Ariana dla WS | Blogger | X X

niedziela, 22 listopada 2020

[Recenzja mang] - Shoto, czyli krótko #10

Dzisiaj chciałam przedstawić krótkie recenzje trzech niezobowiązujących do myślenia mang/manhw, które miałam okazję przeczytać w listopadzie. Głównie romanse z komediowym zacięciem, na tyle dobre, że z przyjemnością się czyta, ale też na tyle złe, bo nie brakuje im wad. Dlatego dzisiaj trochę o aniołach i demonach, dużo o reinkarnacji i ze szczyptą ninja klanów.

 Houfuku Kanojo to Koukatsu Kareshi

AUTOR: Naya Kayabuki
ROK: 2017
LICZBA ROZDZIAŁÓW: 22
LICZBA TOMÓW: 1
GATUNEK: Romans, Szkolne, Okruchy życia

Ako i Yoshi, jako niedawno stworzona para, darzą się niezwykłą czułością. Jednak sytuacja nieco się zmienia, gdy pewnego dnia Ako przypomina sobie swoje poprzednie życie. To, że była męskim demonem oraz to, że jej odwiecznym wrogiem, a zarazem istotą która ją uśmierciła, był... anioł, obecnie zreinkarnowany w jej chłopaka.

Ta króciutka manga widniała na mojej liście od bardzo dawna, a kiedy już się za nią zabrałam, wystarczyła niecała godzina, by pochłonąć te dwadzieścia dwa rozdzialiki. Historia jest bardzo prosta, wręcz banalna - po tym jak Ako i Yoshi odzyskują wspomnienia z poprzednich żyć, ona chce go zmusić do zerwania, zaś on mimo wszystko darzy ją ogromną miłośccią. W międzyczasie pojawiają się coraz to nowsze postacie, które okazują się również zreinkarnowane i powiązane z przeszłością dwójki głównych bohaterów. Czy jest tu sporo naciągaństwa? Owszem. Nie można także oczekiwać, że fabuła jakoś głęboko się rozwija, czy też prezentuje poważne problemy. Nie o to tu chodzi. 

Dostajemy lekkie perypetie, z prostą opowiastką, słabo rozwiniętymi postaciami, ale mimo wszystko z dobrym żartem i przeuroczym wątkiem romantycznym. Oczywiście, wolałabym, żeby historia "rozciągnęła" się na więcej tomów, bo tym samym pewne wydarzenia zostałyby przedłużone, lepiej wyjaśnione i miałabym szansę okazać bohaterom więcej sympatii. Bo skończyło się na tym, że porozczulałam się trochę nad odrodzoną demoniczną psiną i pośmiałam nad przekomarzankami głównej parki. Po grafice nie powinno się zbyt wiele oczekiwać - wszystko minimalistyczne i skupione na postaciach niż dopieszczaniu teł. Podsumowując, Houfuku Kanojo to Koukatsu Kareshi przypomina Tsurezure Children, ale w bardziej okrojonej wersji i mimo niedociągnięć miło było poznać Ako oraz Yoshiego.
Fabuła: 5
Bohaterowie: 6
Grafika: 5
Ocena ogólna: 6


La Dolce Vita di Adelaide

AUTORZY: Chae Habin, Suho
ROK: 2017-2019
LICZBA ROZDZIAŁÓW: 85
GATUNEK: Romans, Fantasy, Komedia

Po nieszczęśliwej śmierci Koreanka odradza się w świecie fantasy jako Adelaide, córka szlachcica, która postanawia wieść spokojne i szczęśliwe życie. I tak też się dzieje do momentu, gdy nadchodzi czas na jej debiut na salonach, a ona dowiaduje się o pojawieniu niejakiej Świętej, której uroda wyróżnia się wśród tutejszych mieszkańców. Przypuszczając, że Święta przybyła z Korei, Adelaide wybiera się do stolicy, by tam ją poznać. A gdy już się tam zjawia, zostaje uwikłana w intrygę mającą na celu oczyszczenie dobrego imienia pewnego chłodnego w usposobieniu arystokraty, Felixa.

