Ariana dla WS | Blogger | X X

niedziela, 23 kwietnia 2017

[Inne] - Pierwsze wrażenia sezonu wiosennego 2017

Co prawda jeszcze tydzień temu spadł śnieg i szlag trafił piękną wiosnę, kwitnące kwiatki i zieleniące się roślinki, ale niech Was to nie zmyli - przyszedł kwiecień, a wraz z kwietniem wiosna, a to oznacza wiosenny sezon anime! Zapraszamy do lektury naszych pierwszych wrażeń z rozpoczętych serii.


Animce oglądane przez Puchie [Jellyfish-chan]:


Boruto: Naruto Next Generation

Naruto to żywa legenda, jego przyjaciele to bohaterowie wojenni, którzy teraz muszą dbać o dobro wioski w zupełnie inny sposób - zajmując poważne stanowiska. Ten spokój nie pozostanie niezmącony, w końcu niełatwo być synem hokage, prawda? Boruto mając na pieńku ze swoim ojcem rozpoczyna własną przygodę w Akademii Ninja, a to oznacza niemałe kłopoty i wielkie przygody.
Myślałam, że może nie będę tego oglądać. Wiecie, dokończyłam Naruto i jakoś tak myślałam, że sobie odpuszczę, ponieważ kontynuacja na pewno będzie przesadzona. Jednak pierwsze dwie minuty odcinka mnie kupiły. Przypuszczam, że zanim fabuła dotrze do tego momentu, to czeka mnie jakieś tysiąc odcinków, ale i tak je obejrzę.
Przyznaję - niektóre elementy już teraz, po trzech odcinkach widzę, że są przesadzone i wiem, że będzie tylko gorzej. Jednak są też takie rzeczy, które mnie szczerze rozczulają. Cudownie jest widzieć ukochane postacie jako dorosłe oraz widzieć pewne podobieństwa i smaczki (mam na myśli rodzina Nara to po prostu cudeńko).

Fukumenkei Noise

Nino uwielbia śpiewać - ten talent sprawił, że poznała dwie niesamowite osoby. Ten talent sprawił, że dwukrotnie musiała się pożegnać. A jednak nie poddaje się, wierzy, że Yuzu oraz Momo gdzieś tam są, że pewnego dnia ponownie ich spotka i znowu będą się przyjaźnić. Liczy, że jej głos ich dosięgnie.
Dość dawno temu zaczęłam czytać mangę, ale przerwałam - pewnie z braku czasu albo tłumaczeń kolejnych rozdziałów. W każdym razie informacja o powstaniu anime mnie mocno zaciekawiła. Bo jakby na to nie patrzeć: w mandze wszystkie postacie zachwycały się niesamowitą barwą głosu Nino. Byłam niezwykle ciekawa, jak podoła temu seiyuu głównej bohaterki. I cóż, ocena jest kwestią indywidualną. Jednak na pewno będę oglądać tę produkcję dalej, ciekawa losów bohaterki i jej przyjaciół (tym bardziej, że z mangi już za wiele nie pamiętam).

Renai Boukun

Był Death Note, a teraz pora na równie niebezpieczne narzędzie... Kiss Note. Osoby, które zostaną tam wpisane, gdy w końcu się pocałują, zostaną związane głębokim uczuciem do końca swojego istnienia. Guri to anioł, który odpowiada za ten notes i... budzi pewne niepokoje (to fanka cosplayu i yaoistka, która łączy ludzi w pary losowe). W końcu doprowadza do powstania związku, w który zostają zamieszane (włącznie z nią) cztery osoby. A to nie może skończyć się dobrze.
Zaczęłam to oglądać po części z ciekawości. I szybko się wciągnęłam, ponieważ przedstawiona historia jest dość komiczna. Postacie reprezentują pewne schematy, stąd jedną z osób w związku jest... yandere. W każdym razie historia na pewno będzie pełna gagów sytuacyjnych, których już nie mogę się doczekać.

Animce oglądane przez Powie [Ognista strzała-sama]:


Boku no Hero Academia 2nd season

W świecie, gdzie 80% populacji posiada supermoce, istnieje podział na złoczyńców i superbohaterów. Po dość niefortunnych wydarzeniach z pierwszego sezonu, gdzie bohaterowie ryzykowali życiem w walce z bardzo złym złoczyńcą, teraz muszą stawić czoła Festiwalowi Sportowemu, gdzie zwycięzca może być tylko jeden.
Po obejrzeniu trzech odcinków, zauważyłam jedną znaczącą rzecz: moja ekscytacja coraz bardziej wzrasta, a oczekiwania równie proporcjonalnie pną się w górę. Dobrze było powrócić do wspaniałych, acz niedoskonałych herosów oraz do Deku, który wciąż stara się uporać ze swoim mazgajstwem i potężną mocą. Jestem zachwycona, Bones wie co robi i czyni to doskonale, a mi pozostaje dzika rozkosz z oglądania i gorzki żal z co tygodniowego czekania. Boku no Hero Academia jest perłą tego sezonu.

