Ariana dla WS | Blogger | X X

poniedziałek, 29 października 2018

[Inne] - Pierwsze wrażenia sezonu jesiennego 2018

Uwaga! Sezon na jesienną pluchę i zawieruchę uważam za otwarty! Nam, mieszczuchom, nie pozostaje nic innego, jak zrobienie dwulitrowego dzbanka herbaty, opatulenia się kocykiem i załączenie nowych serii anime, które niestety nie prezentują się tak atrakcyjnie jak w poprzednich sezonach. Ale nie ma, co marudzić! Znajdzie się kilka interesujących i przyjemnych dla oka serii. Jesteście gotowi? Zaczynamy!

Gaikotsu Shotenin Honda-san

Historia skupia się na codziennych perypetiach szkieleta, który jest sprzedawcą w księgarni.

Komedia z jedenastominutowymi odcinkami, która póki co sprawdza się jako przyjemny zabijacz czasu. O co chodzi z tymi dziwnie wyglądającymi sprzedawcami? Nie mam zielonego pojęcia, ale gdyby istniał taki sklep, z ciekawości bym zajrzała. Do tego nieważne, jak bardzo główny bohater próbuje zniechęcić widzów do pracy w księgarni, mimo wszystko z chęcią bym ją zaczęła z tak specyficznym towarzystwem. Gaikotsu Shotenin Honda-san przyjemnie się ogląda, szczególnie jeśli macie zapędy sadystyczne i lubicie popatrzeć sobie na zmagania sklepikarzy z książkami (przy dźwiganiu towaru niejeden kręgosłup pęka; Honda-san, gambare!).

Goblin Slayer

Młoda kapłanka, po zapisaniu się do gildii, wybiera się z równie niedoświadczonymi towarzyszami na swoją pierwszą misję - pozbycie się gniazda goblinów i uratowanie porwanych kobiet. Zadanie wydaje się proste, lecz niedługo po wstąpieniu na teren potworów dwójka z poszukiwaczy przygód zostaje zamordowana, jedna z nich zgwałcona, a młoda kapłanka niespodziewanie uratowana przez mężczyznę w zbroi, który znany jest z tego, że bierze jedynie misje związane z goblinami. Jest to historia o zemście dokonywanej przez Goblin Slayera.

Nie będzie zaskoczeniem, gdy powiem, że oczekiwania względem tej serii były naprawdę wysokie - zwłaszcza dla tych, co mangi nie czytali. Po pierwszym odcinku, owszem, zszokowała mnie brutalność (te gwałty, brak litości, krew i rozpacz), dlatego pomyślałam sobie: "Wow, chyba rozumiem, skąd ten szał ostatnimi czasy". W końcu niewiele jest serii fantasy, które nie boją się wprowadzać oburzających, bulwersujących wątków, wcale nieprzypominających te bajkowe, radosne isekaie. Po pierwszym epizodzie byłam w stanie przypuszczać, że Goblin Slayer stanie się faworytem tego sezonu. Jednak po drugim odcinku mój zapał trochę przygasł, a po trzecim to już w ogóle stwierdziłam, że jeśli historia się nie rozkręci, nie ukaże przemiany głównego bohatera oraz nie zaprezentuje jakiegoś przełomu, to będzie niczym więcej jak dobrym anime z kategorii: "Jak skutecznie zabijać gobliny? Poradnik od A do Z. Autor: Goblin Slayer". Mam nadzieję, że seria czymś jeszcze zaskoczy. Ponadto uprzedzam, że po tym anime zaczniecie inaczej patrzeć na te małe, pozornie słabe potworki.

Golden Kamuy 2

Drugi sezon gorączki złota!

