TYTUŁ: Bungou Stray Dogs
ROK: 2016
STUDIO: Bones
LICZBA ODCINKÓW: 12
GATUNEK: Akcja, Komedia, Super moce
OPIS SERII:
Atsushi Nakajima to osierocony chłopak, który uznany za nieprzydatnego, beznadziejnego i niepotrzebnego zostaje wyrzucony z sierocińca. Od tej pory ma wrażenie, że śledzi go tajemniczy Tygrys, który stoi za serią napadów w mieście. Kiedy przymiera głodem w okolicy rzeki ratuje przed utopieniem niedoszłego samobójcę ekscentryka Osamu Dazaiego. Okazuje się, że jest on detektywem, który poszukuje tajemniczego Tygrysa. Dazai razem ze swoim wspólnikiem Doppo Kunikidą oraz Atsushim biorą się za śledztwo. Przez zbiegi okoliczności osierocony chłopak dołącza do agencji.
FABUŁA:
Sam pomysł zapowiadał się bardzo dobrze, coś przyciągnęło mnie do tego anime i kiedy się za nie wzięłam, to nie potrafiłam się oderwać. Na ten stan złożyło się wiele czynników dzięki którym byłam w stanie przymknąć oko również na frustrujące widza mankamenty.
Przede wszystkim podobał mi się sam pomysł. Agencja detektywistyczna gromadząca ludzi z nadzwyczajnymi mocami, osierocona postać, która zaczyna tam pomagać. Niby brzmi dosyć typowo, a jednak miało w sobie coś, co mnie uwiodło. Jest walka z jakimś złem (w tym przypadku mowa o Mafii Portowej), wielkie tajemnice, poboczne historie, które składają się na całą historię.
Podobało mi się, że oprócz głównego wątku pojawiają się też poboczne elementy (Lazurowy Król), które wydaje mi się, że mogą być znaczące w przyszłości. I mimo że wątek Lazurowego Króla był przerywnik od właściwej historii, to byłam z niego zadowolona. Wydaje mi się, że jeszcze wiele rzeczy można tutaj rozwinąć, pokazać i liczę, że w następnym sezonie zostanie to przedstawione.
Humor w tym anime jest niesamowity. Przez większość czasu się śmiałam, widząc zabawne dialogi czy gagi sytuacyjne. Większość postaci ma swoisty wydźwięk humorystyczny, doskonałym przykładem jest Dazai ze swoim zamiłowaniem do popełnienia samobójstwa. Na sukces komediowy składa się również grafika, która pozwoliła na przedstawienie mimiki bohaterów w przezabawny sposób. Trzeba przyznać, że poczucie humoru jest ogromną zaletą anime.
Oczywiście Bungou Stray Dogs nie jest idealne. Przede wszystkim nie podobała mi się swoista nieśmiertelność głównych bohaterów. Mam świadomość, że w Agencji znajdowała się niesamowita uzdrowicielka, jednak wydaje mi się, że jeszcze przed dotarciem do niej niektóre osoby powinny dawno wąchać kwiatki od spodu. Wyobraźcie sobie scenę w której główna bohaterka obrywa około sto razy w plecy z pistoletu maszynowego. Jedyną formą ochrony był mundurek szkolny, a jednak pociski nie przeszły na drugą stronę. Dziewczyna pada nieprzytomna na ziemię, jednak szczęśliwie da się ją uratować, mimo wykrwawiania się przez pewien czas. Takiego szczęścia nie mają jednak mniej ważne postacie, które padają jak muchy.
Uważam też, że finalna walka była zbyt przesadzona. Ponownie wiąże się to z nieśmiertelnością bohaterów, którzy są w stanie znieść wszystko - nieważne, ile razy obrywają. Przy wspomnianej walce miałam ochotę walić głową o blat.
