Każdego sezonu dostajemy anime, których materiałem źródłowym najczęściej są mangi. Zdarzają się serie dobre, zachęcające do sięgnięcia po pierwowzór (Jujutsu Kaisen) oraz serie niekorzystnie wpływające na odbiór pierwotnej historii (Mairimashita Iruma-kun). Bywa też i tak, że wcześniej poznaliśmy dane mangi, przez co ich animowane wersje albo prezentują nowe nieznane nam uroki historii (np. inne zakończenie w Fuuka), albo sprawiają kompletny zawód, bo przykładowo graficzna jakość woła o pomstę do nieba (Noblesse). Wśród tego wysypu ekranizacji jest pełno nowych mang cieszących się obecnie popularnością, lecz studia ostatnimi czasy również lubią sięgać po starsze mangi, których animowanych wersji nie oczekiwaliśmy lub po prostu nie wierzyliśmy, że kiedykolwiek dane nam będzie je obejrzeć (zapowiedziana Horimiya lub zekranizowane po 30 latach Banana Fish). A skoro studia wracają do "staroci", to może spojrzą kiedyś przychylniejszym okiem na tytuły, których animowane wersje obejrzałabym z ochotą... Dlatego dzisiaj zapraszam do krótkiej listy mang, które mam nadzieję kiedyś dostaną własne anime!
Dengeki Daisy
Przed śmiercią starszy brat Teru podarował jej telefon, dzięki któremu może kontaktować się z tajemniczym Daisym. Jego zadaniem jest z ukrycia pomaganie dziewczynie i wspieranie jej w trudnych chwilach. Pewnego dnia Teru wpada w kłopoty, przez które w rezultacie kończy jako pomocnik przystojnego woźnego, Kurosakiego. Czy Daisy wyciągnie ją z tarapatów i nareszcie się ujawni?
Kiedy byłam małym, słodkim i niewinnym żółtodziobem w świecie mangowym, moim rytuałem stało się wędrowanie z przyjaciółką do empika, by być na bieżąco z mangowymi nowościami. W ten sposób zostałam podkuszona do zakupu świeżo wychodzącego romansu: Dengeki Daisy i nie da się ukryć, że była to miłość od pierwszego rozdziału. Oryginalna, bardzo ładna kreska; interesująca historia, która później zeszła na tematy hakerstwa; niesamowicie zabawne gagi, przy których spisali się zwłaszcza polscy tłumacze; sympatyczni bohaterowie i co najważniejsze: świetny romans! Bawiłam się doskonale przez te szesnaście tomów i do tej pory nie potrafię zrozumieć, dlaczego żadne studio nie połasiło się na zekranizowanie Dengeki Daisy. Przecież zyskałoby ogromną publikę i fanów!
Doubt
Pięć osób budzi się w opuszczonym budynku. W jednym z pomieszczeń z sufitu zwisają zwłoki. Na ciele każdej z osób znajduje się dziwny kod kreskowy. Jest tylko jeden sposób, by przeżyć - trzeba jak najszybciej odkryć, kto z obecnych jest "wilkiem wśród królików. Tajemnicza gra "Rabbit Doubt" właśnie się rozpoczęła.
Ostatnimi laty cierpię na niedosyt psychologicznych horrorów i wiem, że serii typu Doubt wyszło od groma, ale do tej pory tylko trzy zyskały w moich oczach (wliczając w to niniejszy tytuł). Nie ukrywam, że podobnie jak Dengeki Daisy, Doubt było jedną z moich pierwszych kupionych mang i wywołało takie wrażenie jak przy najlepszych filmowych straszakach. Historia nie była płaska, tajemnica i śmierci kolejnych osób zagęszczały mrok oraz niepokój, a do tego samo zakończenie wbiło mnie w fotel. Pewnie teraz miałabym zupełnie inne odczucia, ale na tamte czasy czytałam tę serię z ogromnym zafascynowaniem i jestem pewna, że gdyby ją tylko zekranizować powstałoby naprawdę mroczne anime.
