Ariana dla WS | Blogger | X X

wtorek, 15 sierpnia 2017

[Recenzja anime] - "Renai Boukun"

TYTUŁ: Renai Boukun
ROK: 2017
STUDIO: EMT2
LICZBA ODCINKÓW: 12
GATUNEK: Komedia, Supernatural, Romans

OPIS SERII:

Kiss Note sprawia, że osoby, których imiona zostaną w nim wpisane, zakochają się w sobie bez pamięci (pod warunkiem, że się pocałują). Guri szczególnie upodobała sobie łączenie w pary mężczyzn i doprowadzanie do chaotycznych sytuacji. Jedną z nich jest zapisanie nazwiska Aino Seijiego, który ma teraz pocałować Hiyamę Akane, swoją miłość. Jakże cudownie, że ta dziewczyna też go kocha! Choć może nieco za bardzo... Guri jednak postanawia również wpisać się do tego związku, a spokojne życie Seijiego zamienia się w istne piekło.

FABUŁA:

Po pierwszym odcinku spodziewałam się całkiem ciekawej parodii. Serii perypetii, które nieco naśmiewają się z motywu Death Note'a (jednego z najczęściej przerabianych w anime motywów). Oczekiwałam, że będzie zabawnie, może momentami głupio, ale ogólnie nieźle. I faktycznie początek produkcji taki jest: dziwny, ale przy tym dostarcza rozrywki. Dostajemy nadpobudliwego kupidyna yaoistkę, która jest ciekawa miłości. Mamy nieszczęsnego chłopaka, który nagle wpada w samo centrum wydarzeń, przyciągając uwagę każdej dziewoi (o ile takowa dziewoja jest w jakimś stopniu nawiedzona). W związku z tym słodka Akane okazuje się być zazdrosną yandere. W niej z kolei jest zakochana jej koleżaneczka, a jeszcze potem zostaje wtrącona w historię sadystka-kleptomanka.
I nie spodziewałam się, że z czasem pojawi się tyle motywów stricte nawiązujących do elementów mistycznych. W spory oraz problemy angażuje się niebo i piekło, które pragną przekabacić Guri na swoją stronę. Pojawiają się wielkie rody najemników z niesamowitymi, brutalnymi zdolnościami. Nagle z niepozornej, pełnej perypetii komedyjki robi się absurdalny chaos, który ogląda się na siłę.
Wątki zostają porozrzucane, a twórcy próbują nas przyciągnąć coraz to większymi dziwactwami. To one mają sprawić, że będziemy dalej oglądać Renai Boukun, zastanawiając się "co do diabła?". I nie wiem, czy jest to reakcja, której spodziewali się producenci. Ja na ich miejscu czegoś takiego bym nie chciała, ale cóż - nie ja tworzę anime, prawda?
Historia bywa nudna, nieciekawa i w międzyczasie jej oglądania, rozwiązywałam sudoku. Motyw haremu zaczyna się powoli przejadać, w związku z tym można liczyć na coś świeżego. Tutaj oczywiście tego nie otrzymujemy. Pozornie mogłoby się wydawać, że wieloosobowy związek wywołany wpisaniem do magicznego notesu brzmi oryginalnie. Niestety nuta ekscytacji bardzo szybko opada.
Nie przeczę, bywały niezłe wątki humorystyczne, które mnie nieźle ubawiły. Jednak przede wszystkim na początku historii, ponieważ z czasem - jak wspomniałam powyżej - staje się ona nieszczególnie ciekawa. Z każdym kolejnym odcinkiem coraz bardziej pragnęłam, aby ta historia wreszcie dobiegła końca.
Co niektórym może się spodobać do fanservice. Widzowie dostają cycki, majtki i zboczone wątki. Niektóre miały dodać anime zabawnego wydźwięku, a inne po prostu sprawić, że oglądający będzie się zachwycać swoistą nagością. Podobnie można pomyśleć o tym, że wszystko - ze względu na Kiss Note - obraca się dookoła całowania.


BOHATEROWIE:

Mogłabym tę rubrykę podsumować jednym słowem: archetypy. Mamy tego nieszczęśnika, który chciał nudnego życia, ale zostaje wpakowany w piekielno-niebiańskie sprawy wbrew swojej woli. Jest yandere, sadystka, słodka dziewczynka, chłopczyca oraz denerwujący kupidyn, który przyjmuje wszystko takim, jakim jest. Ogólnie rzecz ujmując nic, czego wcześniej nie mogliśmy zobaczyć w innej produkcji.
Szczególnie oklepany wydawał mi się główny bohater, poczynając od jego wyglądu, przez historię na charakterze kończąc. Niestety był nudny i typowy, a jemu podobnych mogłabym wymieniać na pęczki w świecie anime.
Postacie mają swoje lepsze i gorsze momenty. Czasami zdarza się, że faktycznie można wobec nich odczuć sympatię i pomyśleć, że bohaterowie nie są źli. Ich wątki bywają ciekawe, ale zostają szybko ucięte za sprawą kupidyna. To własnie Guri wszystko psuje, doprowadzając do  małych i dużych kłopotów. Dodajmy jeszcze do tego fakt, że jest po prostu denerwującą postacią ze swoim charakterem. Ją też zakwalifikowałam nie bez powodu jako najbardziej irytującą postać tego sezonu. To przez jej obecność działo się wszystko to, co złe.


GRAFIKA:

Grafika ma swoje lepsze i gorsze momenty. Ogólnie jest dość charakterystyczna, ale wychodzi twórcom. Jest spójna, dość ładna, ale nieszczególnie nadzwyczajna. W momentach komediowych zostaje znacząco uproszczona, co tylko sprzyja elementom humorystycznym. Według mnie to wszystko działa na plus. Niestety zdarzają się kresce potknięcia, na które nie można przymknąć oka.
Jednakże z tego wszystkiego najbardziej razi mnie narysowanie głównego bohatera. Już wcześniej pisałam, że niczym szczególnym się nie wyróżnia na tle innych postaci. Podobnie z wyglądem, który jest... no, typowy.


MUZYKA:

Utwory w takich lekkich, przeciętnych produkcjach są sobie podobne. Skoczne openingi oraz wesołe melodie w tle. To ona wzmacniają element humorystyczny i pokazują nam, że nie mamy do czynienia z niczym  ambitnym. W tym przypadku jest podobnie. Utwory w żaden sposób nie zapadają w pamięć, ale za to dobrze współgrają z tym, co akurat rozgrywa się na ekranie.




PODSUMOWANIE:

Mam wrażenie, że mam tendencję do częstego oglądania niezbyt ambitnych produkcji, które denerwują spektrum swoich bohaterów, a przy tym nie prezentują nic oryginalnego. Czekam na lekką perełkę, która zachwyci, ale Renai Boukun zdecydowanie do nich nie należy.

OCENA:

Ocena fabuły: 5
Ocena bohaterów: 5
Ocena grafiki: 7
Ocena muzyki: 6
Ocena ogólna: 6-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz