Ariana dla WS | Blogger | X X

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

[Recenzja mangi] - ''Ookami Shoujo to Kuro Ouji''

TYTUŁ: Ookami Shoujo to Kuro Ouji
TYTUŁ ANGIELSKI: Wolf Girl & Black Prince
TYTUŁ POLSKI: Wilczyca i Czarny Książę
AUTOR: Ayuko Hatta
ROK: 2011-2016
LICZBA ROZDZIAŁÓW: 67
LICZBA TOMÓW: 16
POLSKI WYDAWCA: Waneko
GATUNEK: Romans, Komedia, Szkolne, Shoujo

OPIS SERII:

Każda przeciętna licealistka, która zaczyna dopiero szkołę, chce zdobyć jakieś koleżanki. Kogokolwiek! byleby nie zostać skazaną na bycie odludkiem i 'tą, która zawsze je bento sama'. Jak to zrobić? Na pewno nie w taki sposób, jaki wybrała Erika. Nie dość, że zaznajomiła się z dwiema koleżankami, które do niej zupełnie nie pasują, to do tego, żeby utrzymać z nimi tematy do rozmów cały czas kłamie w sprawie swojego niby-chłopaka. Wiadomo: jeśli chcesz przyjaźnić się z dziewczynami, które mają ukochanych, musisz krakać tak jak one. Dlatego kłamczucha Erika chwali się swoim mężczyzną, mówi jaki to on nie jest cudowny, prawie co przerwę odbiera od 'niego' telefony (biedna przyjaciółka z gimnazjum, która musi do Eriki ciągle wydzwaniać i tracić minuty) i ogólnie żyje w sielance. Problem zaczyna się, kiedy jej kłamstwo może zostać odkryte... Co wymyśla bohaterka? Trzeba zrobić zdjęcie jakiemuś przystojnemu nieznajomemu i zaprezentować przyjaciółkom. Plan wypala. Tylko... jak się okazuje chłopak ze zdjęcia jest znany prawie w całej szkole jako Książę. W akcie desperacji wyjaśnia mu sytuację, a ten miło proponuje, że może udawać jej chłopaka pod warunkiem... że obróci się trzy razy dokoła własnej osi, poda mu rękę i zaszczeka. Jak już popadać w skrajności to na całego! Właśnie w ten oto sposób rozpoczyna się romans, gdzie on udaje jej chłopaka, a ona jego psa. Układ idealny. Co pocznie Erika z sadystycznym Czarnym Księciem? Czy uda jej się przejść do rangi: człowiek? Czy może do końca zostanie nieszczęsną Wilczycą?


FABUŁA:

Tak jak pisałam ostatnio, ale tutaj powtórzę: z Ookami Shoujo to Kuro Ouji miałam aż trzy podejścia. Pierwsze, kiedy manga wychodziła w Japonii na bieżąco, czyli zniechęcona czekaniem odstawiłam ją na bok. Drugie, kiedy wyszło anime i trafiłam w moment, gdy nie było jeszcze wszystkich angielskich skanlacji a rozdział, który czytałam jakoś mnie nie zachęcał do dalszego czytania. I w końcu trzecie, gdzie jak burza przebrnęłam przez całość, by z satysfakcją stwierdzić: Tak, jeden z lepszych romansów. To jest coś... coś specyficznego.
Już od samego początku mamy zerwanie ze schematami - główna bohaterka jest kłamczuchą. To nie jest typowa shoujo, która myśli niewinnie i działa niezdarnie. Erika z głupoty wpada we własną splecioną sieć i musi się z niej jakoś uwolnić - w rezultacie wpada w jeszcze większe kłopoty, bo główny bohater nie jest dżentelmenem, ani białym księciem. To sadysta, który wykorzystuje jej słabość dla własnych egoistycznych korzyści. Już tutaj trzeba przyznać, że kłamczucha i sadysta to nietypowa parka na gatunki, jakimi są romans i shoujo. A dalej robi się ciekawiej, ponieważ możemy przypatrywać się jak bycie udawanym psem i udawanym chłopakiem wpływa na ich życie. Na początku nie ma miłości. Erika czuje się wykorzystywana, dlatego szuka jakiegoś rozwiązania, przykładowo może by tak znaleźć prawdziwego chłopaka? ponieważ wtedy sadysta pójdzie w odstawkę. Zaś co się tyczy Saty to nieźle się bawi obserwując jej nieudolne i naiwne zachowanie. Na początku wszystko jest zwykłą grą, jednak faktem jest, że obydwoje dzięki swojemu towarzystwu powoli się zmieniają i kwestią czasu było, kiedy rozkwitnie miłość. Oj, ciężką drogę musiała pokonać bohaterka, żeby stać się pełnoprawnym człowiekiem w oczach Saty, a jeszcze dłuższą, żeby zaczął w niej widzieć obiekt romantyczny. A problemów i przeszkód nie brakowało. Tu się pojawił chłopak, który od dawna podkochiwał się w Erice, zaś tam wyskoczył playboy, który chciał skusić Satę na korzystne życie w żeńskim haremie. Te problemy... W porównaniu z tym jak główna bohaterka musiała się wiele namęczyć, by bohater się w niej zakochał, reszta problemików wychodziła już do samego końca blado. No może prócz pojawienia się przy końcu ostatnich arcyrywali ich miłości, którzy sporo namieszali w ich związku, lecz jak można przewidzieć: bohaterowie i tak wyszli obronną ręką z tego rozgardiaszu.
Nie zdziwiło mnie w ogóle, że Erika tak szybko zapałała miłością do sadystycznego księcia. Przecież w większości romansów mamy sytuację, gdzie heroina zakochuje się pierwsza, a później stara się zdobyć serce swojego wybranka - najczęściej z pozytywnym skutkiem, lecz zawsze po długiej i cierpiętniczej drodze. Dla Eriki droga była naprawdę kamienista, ponieważ często się zdarzało, że bohater się z niej zgrywał albo kpił z jej uczucia - zrozumiałe, kiedy logicznie spojrzymy na przeszłość Saty. Ta niepewność jego uczuć względem Wilczycy jest najlepszym elementem tej historii, ponieważ nigdy nie było wiadomo, o czym dokładnie Kyouya myśli i co zrobi. Możliwe, że właśnie z tego względu moim jedynym zgrzytem były zabiegi Eriki, by wymusić na nim miłość i prowokowanie go, by powiedział głośno, że ją kocha. Nie podobało mi się to, dlatego jestem ciekawa, czy historia poszłaby w innym kierunku, gdyby te elementy się nie pojawiły. Gdy już zostali tak oficjalnie parą, nic nie było prostsze. Oczywiście pojawiły się kłótnie te poważniejsze i te mniej, problemiki, rywale, zmaganie z przeszłością i przyszłością, ale to wszystko nie zachwiało poczucia, że to, co łączy dwójkę głównych bohaterów jest trwałe i nieważne co się będzie działo oni zostaną razem. Czasem gdy czytam romanse zdarza się, że jak bohaterowie są już razem to pojawia się wtedy mega ważny problem albo rywal i mam wówczas poczucie zwątpienia czy przypadkiem coś się nie popsuje w ich relacji. W przypadku Saty i Eriki nieważne co się działo i jaką skalę powagi miało, ani razu nie wątpiłam. Byłam pewna, że są takimi postaciami, dla których liczy się głównie ta jedyna miłość.
Wątki poboczne z ich przyjaciółmi nie były zbytnio rozbudowane - nie oszukujmy się, liczyła się przede wszystkim główna parka i ich romans - ale to nie znaczy, że ich zmagań z życiem nie poznaliśmy. Erika i Sata wielokrotnie pomagają, czy doradzają swoim przyjaciołom lub nieznajomym i dzięki temu sami też się zmieniają. Nabierają doświadczenia, dojrzewają emocjonalnie i uświadamiają sobie sprawy, o których wcześniej nie myśleli.
Poza tym Wilczyca i Czarny Książę budowane są na znanych schematach - obchodzenie walentynek, urodzin, festiwale czy Boże Narodzenie, do tego typowe romansowe problemy - jednakże zawsze jest to opstrzone humorem i staraniami, żeby wypadło oryginalnie. Bohaterowie wielokrotnie sprawiają, że to co wydaje się iść w kierunku typowości i przewidywalności, okazuje się zawsze potraktowane żartobliwie i niespodziewanie. Chociażby końcowe rozdziały, gdzie przychodzi okres zakończenia liceum i trzeba wybrać ścieżki zawodowe. Sprawa Saty była jasna, ale co z Eriką? Głowiła się, troiła, miała prawdziwy problem z wybraniem, co by chciała robić w przyszłości. I... wybrała nietypowo. Zachowanie Kyouyi także różniło się od znanych zachowań chłopaków bohaterek shoujo i chyba właśnie wtedy po raz pierwszy miałam ochotę mu przywalić. Ogólnie ostatnie strony były dosyć emocjonalne, przyznaję, że nawet uroniłam kilka łez, ale spokojnie nie chodzi o żadne tragiczne wydarzenia, po prostu doznałam ogromnego sentymentu i żalu, że oto nadszedł ten moment, już teraz muszę pożegnać się z tymi bohaterami, do których się przywiązałam. Jestem wdzięczna autorce, że podarowała kilka końcowych rozdziałów pokazujących jak radzą sobie bohaterowie kilka lat później - złoto, uwielbiam. Dobrze było zobaczyć ich szczęśliwe życie.