Kenka Banchou Otome: Girl Beats Boys

Dziewczyna w przebraniu chłopca w męskiej szkole brutali, gdzie chodzi tylko o pobicie wszystkich i zostanie mistrzem pokemon... znaczy mistrzem brutali. Mega brutalem! Innymi słowy: co ja paczę? epizod pierwszy (bo zdarzy się to jeszcze kilka razy). Odcinki trwają po 8 minut, co jest zbawieniem. Bazuje na otome game - byłoby nice, gdyby nie było przesady. Bohaterka póki co ma trochę rozumu w główce i potrafi przywalić, per obronić się, dzięki czemu nie kwalifikuje się jako: Och, głupia, irytująca idiotka. Mam zastrzeżenia do facetów, jak na razie pojawiła się ich trójka i żaden tyłka nie urywa, ale pokładam nadzieję w chociaż jednym (tak, tym granatowłosym). Ogólnie Kenka Banchou Otome wydaje się nijakie, nudne i słabe. 

Quan Zhi Gao Shou

Ye Xiu jest profesjonalnym graczem internetowej gry Glory, która robi furorę w chińskim społeczeństwie. Znany jako Bóg Glory zdobył trzy razy pod rząd mistrzostwo i stał się legendą wśród innych graczy. Niestety przez pewne okoliczności bohater zostaje odesłany na roczną emeryturę, ale nie powstrzymuje go to przed rozpoczęciem kariery gracza od początku.
Moja pierwsza chińska bajka i jestem od dwóch odcinków zakochana. Może to przez to, że lubię klimaty związane z grami i przenikaniem się życia realnego z wirtualnym, a może dlatego, że bohater jest najpotężniejszym i najbystrzejszym kolesiem, a jak wiadomo cisi wszechmogący są najbardziej intrygujący. Anime nie zachwyca kreską i trochę ciężko przyzwyczaić się do chińskich rozmów, ale fabuła wydaje się cudowna. Nie mogę się doczekać, aż Ye Xiu pokaże, że zdobył miano mistrza nie bez przyczyny. Polecam! Trzeba zobaczyć!

Rokudenashi Majutsu Koushi to Akashic Records

Sistina i Rumia uczęszczają do magicznej akademii. Pewnego dnia w drodze do akademii napotykają dziwnego, chyba zboczonego faceta, który później okazuje się ich zastępczym nauczycielem. Jako profesor sprawdza się równie okropnie co jego charakter - jest tak leniwy, że nie chce mu się nauczać, a do tego tak arogancki, że drażni każdego z uczniów. Nie straszne mu żadne groźby o zwolnienie, bo jak sam stwierdził: wyszłoby mu to na dobre. Jak Sistina i Rumia poradzą sobie z problemem krnąbrnego nauczyciela?
Rokudenashi Majutsu Koushi to Akashic Records, czyli anime, które pierwszymi dwoma odcinkami kupiło mnie, a dokładniej: kupił mnie nauczyciel. Nie ma tu nic nowego: magiczna akademia, skąpe mundurki, magia wszelkiego rodzaju i miejscowy głupek, którego nie da się znielubić. I to właśnie on zapewnia dobre show i to właśnie ze względu na niego będę oglądać tę serię. Schematyczność trochę razi, zaś drażnić może Sistina ze swoją upierdliwością, którą roztacza dokoła, do Rumii nic nie mam, ale ta Sistina... Nie spodziewam się niczego wielkiego od kiedy zobaczyłam trzeci odcinek, który wytłumaczył mi prawie cały sens tej serii, a do tego niemiłosiernie wymęczył - nawet miejscowy głupek-nauczyciel nie pomógł przy wielkiej dawce dennych walk. Obawiam się, że im dalej w las, tym coraz większa wycinka, czyli Rokudenashi może okazać się przeciętniakiem.

