Ariana dla WS | Blogger | X X

środa, 27 czerwca 2018

[Recenzja anime] - Shoto, czyli krótko #8

Wotaku ni Koi wa Muzukashii
TYTUŁ: Wotaku ni Koi wa Muzukashii
TYTUŁ ANGIELSKI: Wotakoi: Love is Hard for Otaku
ROK: 2018
STUDIO: A-1 Pictures
LICZBA ODCINKÓW: 11
GATUNEK: Komedia, Romans

Narumi jako fujoshi nie miała prostego życia. Będąc w związkach cały czas musiała mieć się na baczności, by partner nie odkrył jej otakowej strony - wiedziała z doświadczenia, że to się zawsze kończy źle. Teraz, zaczynając nową pracę w korporacji i będąc w statusie "singiel", postanawia trzymać gardę i pozorować, że jest całkowicie normalną osobą. Jednak okazuje się to zadaniem dosyć trudnym, kiedy już pierwszego dnia spotyka swojego przyjaciela z dzieciństwa, Hirotakę, który nie kryje się ze swoją życiową pasją, jaką jest granie. Stara relacja odżywa, pojawiają się nowi przyjaciele-otaku, z którymi Narumi znajduje wspólny język, a do tego rozkwita miłość. Tylko czy miłość między otaku jest prosta i przyjemna?

W tym sezonie nie spodziewałam się, że trafię na naprawdę dobry romans. Tak jak 3D Kanojo: Real Girl okazało się klapą, tak Wotakoi do samego końca zapewniało mi cudowne widowisko i wiele śmiechu. Historia skupia się przede wszystkim na perypetiach z życia czwórki dorosłych, pracujących  w tej samej firmie otaku, gdzie każdy z nich ma inne zainteresowania. Narumi jest z powołania fujoshi, pochłania mangi i anime, a także rysuje doujinshi; Hirotaka jest mistrzem w grach wideo; Hanako specjalizuje się w cosplayach, zaś Kabakura interesuje się mangami ze słodkimi dziewczynkami. Przez to zróżnicowanie pasji wywiązuje się wiele zabawnych konfliktów, z którymi nasza zaprzyjaźniona czwórka jakoś sobie radzi. Można się pośmiać z gagów sytuacyjnych (Hirotaka i jego niezdolność do puszczania oczka), z nawiązywania dialogami lub mimiką do innych serii (Narumi jest w tym nie do pokonania), czy też z samych specyficznych zachowań bohaterów, którzy inaczej zachowują się w swoim towarzystwie, a inaczej z osobami "normalnymi". Dlatego też szykujcie się na ogromną dawkę śmiechów i chichów.

