywnie rośnie, ponieważ właśnie wtedy możemy zobaczyć jej prawdziwy silny charakter. Prawdopodobnie przez to Saya Kisaragi jest jedną z moich ulubionych żeńskich postaci.

Postaci pobocznych jest sporo, ale przez większość czasu wydają się płytcy, mało znaczący i trochę robiący za tło dla Sayi. Mamy dwie głupkowate bliźniaczki, poważną i zdystansowaną Yuukę, przyjacielskiego przewodniczącego, tajemniczego czarnowłosego kolesia, którego każdy spostrzega na początku jako potencjalnego kandydata miłosnego dla Sayi oraz wesołą nauczycielkę, służącą dobrą radą. Tak się prezentuje szkolny pakiet i on się sprawdza dobrze. Jako tło i pokazanie szkolnego życia głównej bohaterki. Na większą uwagę zasługują ojciec oraz Fumito, którzy utrzymują z Sayą mocniejsze więzi. Relacja z ojcem wydawała mi się surowa, ale czuć było zaufanie, zaś Fumito, właściciel kawiarni, to... hm... naprawdę miły facet. Mówiąc inaczej: jego urok osobisty jak najbardziej mnie kupił i nawet jeśli poznałam drugie dno fabularne, wciąż shipuję Fumito i Sayę. Co wydało mi się ciekawe to to, że postaci choć na początku wydają się płytkie i mało znaczące, to ich późniejsze losy wpływają na intensywniejszy odbiór fabuły. A do tego ich charaktery z czasem się zmieniają, co również przyczynia się do elementu zaskoczenia.

GRAFIKA:

Mnie tak łatwo nie zrazić pod względem kreski (no chyba że stosuje się CGI). Przeżyłam kanciaste postaci z Higurashi oraz wydłużone sylwetki z Code Geass, dlatego uznaję Blood C za serię, która graficznie jest ładnie wykonana. Owszem, postaci są wydłużone, lecz dzięki temu w przypadku dziewczyn podkreśla się ich kobiece kształty. Owszem, zdarzają się potknięcia w postaci: rozmycia bohaterów, nie zachowywania proporcji lub innych ułomności, lecz da się to przeżyć, jak w wielu innych animcach. Na plus zasługują sceny walk - bardzo dynamiczne, ukazanie Starszych, a także światłocień, który wprowadza odpowiednio mroczny klimat lub też napięcie. To, co mi przypadło szczególnie do gustu to kwestia mundurków i sama charakteryzacja bohaterów - są oryginalni i wpadający w oko. Prócz tego przyznaję, że miecz jest kiczowaty.

MUZYKA:

Muzyka, czyli trochę o tym, co przyczyniło się do potęgowania mroku i napięcia. Ścieżka dźwiękowa ma swoje słodkie rytmy związane z dzienną Sayą, ale najbardziej zwracają uwagę te, które puszczane są wraz z nadejściem 'potworów'. Weźmy przykładowo utwór, kiedy Saya walczy (Destinyalbo gdy Starsi zaczynają swoje harce (Yami), albo też kiedy nastaje noc a bohaterka sięga po miecz (Tsutome). Te OSTy są bardzo klimatyczne i wprowadzają widza w odpowiedni nastrój. Właśnie po ich usłyszeniu wiemy, że coś złego będzie się działo. Oczywiście najbardziej charakterystyczny jest  Shousha ni wa Houbi, Haisha ni Batsu wo, pojawiający się we fragmentach z szklanymi pojemnikami wypełnionymi krwią - cudnie melancholijny.

Blood C zawiera także jeden z moich ulubionych openingów. "Spiral" śpiewany przez Dustz jest jedną z najpiękniejszych piosenek, jakie słyszałam. Głos wokalisty bardzo wyróżnia się na tle innych i jest tak mocny, że nie raz wywołuje ciarki. Do tego sam utwór śpiewany jest po francusku, angielsku i japońsku i tak idealnie wpasowuje się do klimatu anime, że umieram z zachwytu. Ending w wykonaniu Nany Mizuki, seiyuu Sayi, nie jest jakiś porywający, ale miło było go czasem odsłuchać, szczególnie przy ostatnim odcinku.

OP - "spiral" by DUSTZ
ED - "Junketsu Paradox" by Nana Mizuki


PODSUMOWANIE:

Wiem, że Saya jest też główną bohaterką serii Blood + i, po obejrzeniu kilku odcinków, jestem skłonna stwierdzić, że bardziej mi się podoba odsłona Sayi w Blood C. Ale nie będę się rozwodzić i porównywać tych dwóch serii (może kiedyś, gdy dokończę Blood +). Co się tyczy samego Blood C jest to jedno z moich ulubionych anime i nawet teraz po napisaniu recenzji, wzięła mnie chęć, by jeszcze raz załączyć te dwanaście epizodów i przyjrzeć się niepokojącemu życiu Sayi. Anime jako horror sprawdza się dobrze (straszno i krwawo), historia nie jest banalna - ma wiele ukrytych elementów, drugie dno i mnóstwo tajemnic, które nawet po zakończeniu i odkryciu większości kart, zastanawiają. Bardzo złożona historia z mnóstwem zaskoczeń. Bohaterowie są pozornie płytcy - pozornie! Grafika - ładna, a z muzyką wprowadza w napięty i mroczny klimat. Uwielbiam Sayę Kisaragi i ogólnie uznaję Blood C za najlepszy horror. Jest to seria warta zapoznania

OCENA:

Fabuła: 9
Bohaterowie: 8-
Grafika: 7
Muzyka: 7+
Ocena ogólna: 9-

3 komentarze:

  1. Blood to dobre uniwersum, chociaż ja je znam właśnie z Blood + (było puszczane laaata temu na polskim kanale Hyper).
    Teraz "brutalność" mi się przejadła, bo jeśli chciałbym oglądać straszne nieludzkie i brutalne rzeczy, to bym siedział dłużej w pracy xD

    P.S. Ciesze się że znowu postujecie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, na Hyper wypatrzyłam kiedyś przypadkiem Darker Than Black i Bleach - szkoda, że go usunęli :/
      Do brutalności na ekranie nic nie mam - ale tak to bywa z maniakami horrorów XD Zaś w prawdziwym życiu to już nie za bardzo - co ty masz za pracę?! XD
      Postujemy w miarę regularnie :P To ciebie nie widziałyśmy od kilku miesięcy :3

      Usuń
    2. >co ty masz za prace
      Korporacja przejęta przez Koreanczyków

      Usuń