Ariana dla WS | Blogger | X X

sobota, 26 marca 2016

[Recenzja anime] - "Divine Gate"

TYTUŁ: Divine Gate
ROK: 2016
STUDIO: Studio Pierrot
LICZBA ODCINKÓW: 12
GATUNEK: Akcja, Fantasy, Science-Fiction

OPIS SERII:

Dzięki Divine Gate trzy światy: ludzki, niebiosa oraz zaświaty zostały ze sobą połączone. Doprowadziło to jednak do chaosu, zamętu oraz licznych konfliktów. Aby naprostować rzeczywistość utworzono Radę Światów, a z czasem Divine Gate przeszło do legendy.

A jednak nie jest to do końca prawdą. Są ludzie, którzy zarzekają się, że faktycznie widzieli wrota. Co więcej mówi się, że ci, którym uda się przez nie przejść posiądą moc dzięki której będą w stanie przebudować świat. Grupa dzieciaków, która wiele straciła pragnie sięgnąć po tę moc, aby spełnić swoje największe marzenia.

Jednak po otwarciu bramy, co się zmieni: przeszłość czy przyszłość?


FABUŁA:

Oglądając to anime miałam wrażenie, że ktoś wyciągnął mi mózg z głowy posiekał go na plasterki, zmielił na paćkę i odłożył z powrotem na miejsce. Przez jakiś czas obawiałam się, że może to ze mną jest coś nie tak i ja po prostu nie dostrzegam geniuszu tego anime. Na szczęście wszystko ze mną - względnie - w porządku. Inni widzowie również nie wiedzieli, o co właściwie chodzi, co się dzieje i do czego zmierza akcja. (Naprawdę jeżeli ktoś z was to oglądał i pojął pokrętną logikę twórców, z miłą chęcią wysłucham wyjaśnień.)

Ogólnie mam wrażenie, że pomysł był nawet ciekawy. Nie do końca oryginalny, ale mogło z tego wyniknąć coś interesującego. Po dwóch odcinkach byłam szczerze zainteresowana tym, jak potoczy się akcja. Niestety potem było tylko gorzej... Mam wrażenie, że autor nie umie powiedzieć sobie "dość" i kiedy przychodził mu do głowy kolejny pomysł, to zamiast go przemyśleć po prostu wrzucał w fabułę. Dlatego mamy tutaj praktycznie wszystko i nic. Wątki, które kompletnie nie łączą się ze sobą, więcej pytań niż wyjaśnień i postacie, które pojawiają się niemal znikąd, aby po chwili po prostu umrzeć. Jakieś nawiązania do kultury światowej, króla Artura, Czarnoksiężnika z Krainy Oz, wymarłej religii, ludzi nauki i folkloru mieszają się ze sobą, aby rzekomo pokazać, że Divine Gate jest fajne i ciekawe.

W tym chaosie towarzyszy nam narrator. Twórca nie tylko chciał pokazać swoje genialne pomysły przez nawciskanie czego tylko się da do dwunastu odcinków, o nie! On chciał także pokazać głębię tego anime, drugie dno! Dlatego regularnie wtrąca nam się głos postaci, która ma pokazać, że ta kałuża jest jednak głębsza. Niestety nie jest.

Postacie w momentach, w których powinny to zrobić, nie używają swoich mocy, np. mamy pożar, gościa, który włada wodą - ale nie, niech się dzieciak w płonącym budynku spali. Podobne kwiatki pojawiają się jeszcze parę razy...

W rezultacie przez dwanaście odcinków ma się cichą nadzieję, że w końcu się coś wyjaśni. Ale niestety zakończenie tworzy furtkę do drugiego sezonu i w sumie nic nie tłumaczy, a jedynie sprawia, że ma się więcej pytań i zastanawia się: jak to do diabła jest możliwe?! 


BOHATEROWIE: 

Ach, ta oryginalność imion! Akane to chłopak o czerwonych włosach, który włada ogniem. Aoto ma niebieskie oczy i włada wodą. Midori to dziewczyna, która włada ziemią i jaki ma kolor włosów...? *dzyń, dzyń, dzyń!* Brawo! Zielony to poprawna odpowiedź! Wygrywasz Internety! Jak sobie to uświadomiłam, zaraz w pierwszym odcinku, przewróciłam oczami tak mocno, że niemal wypadły mi z orbit. Poważnie. Autorzy mogliby się troooszeczkę wysilić, nie sądzicie?

Pozostanę jeszcze na chwilę przy imionach. Podobało mi się to, że nauczycielki/opiekunki od poszczególnych żywiołów nazwano od istot z folkloru, które faktycznie były związane z danym żywiołem. Mam tutaj na myśli: Undine, Syphl, i Ifrit. To akurat było ciekawie rozegrane (to jeden z tych fajnych pomysłów, ale w rezultacie i tak nie za bardzo cokolwiek daje w stosunku do beznadziejnego ogółu).