Niestety wielokrotnie elementy fabularne, detektywistyczne wątki i zagadki były bardzo łatwe do rozgryzienia. Wielu aspektów można się z łatwością domyślić już niemal na samym początku. Dotyczy to wyników walk, "kto jest zabójcą", rozwiązywania przestępstw czy odkrycia przeszłości bohaterów. Ten stan, że wiedziałam coś jeszcze zanim to pokazano towarzyszył mi przez wszystkie odcinki. A jednak nie było to na tyle kłopotliwe, abym chciała porzucić serię, wręcz przeciwnie! Na pewno obejrzę drugi sezon, który pojawi się jesienią.
BOHATEROWIE:
Humor jest ogromnym atutem tej serii. A co go tworzy? Bohaterowie! Barwne, ciekawe postacie, różne od siebie, charakterystyczne i zapadające w pamięć. Myślę, że dzięki temu Bungou Stray Dogs zapunktowało, bo niektórych osób po prostu nie da się nie lubić.
Atsushi chociaż momentami mógłby wydawać się trochę depresyjny (mam wrażenie, że ostatnio jest jakaś moda na wrzucanie skrzywdzonego, smutnego chłopca jako głównego bohatera), to pomijając chwile załamania był ciekawy. Głównie ze względu na to, że walczył z przekonaniami innych dotyczącymi jego osoby. Chociaż wszyscy powtarzali mu, że jest nic nie warty, on i tak stawiał na swoim, walczył dalej i się nie poddawał. Wielokrotnie dzięki swojemu zakłopotaniu, dezorientacji i byciu wkręcanym przez znajomych okazał się zabawną postacią. Jednak myślę, że ja przede wszystkim zapamiętam go jako odważną osobę, która się nie poddaje, choć czasem mocno marudzi.
Danzai jest ulubieńcem Powie, która jest w nim szczerze zakochana i błogosławię ich relacji, o ile za szybko się wspólnie nie zabiją. No właśnie! Głównie ze względu na to, że mężczyzna zawsze był gotowy popełnić samobójstwo u boku pięknej kobiety sprawiał, że zawsze się uśmiechałam. Myślę, że on był głównym motorem napędowym w kwestii poczucia humoru i zabawnych scenek w Bungou Stray Dogs. To on najczęściej uczestniczył w śmiesznych scenach.
Poboczne postacie również są bardzo ciekawe, bystre i oryginalne. Głównie ze względu na to, że każdy jestem tam ekscentryczny. A przecież kto jest bardziej intrygujący od bandy ekscentrycznych, inteligentnych postaci?
GRAFIKA:
Na samym początku sądziłam, że jest ona naprawdę dobra. Plakat, pojedyncze kadry sprawiały, że myślałam sobie - to będzie coś. I ogólnie rzecz ujmując tak było. W końcu dostaliśmy ładnie narysowane postacie różniące się od siebie, całkiem niezłą animację, ale...
Ale czasami coś kulało. Zdarzało się, że postacie były za bardzo upraszczane, jeżeli nie było się głównym bohaterem często nie miało się również twarzy. Wielokrotnie mogłam dostrzec pewne potknięcia, które sprawiały, że zaczynałam grymasić. No bo jak to tak, że tutaj ktoś jest prawie jak bezkształtny manekin...? Jest to duży zarzut wobec Bungou Stray Dogs.
Niemniej nie mogę zapomnieć o mimice bohaterów. To ona wielokrotnie punktowała, sprawiając, że od razu można było się uśmiechać. W końcu co to byłby za wątek humorystyczny gdyby postacie wiecznie miały maski na twarzach? Dlatego też graficy się spisali, sprawiając, że gdy trzeba pokazać szok - szok jest. Dezorientacja również się pojawia. Kpiące uśmieszki, udawany smutek - wszystko gra i buczy.
