I oto jest. Sezon wiosenny 2018, który zasłynie z kultowych kontynuacji i ciekawych produkcji, o których słyszało się mniej, ale może czymś zaskoczą, może gdzieś tam znajdzie się czarny koń gwarantujący wyjątkowe widowisko. Jako że tym razem prowadzę pierwsze wrażenia w pojedynkę, chciałam tylko zaznaczyć, że w niniejszym poście nie pojawią się anime takie jak: Boku no Hero Academia 3 czy Shokugeki no Souma: San no Sara - Toutsuki Ressha-hen. Dlaczego? Ano dlatego że zacznę je oglądać dopiero za jakieś sześć tygodni, kiedy tych odcinków trochę wyjdzie. Wszyscy i tak wiemy, że BNHA i SNS będą jak najbardziej zarąbistymi seriami, które się obejrzy z przyjemnością. A teraz nie przedłużając, zapraszam do pierwszych wrażeń z wiosny 2018!
3D Kanojo: Real Girl
Tsutsui jest otaku, który stroni od normalnych ludzi, a jeśli chodzi o dziewczyny to najlepiej takie w 2D. Niestety przez spóźnienie do szkoły i otrzymanie kary czyszczenia po zajęciach basenu, poznaje najpiękniejszą dziewczynę, Igarashi Irohę, która ma wszystkie cechy, jakich Tsutsui nienawidzi w dziewczynach 3D. Jednak jak się okazuje Igarashi jest dla niego wyjątkowo miła i nawet zdarzyło jej się obronić go przed ludźmi, którzy się z niego wyśmiewali. Czy jego otakowe serce będzie w stanie otworzyć się na prawdziwą dziewczynę?
Romans, gdzie tym razem nie mamy nieśmiałej otaku, w której zakochuje się najsławniejszy w szkole bishounen, lecz nerda i piękną! Ciekawe, zwłaszcza, gdy już po pierwszym odcinku Igarashi gra w otwarte karty i nie boi się zapytać Tsutsuia o bycie razem w sensie romantycznym. Ona nie owija w bawełnę, co jest bardzo odświeżające po tylu heroinach, które chcą wyznać miłość, ale nie mogą, bo to takie zawstydzające. 3D Kanojo: Real Girl wprowadza coś nowego, co obserwuje się z bananem na ustach, lecz czy poziom utrzyma się przez resztę odcinków? Zobaczymy. Jedyne, co wydaje mi się wysoce prawdopodobne to to, że raczej nie szykuje się szarpiący sercem romans, ale lekka komedia ze szczerymi postaciami.
Akkun to Kanojo
Historia skupia się na ekstremalnym przypadku męskiego tsundere Akkunie oraz jego dziewczynie, która z pokerową twarzą znosi jego nieszczere zachowanie.
Fani tsundere uznają tę serię za cudo i majstersztyk. Zaś co się tyczy mnie to po raz pierwszy spotykam tak skrajny przypadek tsunderowatości, który z chęcią bym zamordowała. Już od dawna wiedziałam, że ten typ dere nie jest dla mnie (co innego yandere), a Akkun to Kanojo jeszcze bardziej utwierdził mnie w fakcie, że nigdy nie polubię przypadków z tsundere. Oglądam tylko ze względu na to, że odcinki trwają do trzech minut i jest to komedia trochę wyśmiewająca ten typ. Dlatego jeśli uwielbiacie takie dere, to zapraszam do seansu! Jeśli szczerze go nie znosicie - odpuśćcie sobie.
Amanchu! Advance
Drugi sezon o przyjaciółkach i pewnym rodzeństwie, których pasją jest nurkowanie.
W tym momencie człowiek się zastanawia: "Gdzie jest drugi sezon Kaichou wa Maid Sama? Gdzie kontynuacja Kamisama Hajimemashita? Co z anime na podstawie Dengeki Daisy? Dlaczego ludzie się upierają na kontynuacje serii, które najzwyczajniej w świecie nudzą?". Oczywiście nie zrozumcie mnie źle. Pierwszy sezon Amanchu oceniłam 6/10, bo ładna kreska, ciekawa tematyka i ogólnie okruchy życia, które można oglądać, ale raz na tydzień jeden odcinek. Pamiętam także coś jeszcze: częste momenty znużenia. I po obejrzeniu pierwszego odcinka drugiego sezonu to znużenie dało o sobie znać. Pewnie obejrzę na siłę wszystkie dwanaście epizodów, ale nie oczekuję od Amanchu niczego nadzwyczajnego.