Jak w w Japonii popularne są isekaie z męskimi protagonistami w roli głównej, którzy przenoszą się do fantastycznego świata i tam próbują przykładowo pokonać Władcę Demonów, tak w Korei ukształtował się schemat reinkarnowania bohaterek do książek/otome gier. Czasem odradzają się jako antagonistki, które próbują uniknąć przeznaczonej im śmierci, a czasem jako przeciętne drugoplanowe arystokratki zyskujące uwagę protagonisty/antagonisty. Adelaide teoretycznie nie wpisuje się w żaden schemat, ponieważ po pierwsze nie wchodzi do świata znanej jej książki, więc tym samym nie potrafi przewidzieć przyszłości, a po drugie nie zaznaje żadnych skomplikowanych intryg i za bardzo nie musi się wysilać, by zyskać względy protagonisty. Można by rzec, że wszystko w tej historii układa się po jej myśli, co też powoduje, że fabuła jest lekka i niezobowiązująca, a zarazem mało emocjonująca i nie zaskakująca.

Cała fabuła skupia się na pokonaniu "wielkiej intrygantki", Susan Ryu, koreańskiej aktorki, która jakimś cudem teleportła się do świata Adelaide, a jej nadrzędnym celem stał się Felix, prawa ręka księcia. Gdyby jeszcze Felix i książę darzyli ją jakąś sympatią lub gdyby naprawdę Susan potrafiła grac niewinną i słodką - Adelaide miałaby pod górkę. O! Albo jeszcze lepszym scenariuszem byłoby, gdyby Susan jako antagonistka próbowałaby zmienić tę przewidującą historię! Lecz nie, zasadniczo od początku nikt nie lubi Świętej. Dosłownie - nikt! Felix i książę nią gardzą, a zafascynowana nią Adelaide nawet nie ma szansy, by normalnie porozmawiać z Susan o ich poprzednim świecie. Zamiast tego główna heroina woli rozpocząć grę, w której udaje narzeczoną Felixa i tym samym starają się odsunąć Świętą z dala od duke'a. Oczywiście Susan jest uparta i nie chce z niego rezygnować, dlatego stara się na różne sposoby pozbyć Adele i właściwie... nic tej "wielkiej intrygantce" nie wychodzi, bo Adele zawsze wyprzedza ją o krok. I tak to się przewija przez osiemdziesiąt rozdziałów. Zero napięcia, zero zwrotów akcji oraz niepotrzebne przeciąganie wątku z Susan, który iście cudownie umożliwia pokonanie większego wroga. Wszystko po to, żeby naturalnie rozwijać wątek romantyczny między główną parą. Jednak to też z leksza kuleje...

Dobrym zagraniem było pokazanie traumy Felixa, jego zrażenie do kobiet i to, że żadnej nie ufa. I gdyby tak stopniowo go z niej leczyć, uznałabym ten element za wiarygodny. Jednak postanowiono inaczej - bohater po poznaniu Adele nie ma prawie żadnych hamulców, by się do niej zbliżać, a jego jedynym problemem jest słowne wyznanie miłości. Romans jest tutaj słodki, przepełniony urokiem i zabawnymi przekomarzankami, ale brakuje mu napięcia, niepewności i przeszkód, które wzmocniłyby tę relację. Szkoda, bo potencjał był. Natomiast całą manhwę wygrywa Adelaide, która kupuje czytelnika pozytywnym nastawieniem, sprytem, dobrą intrygą i prowadzeniem wydarzeniem według jej woli. Dla samej bohaterki warto było przebrnąć przez te mało emocjonujące wydarzenia. Co do grafiki to cieszy oczy, zwłaszcza gdy postaci pokazywane są od frontu (ich profile wydają się za bardzo kanciaste, ale do przeżycia). Ładna, barwna kreska, niezapominająca o tłach i niestety traktująca po macoszemu tych mniej ważnych bohaterów. La Dolce Vita di Adelaide mogła potoczyć się w zupełnie inne strony, na pewno jakoś by na tym zyskała. A tak, w ogólnym rozrachunku dostajemy lekką, zabawną telenowelę w papierowym wydaniu, w której liczy się jedynie Felix i Adele. Czy był to stracony czas? Nie, ponieważ jakąś przyjemność z tego czytadła czerpałam (zwłaszcza z wyglądu Felixa <3).