MUZYKA:
Ilekroć słyszałam opening od razu myślałam o Kuroko no Basket - w końcu to ten sam wykonawca. Także gdyby w połowie czołówki zaczęły przelatywać piłki do koszykówki wcale nie uznałabym to za nic dziwnego (a to chyba kiepsko o mnie świadczy). Samo wykonanie graficzne jest fajne - widać energię, widać, że będzie się działo, spotkamy wiele walk i od razu w sumie poznajemy niemal wszystkich przeciwników. Cieszę się, że jednak nie każdy został zdradzony, bo nie byłoby niespodzianki. Melodia jest energiczna, żywa, pasuje do całego anime, więc nie mam jej nic do zarzucenia. Ending jest o wiele spokojniejszy, łagodny i raczej skupia się na wspomnieniach bohaterów, a nie na akcji. I zdecydowanie jestem większą fanką openingu.
PODSUMOWANIE:
Mimo że samej fabuły nie oceniam bardzo wysoko, bo zdarzały jej się absurdalne momenty oraz niezwykle przewidywalne, to sama seria była dobra. Historia i tak wciągała, bohaterowie byli po prostu niesamowici, poczucie humoru świetne, grafika całkiem niezła. I chociaż niektóre mankamenty mocno zgrzytają, to dalej sądzę, że Bungou Stray Dogs jest anime godnym polecenia, a ja na pewno będę wytrwale oglądać drugi sezon!
OCENA:
Ocena fabuły: 7
Ocena bohaterów: 9
Ocena grafiki: 7,5
Ocena muzyki: 7
Ocena ogólna: 7,5
Też kojarzę GRANRODEO głównie z Kuroko. :P Ending wydawał mi się trochę zbyt sentymentalny, choć samą piosenkę bardzo polubiłam.
OdpowiedzUsuńTeż miałam pisać recenzję, ale ostatecznie uznałam, że zaczekam na kolejny sezon. Ten wszechobecny humor był naprawdę świetny! No i oczywiście bohaterowie. Szkoda, że nie kojarzę lepiej japońskich pisarzy, może wyłapałabym wtedy z serii więcej odwołań (czy czegoś w tym stylu), a tak znałam tylko trzech i zauważyłam niewiele poza tym, że umiejętność Dazaia wzięła nazwę od jego ostatniej powieści.
Ja dowiedziałam się o tym, że są oni od autorów japońskich w okolicach 10 odcinka od Powie. Rozgryzłam dopiero tych amerykańskich - Lucy Maud Montgomery i Fitzgeralda. Także w przypadku japońskich niestety nic nie wyłapałam.
UsuńBungou jest fajne jeśli rozumiesz wszystkie nawiązania do autorów - ja znam tylko kilku, a są cudowne i błyskotliwe, a wszystko jest naprawdę fajnie zbudowane. Aż mi szkoda, że nie znam większości powiązań, ale chyba bardziej szkoda mi, jeśli ktoś w ogóle ich nie zna i nie jest w stanie się zorientować w jaki sposób zbudowana jest ta historia i dlaczego bohaterowie zachowują się tak, a nie inaczej.
OdpowiedzUsuńW literaturze japońskiej się nie orientuję, dlatego nawiązania załapałam jedynie w przypadku zachodnich twórców pod koniec serii. Wierzę, że znając powiązania uznałabym bohaterów za jeszcze ciekawszych, ale i bez tego są dla mnie fenomenalni.
UsuńJestem pewna, że kiedyś wydadzą u nas mangę :D Skoro zagadki są łatwe do rozwiązania, to nie wiem, czy by mi się spodobało, mysza przewidziała, kto będzie mordercą w ,,I nie było już nikogo" oraz w ,,Zabójstwie Rogera Ackroyda" XD
OdpowiedzUsuńFaktycznie, ten wykonawca tak już kojarzy mi się z Kuroko, że w pewnym momencie op serio mam wrażenie, że zaraz wejdzie Aomine z piłką XD
Miło byłoby zobaczyć tę mamgę u nas. Na tyle na ile orientuję się w Twoich upodobaniach mangowych mam wrażenie, że tajemnice nie byłyby dla Ciebie satysfakcjonujące, ale o tym najlepiej jak sama się przekonasz.
UsuńJakby wyskoczył to nawet by mnie to nie zdziwiło!