BOHATEROWIE:

Nie ukrywam, że z początku nie przepadałam za Eriką. To, że kłamała byleby mieć przyjaciół, jej głupkowate, naiwne zachowanie oraz późniejsze wymuszanie miłości na bohaterze sprawiło, że popatrywałam na nią z litością i z lekką irytacją. Jednak po jakimś czasie, chyba w momencie, gdy ich związek zaczął przypominać normalną relację (przypominał!), negatywne uczucia minęły i z ciekawością obserwowałam jej zmagania z Satą. Co prawda, to prawda: tylko Erika mogła znieść Satę, ponieważ inne, normalne dziewczyny już dawno by go rzuciły. To, co polubiłam u głównej heroiny to przede wszystkim jej cierpliwość i upór (inni mogą powiedzieć, że był to masochizm). Godne pochwały, że postanowiła przez tak długi czas walczyć o uczucia chłopaka, który traktował ją z początku jak psa, a potem drwił z jej miłości. Szacun również za to, że udało jej się go zmienić w pozytywny sposób, przykładowo stał się bardziej otwarty i o pięć procent mniej sadystyczny. Co do Kyouyi to przez cały czas zastanawiałam się, co się takiego zdarzyło, że ma taki stosunek do kobiet i związków. Zawsze jest jakiś dobry powód, lecz w przypadku chłopaka... cóż, śmieszne było kiedy sam wykluczył wszelkie znane z innych mang przyczyny swojego zachowania i wyjaśnił prosto i logicznie, dlaczego się tak zachowuje. Chyba właśnie wtedy stał się moją ulubioną postacią serii i jedyne moje zastrzeżenie wobec jego osoby było pod sam koniec przy wyborze Eriki, ale dało się to zrozumieć: w końcu Sata jest bardzo zaborczy. Jest takim typem, który myśli zawsze racjonalnie, wygarnie wszystko z chłodną szczerością, nie przejmuje się cudzą opinią i jest niezłym żartownisiem-kłamcą. Do tego gdy sprawa dotyczy Eriki, to nieważne o co się sprzeczają, on zawsze przyjdzie jej z pomocą i ciętym językiem mówiącym o jej głupocie. Jest bardzo dobrze zarysowaną postacią, stabilną i jedną z dwóch, które używają mózgu.
Drugą jest San-chan, przyjaciółka Eriki, która jako jedyna wie od samego początku jak prezentuje się relacja z Kyouyą. Na San-chan zawsze można polegać, powie prawdę, zachowa dystans i w końcu! jako przyjaciółka głównej bohaterki ani razu nie poczuje mięty do Saty. Ileż to razy powtarzał się schemat, gdzie najlepsza przyjaciółka też zaczyna dostrzegać partnera swojej przyjaciółki jako atrakcyjnego. Ileż to niepotrzebnych nerwów i łez wówczas się traci. Na szczęście tutaj San-chan jest poczciwa i uczciwa. Szkoda jedynie, że mangaczka nie przywiązała zbyt dużej uwagi do jej historii miłosnej - gdyby powstał spin-off romantyczny o San-chan to z chęcią bym przeczytała, bo ta bohaterka na to zasługuje. Takeru, jako najlepszy przyjaciel Saty, również spisał się znakomicie i wielokrotnie pomagał, choć często też szkodził - tak to bywa z tymi głupkowatymi optymistami. Ogólnie przyjaciele grali boczne skrzypce i ich historie nie zostały jakoś specjalnie pogłębione, możemy jedynie przeczytać pojedyncze wydarzenia związane z ich ogólnymi problemami, gdzie Erika i Sata starają się im jakoś pomóc (głównie Erika, która robi za matkę Teresę, a najwięcej rezultatów przynoszą mądre podszepty Saty). Z ulgą przyjęłam przedstawienie rodzin bohaterów, szczególnie Kyouyi, gdzie od razu polubiłam matkę i siostrę. Lecz z drugiej strony przez całe szesnaście tomów czekałam na pojawienie się tego wiecznie zapracowanego ojca, z którym mieszkał chłopak. Czekałam i czekałam, ale autorka ani razu nie pokazała jak ten tajemniczy mężczyzna wygląda - szkoda. Rodzina Eriki także spoko, szczególnie ojciec, kiedy wkroczył do akcji ze swoimi męskimi łzami.
Przez całą historię możemy zaobserwować jak bohaterowie się zmieniają, dojrzewają i powoli podejmują decyzje, od których będzie zależeć ich przyszłość. Zawsze odbieram takie zabiegi fabularne bardzo pozytywnie - w Wilczycy i Czarnym Księciu wyszło to wybitnie.

