TYTUŁ: Perfect Blue
ROK: 1998
STUDIO: Madhouse
STUDIO: Madhouse
CZAS TRWANIA: 80 minut
GATUNEK: Psychologiczne, Dramat
OPIS FILMU:
Życie idola nie jest takie proste jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Ciągłe bieganie wte i wewte, udzielanie wywiadów, spotykanie się z fanami, szukanie nowych kontraktów o występowanie czy to w telewizji, czy na estradzie, dbanie o wygląd, o styl oraz sposób prezentowania się w świecie; unikanie skandali, ograniczanie się w przyjemnościach i ciągłe wspinanie się po drabinie sukcesów. Idol ma ciężki los. A jeszcze cięższy staje się, kiedy musi być zawsze na baczności i strzec się zmór, jakimi są: psychofani.
Mima jest główną piosenkarką i gwiazdą zespołu CHAM!, to on ją ukształtował i zapewnił sławę oraz rzeszę fanów. Dlatego ogromnym szokiem dla wszystkich jest jej rezygnacja z zespołu i próba zabłyśnięcia w branży aktorskiej. Jedni przyjmują to obojętnie, inni z wyrzutem i niechęcią, a jeszcze są tacy, którym decyzja Mimy całkowicie się nie podoba - tak bardzo, że nawet będą chcieli coś na to poradzić. Niekoniecznie w miły i przyjazny sposób...
FABUŁA:
Jako osoba, która lubi sobie stawiać różne życiowe wyzwania (życiowe, czytaj: hobbistyczne) nie mogłam powstrzymać się przed próbą obejrzenia prawie wszystkich produkcji mojego ulubionego studia: Madhouse. Jak mi to idzie? Nawet zgrabnie. Szczególnie, gdy anime/film dotyczą psychologicznych i tajemniczych aspektów. A Perfect Blue jak najbardziej mi to zapewniło.
Choć ciąg wydarzeń jest prosty i niewymagający myślenia, to sprawa komplikuje się obserwowaniem historii z punktu widzenia głównej bohaterki, która im bardziej czuje się osaczona tym bardziej jej postrzeganie rzeczywistości się załamuje. Ten element, kiedy widz sam nie jest pewien co jest prawdziwe, a co jedynie wytworem wyobraźni Mimy jest najbardziej pociągający i fascynujący w tym filmie. Jako osoba, która do tej pory naoglądała się sporo psychologicznych filmów i anime - jedne lepsze, drugie gorsze - mogę stwierdzić, że znam już typowe schematy oraz zagrania reżyserów, by przewidzieć co jest prawdą a co iluzją. Tylko że Perfect Blue przysporzyło mi niemało kłopotów i sama do końca nie byłam w stu procentach pewna, co się dzieje w realnym świecie bohaterki.
To co wydało mi się doskonale dopracowane to właśnie popadanie Mimy w coraz większe zwątpienie i względne szaleństwo. Stopniowe ukazywanie jej zmian psychicznych: od roześmianego, niewinnego dziewczęcia do nieprzytomnej, czujnej i nieprzewidywalnej kobiety, sprawiło, że postać zaczęła niepokoić a zarazem zadziwiać jak to człowiek przez pewne zewnętrzne czynniki może się w krótkim czasie zmienić o sto osiemdziesiąt stopni. Poza tym scenarzyści nieźle to wykombinowali, żeby przedstawić wyniszczanie Mimy nie jedynie przez potencjalnego psychofana, ale również przez nacisk ze strony menadżerów i osób, które kierowały w każdym środowisku karierą dziewczyny. Jak stres i oczekiwania innych źle wpływają na psychikę? Można się przekonać po obejrzeniu niniejszego filmu.
Sprawa z psychofanem od początku wydawała się oczywista - byłam pewna kto to jest, widziałam jak postępuje i jakie są konsekwencje jego czynów. Tylko że... Prawdziwa jazda bez trzymanki rozpoczęła się, kiedy Mima miała pierwsze schizy i zaczęły się morderstwa osób z jej kręgu, bo to wtedy nasuwało się wiele pytań takich jak: czy to robota psychofana, czy może jednak kogoś innego...? A zakończenie! To dopiero był szok. Po prostu oglądałam i nie dowierzałam samej sobie, że nie wpadłam na takie rozwiązanie. Mało tego! Znowu nie byłam pewna, czy to się dzieje naprawdę, czy znowu mam do czynienia z halucynacjami dziewczyny.