Prócz zagadnień otakowych seria skupia się również w głównej mierze na relacjach. Kobieca przyjaźń między Haną a Narumi - dwie fujoshi, mające odmienne zdania na temat, kto powinien być seme, a kto uke. Męska przyjaźń między Hirotaką a Kabakurą, braterska więź Hirotaki z Nao, Nao i jego nowy znajomy... Ponadto dochodzą do tego relacje romantyczne - dwie oficjalne pary i jedna mającą potencjał na przyszły rozwój. Związek Hirotaki oraz Narumi dopiero raczkuje, a oni sami zachowują się jak najlepsi przyjaciele, dodatkowo brakuje między nimi tej typowej romantycznej otoczki, ale to nie jest złe. O to się właśnie rozchodzi, że w Wotakoi oglądamy romanse, które zaskakują swoja innością. Nawet jeśli Hirotaka i Narumi są oficjalnie parą, to ich miłosna relacja rozwija się powoli - naturalnie przechodzą od bycia w przyjaźni do zachowywania się jak para. Bez pośpiechu, w swoim własnym tempie, i to jest miłe dla widzów. Tym bardziej że dostajemy kontrast, jakim są Hana i Kabakura. Kłócący się o wszystko i o nic - ona prowokuje jego, zaś on nie daje sobie w kaszę dmuchać i również jej odszczekuje. W rezultacie przyglądamy się bardzo wybuchowej parze, która pomimo wadzenia się o każdą drobnostkę, wciąż znajduje wspólny język i w najbardziej niepozornych chwilach okazuje sobie wzajemną troskę bądź czułość. Jak oni to robią, że nadal są razem? Nie mam zielonego pojęcia, ponieważ mnie wymęczyłoby to już dawno. Prócz tego czuję lekki niedosyt w związku z trzecią parą, która pojawiła się w ostatnich odcinkach i nie miała szans wystarczająco zabłysnąć - przez moją miłość do Nao czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój.
Sami bohaterowie są przesympatyczni i nie da się ich znielubić (uwierzcie: nie da). Narumi-dono jest bardzo pozytywną postacią, a jej ekspresywność podchodzi pod mistrzostwo w japońskiej animacji. Od radości do depresji, od złości do śmiechu... Fantastycznie spełnia się jako maniaczka anime, mang oraz BL, a kiedy opowiadała coś z pasją, to ja jako widz tę pasję czułam i ją podzielałam. Hirotaka, jego wiecznie pokerowa twarz i upośledzone podejście do normalnych spraw wydawały mi się rozbrajające. To, co Hirotaka chciał zrobić normalnie, zawsze wychodziło karykaturalnie i nie brakowało przy tym śmiechu. Przypadła mi do gustu przyjazna osobowość Hany i jej igranie z innymi. Kabakura jako względny tsundere także się sprawdzał, szczególnie że mimo agresywnej osobowości miał uroczą stronę. I w końcu Nao-chan... Nao-chan to skarb narodu i trzeba chronić jego niewinność! Naochanie, łączmy się!
Graficznie nie jest źle. Główne postaci wydawały mi się zawsze dobrze dopracowane, ale nie będę ukrywać, że trochę ubogo potraktowano tła. Owszem, wykazali się w wesołym miasteczku, ale przy codziennych miejscówkach często można dopatrzeć jakieś niedociągnięcia. Co do muzyki to w zasadzie nie kojarzę żadnego charakterystycznego OST-a z tej serii. Prawie tak jakby mój mózg nie zarejestrował żadnego utworu, prócz openingu i endingu. Dlatego powiem jedynie, że op jest fantastycznie wykonany pod względem graficznym jak i muzycznym. Nigdy go nie omijałam w porównaniu do ed, który owszem, miły dla uszu, ale nie zachwyca.


Podsumowując moje ogólne wrażenia z Wotakoi to jestem serią oczarowana i nie pogardziłabym, gdyby jakieś wydawnictwo odważyło się wydać u nas mangę. Choć jako takiej fabuły nie ma, to przedstawienie luźnych perypetii z życia czwórki otakowych przyjaciół jest tym, co mnie kupiło. Znacznie bardziej niż 3D Kanojo: Real Girl. Bohaterowie są przesympatyczni i wszystkich uwielbiam - zawsze mnie czymś zaskakiwali i doprowadzali do śmiechu (szczególnie Narumi-dono). Jako komedia sprawdza się doskonale, zaś jako romans... to jest komu kibicować i z czułością przyglądać się ich poczynaniom. Z Wotakoi spędziłam bardzo miłe jedenaście tygodni i jeśli nie poznaliście jeszcze tego anime to jak najszybciej nadróbcie :3.

Fabuła: 8
Bohaterowie: 9
Grafika: 6
Muzyka: 6
Ocena ogólna: 8

4 komentarze:

  1. Mange na pewno bym kupowała, chociaż anime i manga są do siebie podobne to jakoś tak większy sentyment mam do mangi. Ale bardzo się cieszę, że wyszło anime, bo miałam dużo goodsów do oglądania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje, że któreś z polskich wydawnictw pokusi się na wydanie mangi - na pewno kupię. :)

      Usuń
  2. Udało mi się zobaczyć to anime i nie narzekam. Było dość ciekawe.

    OdpowiedzUsuń