GRAFIKA:

I to jest ten moment, kiedy nie wiem, co rzec. W większości przypadków nie mam się do czego doczepić; tła były zwyczajne - nic zachwycającego ponad miarę, każda z postaci czymś się wyróżniała, choć zdziwiło mnie, że Erika została stworzona na taką pospolitą dziewczynę bez żadnych upięć włosów czy wyróżniającego się koloru włosów. Dynamika w porządku, żadnych koślawych sylwetek. Gdy przychodziła pora na gagi, to rysunki spełniały swoje komediowe zadanie. I jedynym co mnie raziło, ale tak naprawdę i porządnie raziło, to oczy, a dokładniej ich rozstaw. Zdarzało się to często w przypadku Saty, że jego rozstaw oczu był ździebko zbyt szeroki i wówczas prezentował się trochę bardzo dziwacznie. Ogólnie uwielbiam wygląda Kyouyi, został narysowany elegancko jak na bisha przystało, ale czasem ten rozstaw oczu odbierał cały jego urok.

PODSUMOWANIE:

Ookami Shoujo to Kuro Ouji jest przepełniona humorem i broni się wszelkimi komediowymi gagami przed schematycznością. Śmiałam się, nawet zapłakałam, a rzadko mi się to zdarza, do tego znacząco się emocjonowałam przy ważniejszych wydarzeniach z życia Eriki i Saty. Obdarzyłam szczerą sympatią wszystkich bohaterów, a szczególnie główną parkę, która historią miłosną wyróżniła się wśród typowych i znanych par. Bawiłam się fantastycznie czytając i cieszy mnie fakt, że Waneko postanowiło wydać tak cudowną mangę. Na pewno w przyszłości kupię, a Was póki co mogę zachęcić do sięgnięcia po pierwsze tomy, które miały już swoją premierę w Polsce. Cudowna historia z pięknym zakończeniem. Fani romansów nie pożałują.

OCENA:

Fabuła: 8
Bohaterowie: 8
Grafika: 8-
Ocena ogólna: 8

6 komentarzy:

  1. Ja w sumie przepadam za tą shojką na tyle, że kupuje polskie wydanie :D. W sumie to jest dosłownie kilka shojek, których nie kupowałam, ale ciiii...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciesze się, że to wychodzi w Polsce. Tytuł może taki trochę "raz na jakiś czas" ale na pewno jest w jakiś sposób wyjątkowy. :D Lubię, i lubić będę. No chyba, że w dalszych tomach coś się spierdzieli, bo historię zam tylko w zakresie anime. Co do kreski to muszę się zgodzić, że czasem autorce minimalnie omsknie się ręka i postać wygląda troszkę koślawo, czy nieproporcjonalnie, ale są to naprawdę miko przesunięcia, które widoczne są tylko w pierwszej chwili. :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tego, co przeczytałam do tej pory, pozostaje mi z entuzjazmem przytaknąć temu, co napisałaś. Poza tym czuję się uspokojona wiedząc, że seria do końca trzyma poziom. Czym prędzej będę musiała zabrać się za dalszy ciąg, a i nad polskim wydaniem jeszcze się zastanowię (o ile fundusze pozwolą ;_;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi póki co nie pozwalają, dlatego utknęłam na internetowych skanlacjach :< Ale czuję potrzebę kupienia tomików Ookami Shoujo ><

      Usuń