Caligula
Mobius jest idealnym wirtualnym światem, stworzonym przez AI program, który przybrał postać słodkiej idolki μ. Tylko ludzie, którzy cierpią w prawdziwym świecie i są mocno związani z piosenkami μ, zostają przeniesieni do Mobiusa. Jak tylko się tam znajdą zapominają o istnieniu prawdziwego świata i do tego zostają zmuszeni do przeżywania w kółko szkolnego życia, które jest uważane przez μ za najszczęśliwszy okres każdego człowieka. Pewnego dnia jedna z takich osób, Shikishima, zaczyna dostrzegać, że otaczająca go rzeczywistość jest niespójna i czas najwyższy coś z tym zrobić.
Taaak... Nie znając opisu zasiadłam do oglądania i kiedy sobie myślałam, że to będzie coś a la isekai, dostałam niewidzialną pięścią w twarz, by zrozumieć, że to ciężko będzie zrozumieć. Pierwszy odcinek niczego nie wyjaśnia, wręcz wprowadza chaos. Mamy szkolne życie według Shikishimy, aż tu nagle jego świat zaczyna się bugować, a zgromadzeni wokół ludzie dziwnie zachowywać. Do tego dodajmy filozoficzne i psychologiczne rozkminy bohatera (naprawdę dość ciekawe), które potęgują zagubienie widza żółtodzioba. Pewnie gdybym znała wcześniej opis albo grę (podstawę stworzenia tego anime) to wszystko wydałoby mi się spójne (mój błąd!). Kiedy już wiem, o co chodzi stwierdzam, że Caligula po pierwsze ma przyjemną kreskę, po drugie fajnego mądrego bohatera, a po trzecie pod względem fabularnym zapowiada się całkiem niezłym widowiskiem. Może warto dać temu szansę i przyjrzeć się dokładniej poczynaniom postaci.
Devils Line
Studentka Tsukasa już od jakiegoś czasu ma wrażenie, jakby ktoś ją obserwował, szczególnie w metrze, a zważając na to, że po mieście szaleje morderca spuszczający krew z młodych dziewczyn, czuje się zaniepokojona. Kiedy przez pewne okoliczności poznaje Anzaia, niespodziewanie zostaje wprowadzona do świata, gdzie z ludźmi koegzystują niebezpieczne wampiry. Czy między ofiarą a drapieżcą może się narodzić miłość?
Jak to nam Zmierzch zademonstrował: tak, miłość może zaistnieć. Devils Line wydaje się sztampowym wampirycznym romansem, który dramatyzuje i oczywiście stosuje chwyty zakazanego owocu, czyli - kocham cię, ale nie mogę z tobą być, bo stracę kontrolę, ale jesteś tak wspaniała, że jednak chcę z tobą być, więc może spróbujemy? Jest to typowe, ale póki co nie aż tak drażniące czy żenujące. Mam nadzieję, że heroina w końcu jakoś się wykaże i nie będzie cały czas wplątywana w sytuacje, w których trzeba ją ratować. Co mnie mile zaskoczyło to kreacja wąpierzy, która różni się od tych dobrze nam znanych. W tym przypadku krwiopijcy, gdy wpadają w szał przypominają trochę Oni, mają ogromne kły (coś a la szable u dzika) i czerwone gałki oczne. Przyznaję: ciekawe, warte uznania. Ogólnie rzecz biorąc Devils Line zapowiada się średniakiem pod względem romansu, ale może zostaną dopracowane jakieś inne wątki, na których będzie warto zawiesić oko. Czas pokaże.
Dorei-ku The Animation
Wyobraź sobie urządzenie, dzięki któremu możesz sprawić, że osoba posiadająca to samo urządzenie zostanie twoim niewolnikiem lub - w najgorszym przypadku - tobie przypadnie ta rola. Czy podejmiesz się ryzyka i zagrasz w grę decydującą o twoim życiu?