Room Mate

Co ja paczę? Epizod drugi. Klaps! Główna bohaterka, widz, przyjeżdża do pewnej posiadłości, gdzie ma być zarządcą. Mieszka tam trójka przystojnych facetów, którzy chcą z nią utrzymać przyjacielskie stosunki... (Kto w to uwierzy?!). Kolejna krótkometrażówka, tym razem czterominutowa i szczerze powiedziawszy pierwszy odcinek i te cztery minuty były tak męczące, że myślałam, że umrę z nudów. Jest to coś na kształt Poduszkowych chłopców (Makura no Danshi), ale tam przynajmniej byli ciekawi faceci! Bardziej różnorodni! Przystojniejsi! Sztampowi, ale i śmieszni! A tutaj to jedyną ciekawą rzeczą jest ending, gdzie siedzą na kanapie, a im ubrania nagle znikają. Znikają dzięki magicznemu proszkowi! Room mate - pożywka dla zmęczonego mózgu.

Sekai no Yami Zukan

Co ja paczę? Epizod trzeci. Szok! Szok? Po tym jak zjechałam Yami Shibai w moich myślach i trochę w podsumowaniu sezonu zimowego (bo na głos jeszcze nikomu się nie wyżaliłam), postanowiłam uważniej dobierać sobie anime ze strasznymi historyjkami. Zauważyłam w zapowiedziach, że szykuje się nowy horrorek, Sekai no Yami Zukan, i pomyślałam: O, może przełknę gorzki żal po Yami Shibai. No i obejrzałam pierwszy odcinek. Zaczynał się... spoko. Naprawdę. Nudno, ale spoko. I kiedy dotarłam do wytłumaczenia, do czego wymyka się jego żona (jego - głównego bohatera pierwszego odcinka) i kiedy pokazali mi, co się z nim i z nią stało, pomyślałam: spokojnie, to pierwszy odcinek, to dopiero pierwszy odcinek. Włączyłam drugi tydzień później. O! Historia chłopca i bałwana. Jeeeej jak słodko... eeeeeeeeeeh? Stwierdziłam: co za gunwo! Sprawdziłam co to za studio, sprawdziłam co to studio wydało i zobaczyłam: Yami Shibaie. Badum-Tss. Ach. No tak. To wszystko wyjaśnia...

Shingeki no Kyojin Season 2

Czy mnie oczy nie mylą? Czy to Koutetsujou no Kabaneri sezon drugi? NIE! Nie, toż to Atak Tytanów, na który czekaliśmy cztery lata! Jest, w końcu się pojawił, ale dlaczego tylko z dwunastoma odcinkami...? Czy to znaczy, że trzeci sezon pojawi się za kolejne cztery lata...? <chlip, chlip> Ach, nieważne! Cieszmy się póki co i tymi dwunastoma majstersztykami, które przypominają nam, dlaczego świat Shingeki no Kyojin jest tak piorunująco przerażający. Kolejna perła wiosennego sezonu, hit nad hitami, dorównuje klimatem swojemu poprzednikowi i miażdży nas strachem przed nowymi niewiadomymi. Prawdopodobnie w końcu wyjaśni się, skąd się biorą tytani (marzenie o dowiedzeniu się, co kryje piwnica, wciąż aktualne). Trzymam się nadziei, że zbyt wielu głównych bohaterów nie umrze, ale kto wie, jakim sadystą jest autor... Nie pisząc więcej: jestem zachwycona, przy każdym odcinku czuję dreszcze i ciarki ze strachu i te cztery lata oczekiwań poszły niemal w niepamięć. Wit studio - oby tak dalej!

Souryo to Majiwaru Shikiyoku no Yoru ni...

Co ja paczę? Epizod czwarty. Coooo? Już czwarty?! Souryo to Majiwaru, czyli brudny romans o zakochanej w kapłanie dziewczynie, gdzie ich relacja w żadnym przypadku nie jest niewinna... Krótkometrażówka (coś te krótkometrażówki w tym sezonie są dla mnie straszną zadrą), która wygląda jakby skupiała się jedynie na relacji erotycznej głównych bohaterów. Fabuła jest płaska jak deska, bohaterowie nijacy i nie sądzę, żeby rozwinęło się to w jakiś ciekawszy sposób.

Animce oglądane wspólnie:


Alice to Zouroku
Według Puchie [Jellyfish-chan]:
Sana posiada niezwykłą zdolność, która umożliwia jej tworzenie wszystkiego, co tylko sobie wyobrazi. Jednak takie jak ona przetrzymuje się w specjalnym ośrodku, gdzie na dzieciach przeprowadza się okropne badania. Szczęśliwie blondynce udaje się uciec i zamieszkać ze staruszkiem, który nienawidzi mieszać się w kłopoty oraz zawiłe sytuacje.
Co prawda grafika nie jest w żadnym stopniu zachęcająca. Wygląda dość marnie, ale główna bohaterka jest urocza, staruszek, który zajmuje się Saną zabawny, a historia wydaje mi się intrygująca. W związku z tym na pewno dam temu anime szansę i zobaczę, co ciekawego z tego wyjdzie. Wierzę, że historia ma potencjał na bycie oryginalną.