Hirunaka no Ryuusei
Suzume przenosi się z niewielkiej wsi do nowej szkoły w Tokio. To tam rozpoczynają się jej pierwsze historie miłosne. Dziewczyna skrywa uczucia do swojego nauczyciela, Satsukiego Shishio, z którym związek wydaje się niemożliwy. Czy Suzume zwróci uwagę na swojego kolegę z klasy Daikiego Mamurę, który zaczyna darzyć ją uczuciami?
Kolejne shoujo romans i kolejna rozkmina, bo o Hirunace zrobiło się na tyle głośno, że Japonia postanowiła stworzyć film aktorski (KLIK do recenzji). A skoro dostaliśmy film, to dlaczego i nie anime? Przecież z taką kreską, sympatyczną i w miarę oryginalną historią oraz cudownymi bohaterami byłby hit wśród animaniaków! I mimo wszystko dalej się łudzę, a dokładniej mam przeczucie, że seria szybciej doczeka się ekranizacji niż wspomniane wcześniej Dengeki Daisy.
Imawa no Kuni no Alice
Arisu Ryouhei za niedługo kończy swoją licealną przygodę, lecz nie jest tym faktem pocieszony, ponieważ wciąż nie wie, co chce w życiu robić. Jedyne na czym mu tak naprawdę zależy są jego przyjaciele - głupkowaty Chota oraz pracujący w barze Karube. Pewnej nocy, kiedy po wypiciu kilku drinków szwendają się nocą po mieście, zauważają w oddali fajerwerki. Zaś w następnej chwili ogromny wybuch. Po wybudzeniu się, odkrywają, że są cali pokryci pyłem, a miasto wygląda, jakby od kilkudziesięciu lat było całkiem opustoszałe. Nie rozumiejąc, czym jest ta nowa rzeczywistość, próbują ją poznać, a przede wszystkim w niej przetrwać, bo jak się okazuje, nie tylko oni się tutaj znaleźli i żeby przeżyć muszą brać udział w śmiertelnie niebezpiecznych grach. Tylko... czy jest sens w przetrwaniu, jeśli nawet nie mają pewności, czy wrócą do dawnej rzeczywistości?
O tej mandze niejednokrotnie już wspominałam (Klik do recenzji), że jest jedną z moich ulubionych, że nieźle wali w psychikę, ma niezwykle genialne pomysły oraz zagadki, ogółem najlepszy battle royale, jaki mógł powstać. Do tego stricte nawiązujący do Alicji w krainie czarów... Co zabawne teraz w grudniu na netflixie pojawi się serial bazujący na tej historii i wydaje mi się, że od jego popularności zależeć będzie, czy kiedyś powstanie anime. A jeśli zastanawiacie się, czy animowana ekranizacja byłaby dobra - wystarczy obejrzeć 3 odcinki OVA, które miały zachęcać do mangi.
Jinrou Game
Pewnej nocy Nishina Airi zostaje porwana, a kiedy się budzi, odkrywa, że znajduje się w pomieszczeniu z innymi równie zagubionymi rówieśnikami. Jak się po niedługim czasie okazuje, zostali wybrani do rozegrania gry. Każdemu uczestnikowi zostaje przydzielona rola - wilka albo mieszkańca - i muszą zachować ją w tajemnicy. Ich głównym zadaniem jest znalezienie wilków i każdego dnia muszą wytypować swojego podejrzanego. Na tego, co padnie najwięcej głosów - zostaje przez uczestników zamordowany. Zadaniem zaś wilków jest zabijanie jednej osoby w nocy. W ten sposób zwyciężyć mogą albo mieszkańcy albo wilcy.
I oto battle royale numer trzy. Wcześniej mieliśmy o zabawie w króliki i Alicje, a teraz gra z wilkami w roli głównej. Pamiętam, że mimo wielu niedoskonałości oraz niedociągnięć manga miała całkiem dobrze zbudowane relacje między bohaterami i wciągającą acz krótką historię. Tutaj też bardzo da się odczuć klimaty Among Us, gdzie wśród zwykłych ludzi jest dwójka Impostorów, którzy starają się nie zostać odkryci i muszą dobrze kombinować, by reszta nie wywęszyła podstępu. Poza tym widziałam, że również w tym przypadku powstało kilka japońskich filmów, lecz czy są dobre? Jeszcze nie sprawdziłam.