Jak można było zauważyć, w podsumowaniu sezonu wiosennego uznałam za najlepsze anime Golden Kamuy, a ponadto najlepszymi bohaterami okazali się Sugimoto oraz Asirpa. I nie ma w tym nic dziwnego. Niniejsza seria zachwycała swoją niebanalną, oryginalną historią, specyficznym poczuciem humoru oraz sympatycznymi, różnorodnymi bohaterami (nie wspominając o tym nieszczęsnym CGI niedźwiedziu, który zapadł w pamięci nam wszystkim). Na szczęście na kontynuację nie czekaliśmy długo. Oto nadeszła. Z nowymi dziwacznymi postaciami, lecz w dalszym ciągu skupiająca się na szukaniu ukrytej góry złota. Jestem na tak dla Golden Kamuy.

Irozuku Sekai no Ashita kara

Siedemnastoletnia Hitomi pochodzi z magicznej rodziny, jednak sama z jakiegoś niewyjaśnionego powodu nie przepada za korzystaniem z czarów. Jej zaniepokojona babcia, wielka czarownica, postanawia wysłać ją do przeszłości, do 2018 roku, mając nadzieję, że właśnie tam Hitomi zacznie cieszyć się życiem, a jej świat znowu nabierze kolorów.

Tak właściwie, kiedy zaczynałam tę serię, nie wiedziałam, czego się spodziewać (wciąż nie wiem). Po pierwszych odcinkach dostałam dziewczynę widzącą świat na szaro, zniechęconą do czarów, która trafia do przeszłości i jakimś cudem się w niej odnajduje, do tego otrzymałam wątek podróży w czasie i magię, która nawet w przeszłości (w 2018 roku) jest czymś znanym i nie aż tak szokującym. Na szczęście nie ma tu żadnej walki z demonami, czy z innymi czarownicami, co zazwyczaj wymaga się po seriach z magią jako elementem świata. Irozuku Sekai no Ashita kara jako okruchy życia podobne do Flying Witch, skupia się na zagubionej dziewczynie, która poznając nowych ludzi, zaczyna na nowo cieszyć się życiem. Nie jest nudno, grafika wydaje się póki co ładna i historia wydaje mi się ciekawsza niż ta przedstawiona we Flying Witch. Myślę, że można dać tej serii szansę.

Kaze ga Tsuyoku Fuiteiru

Wszystko ma swój początek od kradzieży jedzenia ze spożywczaka. Kakeru jako wytrenowany biegacz bez problemu ucieka przed sklepikarzem, jednak tuż za nim podąża na rowerze nieznany chłopak, który zamiast go złapać, pyta: "Czy lubisz biegać?". Po tej akcji Kakeru trafia do budynku ze specyficznymi mieszkańcami. Każdy różny, ale połączyć ma ich jedno - wystartowanie w jednym z najpopularniejszych biegów maratońskich, Hakone Ekiden. Jak na to zareagują ludzie, którzy z bieganiem nie mają nic wspólnego? Czy demonicznemu Haijiemu uda się ich zmanipulo... znaczy przekonać? I czy Książę, mangopochłaniacz, pobiegnie w stylu wyzwolonego motyla? Przekonajcie się sami!

Kiedy fani sportówek słyszą o serii o bieganiu, pierwsze skojarzenie, jakie im przychodzi do głowy to zapewne: Prince of Stride. Nieszczęsna bajka, która prawdopodobnie miała być odpowiedzią na Free, lecz coś jej pod drodze nie pykło i wyszło z tego dno fabularne z bishami. Ale nie załamujmy się! Oto po dwóch latach narodziła się nowa nadzieja dla sportówki z biegaczami! Kaze ga Tsuyoku Fuiteiru, czyli anime studia: Production I.G, które wie, jak powinny wyglądać serie sportowe (Haikyuu!!, Kuroko no Basket, Ballroom e Youkoso). Otrzymujemy rozbudowane, interesujące, różnorodne i studiujące na uniwersytecie postacie, fabułę nieskupiającą się jedynie na bieganiu, ale też na codzienności, humor oraz demonicznego Haijiego (ten facet to złoto i bae). Kaze ga Tsuyoku Fuiteiru oczarowuje, zapewnia dobre widowisko i już po trzech odcinkach darzę sympatią czterech bohaterów (jak na mnie to całkiem dużo). Nie zastanawiajcie się, tylko natychmiast włączcie pierwszy odcinek! Naprawdę warto.