Dobrym uczuciem podczas seansu była także niewiedza i niemożność przewidzenia na czym to wszystko się dokładnie skończy. Czy Mimie ktoś pomoże? Czy sama załatwi sprawę - a jeśli tak, to w jaki sposób? Czy może zaskoczą nas czymś innym? Jak już wspominałam: był szok i satysfakcja.
Choć ciąg wydarzeń jest prosty i niewymagający myślenia, to sprawa komplikuje się obserwowaniem historii z punktu widzenia głównej bohaterki, która im bardziej czuje się osaczona tym bardziej jej postrzeganie rzeczywistości się załamuje. Ten element, kiedy widz sam nie jest pewien co jest prawdziwe, a co jedynie wytworem wyobraźni Mimy jest najbardziej pociągający i fascynujący w tym filmie. Jako osoba, która do tej pory naoglądała się sporo psychologicznych filmów i anime - jedne lepsze, drugie gorsze - mogę stwierdzić, że znam już typowe schematy oraz zagrania reżyserów, by przewidzieć co jest prawdą a co iluzją. Tylko że Perfect Blue przysporzyło mi niemało kłopotów i sama do końca nie byłam w stu procentach pewna, co się dzieje w realnym świecie bohaterki.
To co wydało mi się doskonale dopracowane to właśnie popadanie Mimy w coraz większe zwątpienie i względne szaleństwo. Stopniowe ukazywanie jej zmian psychicznych: od roześmianego, niewinnego dziewczęcia do nieprzytomnej, czujnej i nieprzewidywalnej kobiety, sprawiło, że postać zaczęła niepokoić a zarazem zadziwiać jak to człowiek przez pewne zewnętrzne czynniki może się w krótkim czasie zmienić o sto osiemdziesiąt stopni. Poza tym scenarzyści nieźle to wykombinowali, żeby przedstawić wyniszczanie Mimy nie jedynie przez potencjalnego psychofana, ale również przez nacisk ze strony menadżerów i osób, które kierowały w każdym środowisku karierą dziewczyny. Jak stres i oczekiwania innych źle wpływają na psychikę? Można się przekonać po obejrzeniu niniejszego filmu.
Sprawa z psychofanem od początku wydawała się oczywista - byłam pewna kto to jest, widziałam jak postępuje i jakie są konsekwencje jego czynów. Tylko że... Prawdziwa jazda bez trzymanki rozpoczęła się, kiedy Mima miała pierwsze schizy i zaczęły się morderstwa osób z jej kręgu, bo to wtedy nasuwało się wiele pytań takich jak: czy to robota psychofana, czy może jednak kogoś innego...? A zakończenie! To dopiero był szok. Po prostu oglądałam i nie dowierzałam samej sobie, że nie wpadłam na takie rozwiązanie. Mało tego! Znowu nie byłam pewna, czy to się dzieje naprawdę, czy znowu mam do czynienia z halucynacjami dziewczyny.
Dobrym uczuciem podczas seansu była także niewiedza i niemożność przewidzenia na czym to wszystko się dokładnie skończy. Czy Mimie ktoś pomoże? Czy sama załatwi sprawę - a jeśli tak, to w jaki sposób? Czy może zaskoczą nas czymś innym? Jak już wspominałam: był szok i satysfakcja.
BOHATEROWIE:
Ogólnie pierwsze minuty filmu to było stwierdzenie: Mima jest cukierkową głupią i naiwną dziewczynką. No nie powiem, żeby jakoś z czasem jej inteligencja wzrosła, ale później da się ją znacznie bardziej polubić. Może to przez mój mały perwers do psycholi? Nieeee, mało prawdopodobne. Jednak, kiedy bohaterka jest przytłoczona całym swoim życiem, zachowuje się w nieprzewidywalny sposób i nie odróżnia snu od jawy, zyskuje moją sympatię. Tym bardziej, że w końcu w jakiś sposób zaczyna działać, a nie tylko kwękać o pomoc i współczucie.
Co do innych postaci to też są dobrze nakreślone pod względem charakteru i psychiki. Nie chcę spoilerować, więc powiem tylko, że motywy i spaczenie psychiczne głównego psychofana były jak najbardziej wiarygodne i znowu użyję tego słowa: zaskakujące. Moje czarne serce wręcz miłuje mózg tego psychola.