Kakukaku Shikajika
Akiko ma marzenie, by stać się sławnym mangaką i zadebiutować jeszcze w szkole, następnie by jej ulubiony aktor zagrał bohatera w adaptacji jej mangi i by na koniec wyszła za niego za mąż. I choć marzenia łatwo przychodzą, to motywacje i umiejętności już nie. Dlatego przez pewne okoliczności trafia pod skrzydła Senseia, który wprowadza ją w świat sztuki i daje nieźle popalić. Jednak jak się z latami okazuje - wiele zawdzięcza temu ostremu nauczycielowi.
W tym przypadku wiem, że na tym anime wylałabym morze łez. Autobiograficzna historia Akiko Higashimury (autorki Kuragehime), w której pokazuje swoje artystyczne początki i jedną z ważniejszych osób, jakie pojawiły się w jej życiu. Na mandze płakałam! Więc co dopiero, jakby dorzucili do tego smutną muzyczkę i łamiące się głosy seiyuu!
Koimonogatari
Yuiji przez przypadek dowiaduje się, że jego kolega z klasy, Yamato, jest gejem. Wkrótce orientuje się kto jest obiektem nieodwzajemnionych uczuć chłopaka. Dzięki wspólnej nauce Yuiji odkrywa, że Yamato jest całkiem miłym facetem. Czy będzie w stanie mu życzyć powodzenia w niezdarnym dążeniu do szczęścia?
Wiem, że manga cały czas wychodzi, ale nawet po tak niewielkiej liczbie rozdziałów jestem w stanie stwierdzić, że ta seria sprawdziłaby się jako animowany film podobnie jak Doukyuusei. Temat homoseksualizmu jest tu traktowany znacznie poważniej i bardziej realistycznie niż w większości tego typu historii. Ponadto relacja między dwójką głównych bohaterów jest przeurocza i po dwudziestu rozdziałach wciąż nie jestem pewna, czy narodzi się między nimi romans.
Otoyomegatari
Dwudziestoletnia Amira zostaje wydana za młodszego o 8 lat Karluka. Dziewczyna opuszcza swoje koczownicze plemię, by zamieszkać wraz z mężem i jego rodziną w odległym mieście na Jedwabnym Szlaku. Uzdolniona w łucznictwie i jeździectwie, otwarta i bezpośrednia Amira próbuje odnaleźć swoje miejsce w nowej społeczności. Gdy między nią a Karlukiem rozkwita głębsze uczucie, w mieście pojawia się starszy brat Amiry, żądając unieważnienia małżeństwa. Między dwoma rodzinami wybucha konflikt.Zdaję sobie sprawę, że ekranizacja Otoyomegatari byłoby karkołomnym wyzwaniem, zważywszy jak piękna i szczegółowa jest grafika w mandze. Jednak gdyby któreś ze studiów skusiłoby się na anime - stworzyliby dzieło sztuki i bez wątpienia najpiękniejsze anime wszech czasów. I żeby nie było - urok tej serii tkwi również w fabule! XIX wieczny klimat, koczownicze plemiona, stare obyczaje, relacja między Amirą a Karlukiem... Doskonałość!
Sengoku Komachi Kuroutan
Licealistka Shizuko pasjonująca się agrokulturą oraz historią zostaje niespodziewanie przeniesiona do czasów sengoku, kiedy żyło wielu znakomitych wojowników i dowódców, m.in. Nobunaga Oda, którego spotyka na samym początku swojej przygody. Sprzedając mu całkiem wiarygodną historyjkę o swoich zdolnościach do uprawy roślin, Nobunaga postanawia przekazać w jej ręce podupadającą wioskę z kiepskimi rezultatami uprawnymi. By przeżyć i spełnić zadania musi wykazać się swoim talentem i wiedzą ze współczesnych czasów.