Początkowo nie byłam przekonana, sądząc, że szykuje się kolejny battle royale ze schematycznymi bohaterami. Jednak zostałam zaskoczona. Okazało się, że postaci same decydują czy chcą kupić i skorzystać z SCM, urządzenia, które po założeniu za zębami umożliwia użytkownikom po wzięciu udziału w jakiejś gry, zostać mistrzem albo niewolnikiem - wszystko jest zależne od wygranej i przegranej danej osoby. Mistrz może rozkazywać swojemu niewolnikowi, a on pod wpływem urządzenia jest zmuszony do zrobienia wszystkiego. Koncepcja bardzo interesująca i jej wykonanie również dobre, bo seria nie skupia się tylko na grach, lecz także na psychologicznej warstwie i ukazaniu historii poszczególnych postaci (ich powody do użycia SCM). Do tego otrzymujemy sprytną główną bohaterkę, która wchodzi w z pozoru prosty układ. Jednak już teraz można przewidzieć, że sprawy niekoniecznie potoczą się na jej korzyść. Zapowiada się ciekawie i mam nadzieję, że fabuła nie pójdzie w dramatyzm i sztuczność.
Golden Kamuy
Po wojnie rusko-japońskiej Nieśmiertelny Sugimoto stara się wypełnić obietnicę przyjaciela i zdobyć pieniądze, które podaruje żonie zmarłego. Po usłyszeniu od pewnego pijanego dziadka historii o ukrytym złocie i więźniach-uciekinierach, mających na swojej skórze wytatuowaną drogę do skarbu, postanawia ich odszukać. Pomaga mu w tym Asirpa, dziewczyna z ludu Ajnów, pragnąca pomścić swojego ojca. Jednakże nie tylko oni obiorą sobie za cel znalezienie więźniów. Wyścig o złoto właśnie się zaczyna!
Tak właściwie nic mnie nie przekonywało do Golden Kamuy, ale kiedy zobaczyłam, że opening stworzyli MAN WITH A MISSION pomyślałam sobie: "No dobra, przyjrzyjmy się". I op jest w porządku, lecz mam mieszane uczucia co do fabuły i wykonania. Niby historia o złocie i więźniach wydawała się interesująca, to już samo poszukiwanie wytatuowanych kolesi sprawiło, że przyglądałam się fabule z lekkim niedowierzaniem. Może to przez tego graficznie ułomnego niedźwiedzia, może przez rozwiązanie wątku z mistrzem ucieczek, a może ten klimat komediowo-tragiczny sprawia, że dziwnie się to ogląda. Nie wiem dokładnie, co mi nie pasuje. Poza tym mimo że obejrzałam jedynie dwa odcinki, zauważyłam, że akcja płynie szybko i cały czas coś się dzieje - i dobrze i źle. Bohaterowie są na wielkiego plusa, szczególnie Asirpa, ponieważ dowiadujemy się od niej sporo ciekawostek ze świata Ajnów. Uczciwość Sugimoto i jego niezłomność też zasługują na uwagę. Teoretycznie można przewidzieć jak to wszystko się potoczy, ale jak na razie Golden Kamuy ma potencjał na całkiem dobrą serię. Zdecydowanie coś nowego i intrygującego.
Hisone to Maso-tan
Poznajcie Hisone, dziewczynę, która ma problem z rozmawianiem z ludźmi i dlatego zatrudniła się w Bazie Lotniczej. Do tej pory pracowała za biurkiem, lecz po otrzymaniu prostego zadania, mianowicie zaniesienia papierów do hangaru 8, jej świat obraca się do góry nogami. To właśnie wtedy dowiaduje się, że Baza Lotnicza ma za zadanie ukrywać istoty z mitów i legend - prawdziwe smoki. A pech akurat chciał, że jeden z nich wybrał na swojego pilota właśnie, nieśmiałą acz mówiącą prosto z mostu, Hisone.
Hisone to Maso-tan, czyli seria oryginalna studia Bones. Smoki, lotnictwo, bycie połykanym przez smoki i dziewczyna nie owijająca w bawełnę. Wszystko fajnie, ładnie i zapowiadające się iście fascynująco. Dobrze się zaczęło i oby rozwinęło się jeszcze lepiej - w końcu to Bones, co tu może pójść źle?
Kakuriyo no Yadomeshi
Aoi odziedziczyła po dziadku dar, dzięki któremu widzi ayakashi. Do tej pory nie sprawiało jej to zbyt wielu problemów. Jednak pewnego dnia po nakarmieniu jednego z nich, zostaje niespodziewanie porwana do ukrytego przed ludźmi świata, gdzie żyją różnej maści ayakashi. Tam dowiaduje się, że jej dziadek nie spłacił długu i Aoi, jako jego spłata, ma zostać żoną potężnego Oniego. Oczywiście dziewczyna nie godzi się na te warunki i postanawia przez ciężką pracę oddać zaległe pieniądze.