Jak już przy fabule wspomniałam poznajemy tutaj szereg postaci, które są wzięte z kosmosu. Króla Artura i rycerzy Okrągłego Stołu, Czarnoksiężnika z Krainy Oz, Dorotkę, nordyckich bogów (najbardziej znaczący dla fabuły jest oczywiście Loki), Świętego Mikołaja, wspomniane wcześniej Undine, Syphl i Ifrit, jak również Pavlova czy Schrodingera. Istny miszmasz towarzyszki! Z jednej strony było to na swój sposób ciekawe, ale z drugiej wprowadziło ogromny chaos, bo wyglądało to tak, jakby wszystkie te postacie były wzięte no... znikąd. A ponieważ takich cudnych postaci nigdy za wiele, to autorzy dorzucili również maskotkę - Metabon - która w sumie nie wiadomo na co tu jest, po co i jaki jest cel jej istnienia. Ale jest - i co ja mogę?

Jeżeli chodzi o same postacie, to w pierwszych odcinkach, przyglądając się postaci Aoto można było popaść w depresję. Każda postać jest tutaj naznaczona przez los i każdy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki (nie, Oz nie maczał w tym palców) nagle sobie radzi ze wszystkimi problemami.

Ogólnie bohaterowie są dość głupi, wkurzający i niezbyt oryginalni. Jak dla mnie tutaj również, choć był potencjał, to zaprzepaszczono możliwość zrobienia czegoś lepszego.


GRAFIKA:

Nie kole w oczy, choć czasami widać, że są pewne drobne niedociągnięcia. Jednak jakby się tak nad tym głębiej zastanowić, przyjrzeć się i pooglądać poszczególne ujęcia, czy sceny walk, można powiedzieć, że nie jest tak źle! W gruncie rzeczy jest nieźle, na tyle dobrze, że mogę śmiało wypowiedzieć słowa: "grafika mi się podoba". I jest to prawdopodobnie jedna z nielicznych rzeczy w tym anime, które działają na jego korzyść. Przyznaję, że z kreską nie zawsze jest idealnie, ale widywałam większe koszmarki. 

MUZYKA:

Jeżeli chodzi o opening, to na samym początku ilekroć go słyszałam, tylekroć więdły mi uszy. Nie potrafiłam znieść głosy wokalisty, ale na szczęście jakoś z czasem się do niego przyzwyczaiłam. Na tyle, że byłam w stanie skupić się na tekście, który ponownie nie jest zły. Z endingiem sprawa ma się całkiem podobnie. Również na początku nie umiałam go znieść, a teraz nie jest aż tak źle. Jednak mam świadomość, że żadnej z tych piosenek nie będę słuchać dla przyjemności.

Co do muzyki, która pojawia się w tle, w trakcie anime, to w kółko mamy do czynienia z niemal tymi samymi utworami muzycznymi, które stale są wałkowane na nowo. Nie ma w nich nic porywającego, wywołującego dreszcze, ani nawet takiego, co by choć trochę przykuło uwagę widza. 



PODSUMOWANIE: 

Nie polecam tego anime. Trzymajcie się od niego z daleka. Nawet nie próbujcie go oglądać, bo ja robiąc to sięgnęłam do jakichś nieznanych mi pokładów masochizmu. I naprawdę żałuję, że w ogóle marnowałam czas na tę serię. Uszanujcie swoje szare komórki i obejrzycie jakieś bardziej wartościowe anime, które jest choć trochę bardziej spójne. Cokolwiek! Jest tyle dobrych... nawet średnich, wręcz kiepskich, które w dalszym ciągu są lepsze od Divine Gate. Jak parę razy w trakcie tej recenzji wspomniałam - zamysł może i był dobry, ale wykonanie do chrzanu. 

OCENA: 

Ocena fabuły: 2
Ocena bohaterów: 2
Ocena grafiki: 8
Ocena muzyki: 4
Ocena ogólna: 4

6 komentarzy:

  1. O! Dobrze wiedzieć! Akurat z tym anime wstrzymałam się po dwóch odcinkach i planowałam nadrobić to później, ale skoro tak się sprawy mają, po prostu sobie odpuszczę.
    Co do openingu, to mi się nawet podoba. Może nie jest to piosenka, której słuchałabym nałogowo, ale ma w sobie coś ciekawego. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie polecam, bo mimo wszystko o ile początek zapowiada ciekawą serię, to potem wszystko się psuje :/
      Zgodzę się, choć potrzebowałam czasu, aby się do niej przekonać.

      Usuń
  2. Oglądałam na bieżąco, skończyłam i chociaż szczególną nienawiścią serii nie obdarzyłam to jednak nie można powiedzieć, by było to coś dobrego. Poniżej poziomu przeciętnego, sezonowy zapychacz jak mam w zwyczaju określać tego typu produkcje. Nawet ciężko mi stwierdzić, czy to w ogóle miało prawo być lepsze, ale gdyby twórcy chociaż odrobinę się postarali to może wyszedłby chociaż przeciętniak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeciętniak by wyszedł, gdyby nie nawpychali tam tylu różnych dziwnych wydarzeń, które nie miały większego sensu. A tak to sobie sami strzelili w stopę.

      Usuń
  3. Rzuciłam po chyba dwóch odcinkach i bardzo dobrze zrobiłam jak widzę, szczyt wszystkiego stanowiło jedzenie Aoto, kiedy dosypywał lodu do zupek bo rodzice mu nigdy ciepłego jedzenia nie dawali, omg...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze zrobiłaś! Taa, też mnie to rozbroiło >< Jak wiele innych rzeczy.

      Usuń