Według Powie [Ognista strzała-sama]:
Historia ma potencjał, ale pierwszy odcinek trwający czterdzieści minut był dla mnie z lekka męczący. Akcja, niby dynamiczna, wlokła się jak ślimak i nie emocjonowała, główna bohaterka plus te dwie siostry, co się pojawiły, wydawały się irytującymi dzieciakami - a ja do takich dzieci nie mam cierpliwości. Jedyną interesującą postacią wydaje się tytułowy Zouroku, staruszek z charakterkiem, który nie daje sobie w kaszę dmuchać. Mimo wszystko dam tej serii szansę, mając nadzieję, że rozwinie się to w bardziej dramatyczny, a nie abstrakcyjny sposób.

Re:Creators

Według Puchie [Jellyfish-chan]:
Postacie z anime, mang istnieją naprawdę. Tylko nie w naszym świecie. Mają własne intencje, a twórcy są dla nich bogami.
Przyznam szczerze, że zainteresowałam się tą produkcją ze względu na polecenie Powie. I chociaż po dwóch odcinkach mnie nie wciągnęło, to sam pomysł wydaje mi się na tyle intrygujący, że na pewno dam temu anime szansę. Dlatego postaram obejrzeć się całość do końca, a kto wie - może z czasem akcja się rozkręci i sprawi, że będę zafascynowana Re:Creators.

Według Powie [Ognista strzała-sama]:
Kolejna seria, która pomysłem zachwyca, intryguje i pobudza wyobraźnię. Muzyka jak i grafika stoi na wysokim poziomie (no w końcu Sawano Hiroyuki wykonuje kolejny epicki kawałek). Nie mogę się doczekać dalszego przebiegu fabuły i rozwoju głównego bohatera, który z pozoru wydaje się przypadkowym Kowalskim, lecz jak to zwykle bywa okaże się Kimś. Kim? Mam nadzieję, że jakimś wszechmocnym koksem. Oryginalne anime z potencjałem!

Shingeki no Bahamut: Virgin Soul

Według Puchie [Jellyfish-chan]:
Oglądając pierwszy odcinek próbowałam sobie przypomnieć, czego dotyczył pierwszy sezon. Powoli, stopniowo przypominałam sobie poszczególne elementy, rozpoznawałam postacie z poprzedniego sezonu i łączyłam ze sobą wątki. Co pamiętam z Shingeki no Bahamut: Genesis, to fakt, że bardzo mocno wciągnęłam się w historię głównych bohaterów, śmiałam się z nimi i ekscytowałam dalszymi wydarzeniami (dodatkowo opening był dobry). Dlatego na pewno muszę dalej przyglądać się tej produkcji i nie porzucę drugiego sezonu.

Według Powie [Ognista strzała-sama]:
Sezon wiosenny zostanie zapamiętany jako sezon z epickimi kontynuacjami: Boku no Hero Academia, Shingeki no Kyojin, Boruto i w końcu Shingeki no Bahamut. Pamiętałam zakończenie pierwszego sezonu i miałam cichą nadzieję, że wielki powrót Amiry... a zamiast tego otrzymujemy nową, bardzo podobną do Amiry, bohaterkę, która, co zastanawiające, ma podobne cechy, co poprzednia główna bohaterka. Akcja rozgrywa się kilka lat po pokonaniu Bahamuta, pojawiają się stare postaci i te nowe, czuć napięcie oraz widać, że szykuje się coś wielkiego. Anime wydaje się dorównywać swojemu poprzednikowi, a może nawet szykuje jakąś ogromną niespodziankę. Polecam, polecam, polecam.

A Wy? Macie swoich ulubieńców? Co jeszcze byście nam polecili?

3 komentarze:

  1. Ostatnimi czasy jakoś ponownie zaczęłam czuć chętkę do animców. Może to przez to, że w końcu mamy II sezon SnK? XD Poza tym oglądam Boruto i Fukumeki, czy coś jeszcze? Się obaczy. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie nie widzę nic, co by mnie zachęcało do obejrzenia, ale może to i dobrze, bo coraz mniej czasu...

    OdpowiedzUsuń