Seishun Buta Yarou wa Bunny Girl Senpai no Yume wo Minai

Licealista Sakuta Azusagawa pewnego dnia spotyka w bibliotece dziewczynę przebraną w strój króliczka, której nikt inny nie jest w stanie dostrzec. Jak się później okazuje, dziewczyna jest znaną gwiazdą i jego starszą koleżanką ze szkoły, cierpiącą na syndrom dojrzewania. Sakuta postanawia jej pomóc tak, jak niegdyś pewna dziewczyna pomogła mu w uporaniu się z jego syndromem.

Po pierwsze dziewczyna przypominająca główną protagonistkę z YahariOre (nie tylko wyglądem, lecz także charakterem). A po drugie dzieciaki przeżywające dziwne rzeczy na miarę Kokoro Connect. Takie były moje pierwsze skojarzenia po zobaczeniu pierwszych odcinków, lecz nie znaczy to, że jestem jakoś zawiedziona przez te podobieństwa. Niniejsza seria wprowadza wątki nastolatków nieradzących sobie z własnymi problemami i te problemy przeobrażają się w nadprzyrodzone dziwactwa (prawie jak w Bakemonogatari, he he, kolejne podobieństwo). Mimo wielu powielanych schematów ogląda się to dobrze, relacja między bohaterami jest śmiechowa, fajnie, że wspomniano o Kocie Schrodingera i że ogólnie bohater szuka rozwiązań także w świecie nauki. Do tego charakter Sakuty i jego szczerość aż do bólu, która także przypomina mi postaci z innych serii, uważam za udane. Seishun Buta Yarou... owszem, jest budowane na schematach, ale z ogromnym zainteresowaniem śledzi się dalsze poczynania bohaterów. Jeśli chcecie się zrelaksować i pośmiać jest to seria dla Was.

Sono Toki, Kanojo wa.

Seria prezentuje cztery historie kobiet w różnym wieku. Ich radość oraz niepokój związane z rozkwitem miłości.

Kolejna krótkominutówka (odcinki po trzy minuty). W zasadzie nic specjalnego, takie to nijakie i jedyne, czym się wyróżnia to słabo zanimowanymi kadrami, które są bardzo ładnie narysowane. Historie bohaterek podchodzą pod schematy i niczym nie zaskakują ani nie wzruszają.

Tensei shitara Slime Datta Ken

Kiedy Mikami Satoru ginie w Japonii w czynie heroicznym, zostaje zreinkarnowany w nowym świecie jako... szlam. Lecz nie byle jaki szlam! Tylko szlam z bardzo przydatnymi zdolnościami, które zapewniają mu ogromną moc i wiele możliwości. Przyjmując nowe imię, Rimuru Tempest, wyrusza w podróż, by zbadać ten nowy fantastyczny świat.

Co sezon, to nowe isekai, ale ja się cieszę, bo jest to jeden z moich ulubionych gatunków - bez względu na schematyczność, zawsze przyjmuję te serie z otwartymi ramionami. Podobnie jest z Tensei shitara Slime Datta Ken, które wydaje się oferować nam coś oryginalnego - bohatera odrodzonego jako szlam, smoka tsundere i potwory będące czymś więcej niż istotami do pokonania/zabicia, by protagonista mógł zdobyć doświadczenie. Póki co seria bardzo mi się podoba, głównie z tego względu, że jest wiele śmiechu i wprowadza świeże, nieschematyczne rozwiązania. Jestem ciekawa odkrywanego świata oraz rozwoju Rimuru. Na dzień dzisiejszy jest to jedna z moich ulubionych serii tego sezonu.

Tokyo Ghoul:re 2

Kontynuacja Tokyo Ghoul:re.