Nie byłabym sobą, gdybym w tym zestawieniu nie dała choc jednego isekaia. Lecz nie takiego zwyczajnego! Manga zawiera w sobie wiele ciekawostek związanych z życiem przeciętnych mieszkańców w czasach sengoku. A jak wiadomo - są to pod względem militarnym, politycznym i rewolucyjnym najciekawsze czasy w Japonii. Pojawiło się wówczas wiele ciekawych postaci, gdzie najbardziej charakterystyczny jest oczywiście Nobunaga. I owszem, historia zawiera w sobie trochę wojennych działań, trochę politycznych, ale dużo tu również wstawek z życia codziennego. I co uważam za największy atut - wprowadzanie nowoczesnych zmian przez Shizuko jest zdecydowanie fascynujące.
Voynich Hotel
Witajcie w Voynich Hotel! Uroczym, choc niezbyt tłumnie odwiedzanym hotelu położonym na małej wyspie południowego Pacyfiku. Należący do byłego wrestlera, prowadzony jest przez dwie urocze pokojówki, z wyjątkowym lekkim podejście do makabry, i kucharkę, której powinno się odebrać wszystkie noże z uwagi na jej skłonności samobójcze. To właśnie tutaj trafia Kuzuki Taizou, były członek mafii, który z całych sił próbuje uciec od przeszłości. Szukają azylu, znajdzie się w samym środku tajemniczych i niesamowitych wydarzeń, których będzie nie tylko świadkiem, ale i uczestnikiem...Jeśli zaś chodzi o specyficzne kreski i bardzo dziwne historie, to czyż Voynich Hotel nie jest idealnym materiałem na anime? Tak wiele jest tu pola do popisu - absurd nakręca absurd, groteska łączy się z makabrą, bohaterowie zapadają w pamięć - a ze względu na jedynie trzy tomy dałoby się zekranizować całość bez konieczności urywania historii w środku.
A według was jakie mangi powinny dostać anime?
Nie znam żadnych mang, o których wspominasz, ale Doubt wygląda jak totalnie gotowy materiał na anime ;> Ogólnie te 3 battle royale, o których piszesz wyglądają na coś, czym mogą się prędzej lub później zainteresować studia anime.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Dlatego stąd moje zdziwienie, że dalej nikt ich nie zekranizował :/
UsuńNie znam nic z tego, ale w temacie jestem mało zorientowana. Staram się dokończyć te kilka mang, które mam w trakcie, ale słabo mi to idzie ;(. A tu widzę kilka fajnych tytułów!
OdpowiedzUsuńKtóre ci wpadły w oko? :D
UsuńZgadzam się że aż dziwne że wymienione przez ciebie shoujo, Gwiazda i Daisy, nie mają anime. Chociaż patrząc na Horimiye Hirunaka no Ryuusei ma jeszcze szansę. Choć to że obie serię są zakończone działa raczej na ich niekorzyść. Bardziej prawdopodobne że kolejne mangi tych autorek dostaną ekranizację
OdpowiedzUsuńTeż chcę anime Koimonogatari! Jestem świeżo po lekturze i nie mogę się doczekać kolejnego tomu
Jesli Otoyomegatari dostało by kiedyś anime to obawiam się że raczej byłoby rozczarowaniem graficznym
Co prawda nigdy nie czytałam Doubt ale po wszystkich opisach fabuły zgadzam się ze moglaby wyjść fajna animacja z dreszczykiem
Obejrzałam aktorskie Alice in Borderland i na razie liczę na drugi sezon a nie anime ;)
Zajrzę do mang Jinrou Game i Sengoku Komachi Kuroutan, zaciekawiłaś mnie :)
Pierwsze typy które mi przyszły do głowy to Liar Game, Prophecy, Niehime to Kemono no Ou, Księga vanitasa, Blue Heaven
Oj, tak Liar Game również dobrze by wypadło w wersji animowanej :D Zaś z klimatem Blue Heaven powstałby niezły dreszczowiec. Vanitasa jeszcze nie miałam okazji przeczytać, a o Niehime to Kemono no Ou pierwszy raz słyszę - muszę nadrobić ^^
Usuń