Już od jakiegoś czasu brakowało mi dobrej serii z romansem i ayakashi. Od czasów Kamisama Hajimemashita nie trafiło się nic, co wywołałoby jakieś pozytywne emocje. Aż tu nagle mamy Kakuriyo no Yadomeshi z całkiem mądrą bohaterką, która potrafi powiedzieć: NIE i jak pokazał trzeci odcinek - również sama się obroni, nie czekając na zbawiciela. Poza tym wydaje się, że romantyczny wątek będzie rozwijał się powoli, nie na łapu-capu, a fabuła skupi się na prowadzeniu przez Aoi restauracji i prawdopodobnie jakichś pobocznych perypetiach. Seria będzie mieć 26 odcinków, lecz póki co jestem zadowolona i czerpię z seansu samą przyjemność. Lekkie, niewymagające myślenia i godne uwagi anime, na którym można się zrelaksować.
Mahou Shoujo Ore
Historia skupia się na piętnastoletniej Saki zakochanej w starszym bracie przyjaciółki, który jest sławnym idolem. Jednego dnia natrafia pod swoim domem na faceta wyglądającego jak z yakuzy - można by pomyśleć, że matka nie zapłaciła haraczu lub zadłużyła się u mafii. Lecz nie! Po wytłumaczeniu sytuacji okazuje się, że rodzicielka Saki była magiczną dziewczynką, a ten groźnie wyglądający facet to jej eks maskotka! Co zrobi z tym faktem Saki? NIC! Nic, aż do momentu, gdy jej sympatia zostanie zaatakowana przez słodkie demony. Wówczas dziewczyna podpisze kontrakt z yakuzową maskotą, by zostać magiczną dziewczynką i bronić uciśnionych. Jednak nie wszystko jest tak piękne jak się wydaje, bo w dzisiejszych realiach prawdziwe mahou shoujo nie prezentują się jak słodkie niewiasty. Nikt nie potrzebuje delikatnych dziewcząt, lecz napakowanych facetów w słodkich strojach! Jak zareaguje Saki, gdy przemieni się w mężczyznę w sukience? A co najważniejsze: czy uratuje ukochanego przed kawaii demonami?
Jeśli ten opis nie przekonał Was do obejrzenia tej serii, to ja już nie wiem, co przekona. Mahou Shoujo Ore to bardzo poważna historia o szczerej miłości bez ograniczeń płciowych, niebanalnych ambicjach, by zostać idolką i przybliżyć się do swojej miłości, prawdziwym złu, które zagraża ludziom i przybiera formę napakowanych wiewiórek, a także o pięknych i cnotliwych super bohaterkach, które muszą czasem pobrudzić sobie rączki na czerwono i ubić demony magiczną pałką. Widzę tu duży potencjał i bezkonkurencyjną wygraną w kategorii Najlepsze Anime Wiosna 2018.
(A tak na serio: bardzo dobra parodia nawiązująca do Mahou Shoujo Madoka Magica, idzie się nieźle uśmiać i ubawić).
Shiyan Pin Jiating
Historia skupia się na rodzinie, gdzie rodzice, szaleni naukowcy, zostali zamknięci w więzieniu, a ich dzieci, eksperymenty ich badań, są zdane na siebie. Czy telepatka, piesołak, kobieta-pająk i dziewczyna, z której wyrastają rośliny, mają szansę stać się normalną rodziną?
Czyli prawilna chińska bajka, którą można oglądać albo po chińsku, albo z dubbingiem japońskim. Zapowiada się seria lekka, zabawna i krótka, bo odcinki trwają po 15 minut. Anime nie wnoszące nic do życia, ale umożliwiające chwilowy relaks.
Steins;Gate 0
Kontynuacja Steins;Gate?
MAL mówi, że jest to poboczna historia, a dokładniej kontynuacja filmu: Steins;Gate: Kyoukaimenjou no Missing Link - Divide by Zero (co w zasadzie jest alternatywnym odcinkiem kończącym Steins;Gate). Przyznaję, że dowiedziałam się o tym dopiero teraz i że filmu nie widziałam. Pewnie dlatego ciężko jest mi się połapać, co jest grane. Ale - hej! - mimo wszystko fajnie jest wrócić do starych i dobrze nam znanych bohaterów. Szkoda tylko, że nasz Mad Scintisto stał się z leksza ponury i... normalny. Obejrzałam jedynie pierwszy epizod, ale już wiem, że będzie się działo i że będzie niesamowicie. I zanim ruszę do dalszego oglądania przydałoby się najpierw zapoznać z tym filmem...