GRAFIKA:
Oczywiście najpierw powstało Perfect Blue (1998), ale zapewne, jeśli ktoś widział Paprikę (2006) to dostrzega podobieństwo w kresce. Jak na tamte czasy nie wydaje się zła, ma swoje uroki z przyciemnionym obrazem i z takim a nie innym miękkim rysowaniem postaci. Mimika dobrze funkcjonuje, chociaż brakuje jej swoistego pazura i ostrości, jakie towarzyszy nam w nowszych seriach, dlatego strach, szaleństwo, złość, radość wydają się nie aż tak wyraziste. Niestety muszę także wyżalić się na temat twarzy Uchidy (jeśli to naprawdę jest twarz...) - miała zapewne wywołać strach i pokazać w stereotypowy sposób jaki on jest zły, bo brzydki, ale mnie to coś wprawiło po prostu w konsternację i obrzydzenie. No, wybacz, Uchida. Życie nie było dla ciebie łaskawe.
Dodatkowo film ma swój stary, dobry klimat, jaki można spotkać kiedy ogląda się jakąś bajkę z dzieciństwa jak na przykład Scooby Doo na wyspie zombie - można poczuć tę melancholię i grozę bijącą z obrazu. Dlatego kreska tutaj przypadła mi do gustu i wywołała sentyment.
MUZYKA:
Tak naprawdę nie chciałam pisać o muzyce, bo nie zwracałam na nią uwagi oglądając. Jednak sprawiedliwie się przyznam, że pisząc tę opinię odsłucham soundtrack i bez problemu podzieliłam muzykę na dwie grupy. Pierwsza to cukierkowe rytmy o których pragnę natychmiast zapomnieć. A druga to psychodelia w czystej postaci. Myślę, że na uwagę zasługują przede wszystkim: Nightmare oraz Virtua Mima, które przyczyniają się do ciarek na skórze.
Sama piosenka końcowa - na napisach - również zalicza się do cukierkowych wymiocin, dlatego więcej na jej temat się nie wypowiem.
PODSUMOWANIE:
Perfect Blue jest dobrym przykładem filmu psychologicznego. Zawiera w sobie ten mrok, szaleństwo, tajemniczość i niepewność, co jest prawdą, a co zwykłym zwidem. Temat szkodliwych psychofanów został dopracowany i wystarczająco tutaj wykorzystany, by trafić do wyobraźni widzów, którzy nie mieli z tym nigdy styczności. Osobiście mam w dalszych planach ponowne obejrzenie i sprawdzenie jak za drugim podejściem odbiorę tę psychodelię, a Wam mogę jedynie polecić niniejszy tytuł i dać radę: nie wierzcie we wszystko co widzicie.
OCENA:
Fabuła: 6
Bohaterowie: 6
Muzyka: 5
Muzyka: 5
Grafika: 7
Ocena ogólna: 6
Tak bardzo chcę to obejrzeć, tak bardzo nie umiem się zmusić :<
OdpowiedzUsuńUwielbiam nazwę tego zespołu, jest taka swojska ;)
Do Madhouse mam nieograniczone zaufanie, głownie dzięki temu, jak pięknie zrobili swego czasu Death Note ;)
D: Czemu tylko sześć na końcu? Nasłuchałam się, że to dzieło życia Satoshi Kona, a tu proszę. Gusta jednak są różne. Do mnie nie przemawia na przykład wcale Ghibli.
Zmuszaj się bardziej do obejrzenia! Ale tak na serio najlepiej zabrać się za to, kiedy ma się ochotę na coś psychologicznego i tajemniczego. :D
UsuńUwielbiam Madhouse, cieszę się, że nie jestem jedyna (bo wielu vlogerów obrzuca jajami to studio). Chociaż nie wszystkie ich produkcje to perełki, odwalają kawał dobrej roboty.
Dałam 6/10, bo nie poruszyło aż tak mojego serca, jak właśnie produkcje Ghibli XD Może uznasz ten film za arcydzieło, a ja może za drugim podejściem bardziej docenię tę produkcję :3
Oglądałam to anime już dość dawno. Pamiętam, że naprawdę spore wrażenie wywarło na mnie to, w jaki sposób zostało przedstawione popadanie w szaleństwo głównej bohaterki, to, że widzowie również nie wiedzieli, co jest prawdą, a co jedynie wytworem wyobraźni.
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie najpiękniejszy i najbardziej dopracowany element :D O! I jeszcze ta niespodzianka w punkcie kulminacyjnym, której się nie spodziewałam :3
Usuń