Będę szczera i powiem, że jakoś specjalnie nie oczekiwałam drugiego sezonu TG:re. Pierwszy nie zachwycił graficznie, akcja wlokła się niemiłosiernie, pojedynki były bezemocjonalne i bezsensowne, a Kaneki... cóż, Kanekiego trzeba kochać, ponieważ to takie kochane białowłose, szurnięte biedactwo. I oto nadeszła chwila kontynuacji. Załączyłam pierwszy odcinek i... czyżby było jeszcze gorzej? Pierwszy epizod sprawił, że pogubiłam się we wszystkim. Nie wiedziałam, co się dzieje, co kto robi, gdzie się podziała ekipa Sasakiego, dlaczego Eto żyje, dlaczego Kaneki nie walczy jeszcze z Arimą (poniekąd tak się skończył pierwszy sezon, na obietnicy ich walki). Byłam w kropce, aż do pojawienia się wspomnianego pojedynku. I ogólnie rzecz biorąc strasznie ciężko się ogląda tak złą adaptację mangi. Jest słabo, bardzo słabo, nawet Kaneki tego nie ratuje. Czuję, że oglądanie tego będzie męczarnią, ale i tak obejrzę całość. Pójdę w zaparte i obejrzę.

Zombieland Saga

Typowy poranek normalnego licealnego życia Sakury - obejrzenie video z jej ulubionymi idolkami, przebranie się w mundurek, zabranie ze sobą śniadania i optymistyczne nastawienie, że wszystko w jej życiu dopiero się zaczyna. Dlaczego? Bo jest młoda i całe życie przed nią - tak sądzi, w to wierzy. Do czasu, gdy wychodząc z domu zostaje potrącona - siejącą postrach w innych anime - ciężarówką, a jej życie się kończy. Jednak nie ma co rozpaczać. Sakura po niedługim czasie się budzi i odkrywa, że znajduje się w opuszczonym starym domu z dziewczynami-zombie. Ponadto ona sama jest zombie. A ponadto ponadto zostały zombie prawdopodobnie przez ekscentryka, który teraz im każe zostać idolkami Sagi, prefektury Japonii. Czy Sakura i reszta zgodzą się na ten poroniony pomysł?

Gdybyście widzieli mój atak śmiechu, gdy zobaczyłam pierwszą scenę potrącenia Sakury... Dawno się tak nie uśmiałam. Człowiek sobie myśli: "Hej, szykuje się kolejna straszna seria o zombie!", a dostaje najpierw potrąconą dziewczynę, a później grupę zombie-dziewczyn, które starają się zostać idolkami. I wiecie co? Ja kupuję ten pomysł. Zombieland Saga jest wyborną komedią i tak jak zasadniczo nie oglądam serii z idolkami, tą jestem zauroczona. Śmieję się co odcinek z perypetii tych biednych nieżywych dziewczyn. Chichram na widok ich szefa, któremu głos podkłada Miyano Mamoru, a on wie jak coś powiedzieć, by brzmiało zabawnie. I bawi mnie oglądanie tego anime, które niby zmierza w oczywistym kierunku, ale jak właściwie się skończy? Tego nie jestem w stanie przewidzieć. Innymi słowy: polecam, nawet jeśli nie przepadacie za zombie i idolkami. 

Moje faworyty:


Kaze ga Tsuyoku Fuiteiru

Tensei shitara Slime Datta Ken


A Wy, co w tym sezonie oglądacie i co polecacie?

2 komentarze:

  1. Tokyo Gholula oglądam z nowości na razie ^^

    Ale robiłam już przymiarki do sprawdzania innych tytułów do moich pierwszych wrażeń i prawdę powiedziawszy, chciałam się zabrać za zupełnie inne serie niż Ty. Ale to tym lepiej, że o tych dowiedziałam się od Ciebie i wgl coś będę o nich wiedziała ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak sprawdzisz inne serie, daj znać, czy są warte obejrzenia ;)

      Usuń