Fabuła: 5
Bohaterowie: 6
Grafika: 7
Ocena ogólna: 6-

Shinobi Quartet

AUTOR: Tohru Himuka
ROK: 2014-2017
LICZBA ROZDZIAŁÓW: 32
LICZBA TOMÓW: 8
GATUNEK: Shoujo, Komedia, Romans, Szkolne

Chouko jako następczyni prestiżowej firmy nie miała do tej pory szansy, by zdobyć przyjaciół. A to wszystko przez nadopiekuńczego ojca, który kazał ochroniarzom strzec ją przed wszelkimi potencjalnymi zagrożeniami. Teraz, wraz z rozpoczęciem liceum, bohaterka wchodzi w układ z ojcem - jeśli w szkole dla shinobi znajdzie swojego osobistego ochroniarza (prawą rękę), będzie mogła samodzielnie podejmować decyzje. Na szczęście lub nie już pierwszego dnia podbija do niej syn kamerdynera, który pragnie by stała się jego mistrzem.

Mangę oficjalnie skończyłam w listopadzie, choc zaczęłam ją... przeszło rok temu? Oczywiście nie chodzi o to, że tak źle mi się ją czytało, lecz przez fakt, iż rozdziały mozolnie wychodziły. Naprawdę sądziłam, że nigdy nie doczekam się zakończenia, a tu taka niespodzianka na mangago... Shinobi Quartet teoretycznie podchodzi pod reverse harem. Teoretycznie, ponieważ mamy tu do czynienia z sytuacją jak w Akatsuki no Yona, tudzież pojawia się mnóstwo przystojniaków potencjalnie zainteresowanych główną bohaterką, ale i tak wszyscy wiemy, że jedyną miłością jest Hak, zaś w tym przypadku niebieski ninja, Ujou. I jest to całkiem w porządku.

Pierwsze rozdziały mają za zadanie zaprezentować ładnych shinobi z różnych domów oraz ich pomniejsze problemy, które rozwiązuje Chouko. Tym samym zyskuje coraz większą liczbę sojuszników i potencjalnych kandydatów na bodyguardów. Banalne, ale jakie przyjemne w czytaniu! Zwłaszcza, że bohaterowie mają odmienne charaktery, ninja techniki i podejścia do sytuacji. To jak konkurują ze sobą o miano najlepszego także uznaję za rozbrajające, zwłaszcza, że próbują to udowodnić często w dziecinny sposób. Sama Chouko nie jest bezsilną i głupiutką heroiną, którą cały czas trzeba ratować. Bezustannie pokazuje, że jest niezłomną, upartą, rozsądną kobietą o silnym charakterze. Widać to szczególnie pod koniec historii, w czasie największego fabularnego kryzysu, gdy mierzy się z innym wpływowym biznesmenem lub też na samym zakończeniu, gdy przejmuje rodzinną firmę.

Równie miło obserwowało się rozwój wątku romantycznego. Bohaterowie zachowywali się wobec siebie przeuroczo, a dzięki przyjemnej dla oka kresce ich interakcje zaprezentowano zniewalająco. Co zrozumiałe większych miłosnych zawirowań i kłopotów nie uświadczymy, ponieważ najważniejszym przełomem w ich relacji jest po prostu zrozumienie, że darzą się miłością. Zaś gdy przychodzi zrozumienie, to w ostatnim rozdziale dostajemy iście poruszający rozdział prezentujący przyszłość bohaterów. Uwielbiam takie rozwiązania w shoujo, gdy już po pokonaniu wielu trudności, główna parka przedstawiana jest kilka lat później. Na swój sposób porusza to serce czytelnika.

Shinobi Quartet sprawdza się doskonale jako uprzyjemniacz czasu - nie brakuje głupkowatości, napięcia, humoru, ciekawych perypetii i wszystko jest tutaj prezentowane w umiarze. Jestem zadowolona z tej mangi i zapewne za jakiś czas powrócę do niej z uśmiechem na ustach, bo naprawdę warto.

Fabuła: 7
Bohaterowie: 8
Grafika: 8
Ocena ogólna: 8

2 komentarze:

  1. Przeczytałam z zaciekawieniem ten post :) Chyba najbardziej z opisu podoba mi się Houfuku Kanojo to Koukatsu Kareshi. Jak raczej nie gustuje w romansach to przy ogólnej szarości, zimie, pandemii itd. przyda się trochę niezobowiązującej rozrywki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można przeczytać, tym bardziej, że to tylko 1 tom :D Pozostałe również polecam, zwłaszcza Shinobi Quartet :3

      Usuń