Tokyo Ghoul:re
Minęły dwa lata, od kiedy CCG najechało na Anteiku, a Kaneki został uśmiercony przez Inspektora Arimę. Konflikt między gołębiami a ghoulami wciąż trwa. Tymczasem do sił CCG zostaje dołączony nowy zespół, złożony z pół ghuli, a jego dowódcą jest Haise Sasaki, w którego umyśle pojawiają się zatarte wspomnienia związane z jego przeszłym życiem...
Nie sądziłam, że kiedykolwiek doczekam się kontynuacji Tokyo Ghoula, szczególnie gdy przypomnę sobie niewypał i ogólny hejt na drugi sezon. Ale oto jest. Powrócił z pięknym openingiem i endingiem, ciekawie zapowiadającą się fabułą, nowymi postaciami zyskującymi moją sympatię oraz starymi bohaterami, do których mam sentyment. Oczywiście psychologia Sasakiego - najbardziej zajmująca i zajefajna. Tokyo Ghoul:re jawi się jako bardzo dobra kontynuacja obok której nie można przejść obojętnie.
Wotaku ni Koi wa Muzukashii
Narumi musiała zmienić pracę, po tym jak jej współpracownicy dowiedzieli się, że jest otaku. Teraz jej świętym zadaniem jest nie afiszowanie się ze swoim hobby i udawanie normalnej. Tylko że problem pojawia się już pierwszego dnia, kiedy okazuje się, że w tej samej firmie pracuje jej przyjaciel z dzieciństwa Hirotaka, również otaku. Czy Narumi dostrzeże w Hirotace coś więcej niż "mój przyjaciel nerd"? I czy w ogóle miłość między dwoma otaku jest rzeczą prostą?
Powiem tak: ehm... po pierwszym odcinku zakochałam się w tej serii! Jeśli sądziłam, że 3D Kanojo: Real Girl zapowiada się dobrym romansem, to w porównaniu do Wotaku wychodzi straszliwie blado. Kocham relację Narumi i Hirotaki, a także tamtej pobocznej dwójki, która póki co drze koty. To jest właśnie romans, na który od dawna czekałam z utęsknieniem. To jest ta seria, która sprawi, że będę się śmiać i z niecierpliwością oczekiwać kolejnych epizodów. Wotaku jest czymś nowym, zabawnym i ukazującym nowe rozwiązania fabularne. To będzie perła sezonu i jeśli nadal nie wiecie, co oglądać - natychmiast włączcie to! Miłość do Wotaku gwarantowana.
Moje faworyty:
Mahou Shoujo Ore
Tokyo Ghoul:re
W tym sezonie, podobnie z resztą jak w poprzednim, nie oglądam za wiele (za to mam nadzieję, że są to serie, z którymi zostanę do końca ;p), ale tak sobie teraz myślę, że chyba zerknę na coś jeszcze. 3D Kanojo może być niezłe, zaciekawiło mnie też Caligula (jakoś w ogóle mi umknęło w natłoku innych serii). Może Dorei-ku też warto sprawdzić. A taka miła już była myśl, że mam wszystko ustalone i nawet jestem na bieżąco... No cóż, chyba nastąpi jakaś reorganizacja.
OdpowiedzUsuńTak! Nie mogłam ścierpieć tego niedźwiedzia w Golden Kamuy! Ale będę oglądać dalej, jestem chociażby ciekawa tego, na ile rozwiną wątek Ajnów. Względem Wotakoi mam takie same odczucia i już się nie mogę doczekać kolejnych odcinków. ^^ Poza tym cieszę się na kontynuację Hoozukiego.
Też myślałam, że będzie tego wszystkiego niewiele, ale jak zaczęłam włączać poszczególne pierwsze odcinki to strasznie mnie wciągało i skończyło się na stwierdzeniu, że ten sezon wydaje się bardzo obiecujący :D
UsuńWybacz XD Ale jak nie teraz to zawsze możesz po jakąś serię sięgnąć później, kiedy wyjdą wszystkie odcinki ;)
DiCaprio by płakał, gdyby zobaczył tego niedźwiedzia XD
Hoozuki mam w planach, ale dopiero pierwszy sezon :3
Ja uwielbiam mangę Wotakoi, tak że bardzo cieszę się na adaptację anime :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie ledwo się powstrzymuję przed przeczytaniem mangi >< Nie chcę sobie spoilerowac przyszłych odcinków
Usuń