Ariana dla WS | Blogger | X X

poniedziałek, 12 marca 2018

[Recenzja filmu] - "Kuroshitsuji Movie: Book of the Atlantic"

TYTUŁ: Kuroshitsuji Movie: Book of the Atlantic
ROK: 2017
STUDIO: A-1 Pictures
CZAS TRWANIA: 1h 40min.
GATUNEK: Akcja, Komedia, Demony, Historyczne, Supernatural

OPIS FILMU:

Pies królowej, Ciel Phantomhive, po raz kolejny otrzymuje zadanie. Wraz ze swoim kamerdynerem, Sebastianem, oraz nowym członkiem służby, Snake'iem, wyruszają w podróż ogromnym statkiem Campania, by tam wybadać członków sekty, którzy podobno potrafią ożywiać zwłoki. I choć wszystko wydaje się proste do rozwiązania, sprawa zaczyna przybierać niespodziewany i niebezpieczny obrót.

FABUŁA:

Kuroshitsuji Movie: Book of the Atlantic, można określić jednym zdaniem: Jest to film o Titanicu z zombiakami w tle, demonicznym kamerdynerem i takich dwóch, gdzie jeden szpanuje kosiarką, a drugi wywija piłą mechaniczną. Innymi słowy: genialna mieszanka.


Arc z Campanią rozgrywa się bezpośrednio po Book of the Circus oraz Book of the Murder. Jeśli każdy dobry fan chce doskonale rozpoznać się w sytuacji, powinien najpierw sięgnąć po te dwa wcześniejsze tytuły, zanim załączy Book of the Atlantic. Dlaczego? Ano dlatego że pojawiają się postaci takie jak: Snake, czy dwóch Charlesów, których można skojarzyć z poprzednich serii. Oczywiście z drugiej strony znajomość cyrkowego oraz sherlockowego arcu wydaje się niekonieczna, ponieważ mamy tutaj nową sprawę, bez większych fabularnych nawiązań do wcześniejszych historii. Z tej przyczyny: zapraszam do seansu! W moim przypadku oglądałam kolejno animowane serie Kuroshitsuji i zanim obejrzałam Book of the Atlantic, czytałam najpierw mangę, dlatego co nieco już kojarzyłam. Większych niespodzianek nie przeżyłam, lecz za to moja pamięć została odświeżona i miło było zobaczyć Sebastiana w kolorze oraz ruchu i usłyszeć głos Daisuke Ono (waaa! fangirling załączony!).

Arc Campania choć prosty w swoim założeniu, tak naprawdę zawiera w sobie wiele wątków pobocznych, które urozmaicają fabułę. Jednakże skupiając się wpierw na głównej sprawie - tajemniczej sekcie, która wskrzesza zwłoki - cała śledztwo zostało poprowadzone bardzo zgrabnie. Owszem, z kilkoma późniejszymi komplikacjami w postaci dwóch natrętnych shinigami, ale przez cały początek dobrze mi się obserwowało jak Sebastian i Ciel wkraczają w zgromadzenie sekty i teoretycznie odkrywają cały spisek - do tej pory wszystko zgrabnie, acz nie zjawiskowo. Plaga zombie również nie wywołała we mnie jakichś większych emocji. Ot co, przypominało mi to nieco Scooby Doo na Wyspie zombie, tylko wersja bardziej krwawa i masakryczna. Dopiero przy katastrofie wyjętej z Titanica - która przy okazji wprawiła mnie w niezły ubaw, tak jak odegranie przez pewnych dwóch osobników kultowej sceny na dziobie - pomyślałam sobie: zaczyna się robić ciekawie. To, co wydawało się proste, okazało się skrywać jakieś drugie dno i ukryte zamiary osób trzecich, których normalnie się nie podejrzewało. Kiedy doszło do wielkiego odkrycia - czułam się mile zaskoczona i trochę zawiedziona, że motywy TEJ osoby nie zostały tak do końca wyjaśnione. Rozumiem, że w późniejszych rozdziałach mangi, autorka do tego wróci, a może już wróciła? (Ten ból, gdy masz w plecy kilkadziesiąt rozdziałów jednej ze swoich ulubionych mang).

Pojawia się tutaj sporo dynamicznych scen, pełno spektakularnych walk w wykonaniu shinigami, rodziny Midford oraz - oczywiście! - Sebastiana i jego zabójczych latających sztućców, przed którymi żaden zombie nie ucieknie. Nie brakuje też niespodziewanych zwrotów akcji w wykonaniu paru osób. Do tego mamy dwa zakończenia, pierwsze jest cudne i przeurocze pod względem tego, że widać progres w relacjach Ciel-Sebastian (samą ewakuację ze statku zaliczam do jednej z lepszych akcji), zaś drugie, to po napisach, cóż... śmiechowe - polecam zobaczyć.

Jak już wspominałam prócz głównej opowieści, zostają przedstawione też wątki poboczne, takie jak: przeszłość Ciela i Sebastiana. A dokładniej: ich gorzkie początki. Ujawnia nam to jedną niezaprzeczalną prawdę: wychowanie demona na kamerdynera jest równie trudne jak wychowanie chłopca na panicza. Wiele śmiechu, ochów i achów, i w końcu można zobaczyć, jak wyglądały początki tej przeklętej dwójki. Czy po seansie poczułam się usatysfakcjonowana? Jak najbardziej.

BOHATEROWIE:

Jak się okazuje - świat jest mały, a tym bardziej statek, na którym można znaleźć pełno znanych postaci. Sebastian, demoniczny kamerdyner, znowu daje popis swoich umiejętności, zwłaszcza wtedy, gdy masakruje zombie i prezentuje ten swój szeksi uśmiech. Sebastian zawsze sprawuje się doskonale, robi, co musi, sieje krwawą jatkę, ogólnie nie zawodzi. Jednak tutaj napotyka na sporo przeszkód, które uniemożliwiają mu idealne sprawowanie. Doskonały kamerdyner już nie wydaje się taki niezniszczalny - niestety i stety. Ciel jako jedyny jest wciąż niezmienny - wierny rozkazom królowej, kroczący po trupach do celu i trzymający emocje na wodzy. Ich dwuosobowy team nadal jest wspaniały i nie mam do nich żadnych zastrzeżeń.

Co się tyczy postaci pobocznych, to tym razem Bald, Finni i Mey-Rin zostają zepchnięci poza plan na rzecz nowego służącego Ciela - Snake'a. Snake ze swoimi wężami jest uroczy i liczę, że w przyszłości dostanie więcej czasu (tak jak reszta fail teamu). Dwóch Charlesów sprawuje się jako dodatek - trochę niepotrzebny, ale rozumiem, że jakoś przydali się na statku w obronie biednych cywilów. Co mile zaskoczyło to ukazanie rodziny Midford i Elizabeth - w końcu głupia blondyneczka pokazała pazurki i tym samym zyskała moją sympatię. Shinigami - baka duet - również nieźle sobie radzili, lecz głównie wprowadzali elementy komediowe. Tak jak pewien szlachetny blondyn, którego wcale nie spodziewałam się zobaczyć na Campanii (zgadzam się, zabijmy go). Równym zaskoczeniem okazał się Undertaker - przyznaję, że brakowało mi go od dawna.

Book of the Atlantic jest arciem odkrywającym drugie oblicza bohaterów. Nareszcie stają się bardziej żywiołowi, zmieniają się ich charaktery, ujawniają tajemnice i od dawna skrywane uczucia, przez co nabierają głębi. Od tej pory Elizabeth będzie inaczej spostrzegana, tak jak Sebastian i jeszcze pewna persona. Mangaczka spisuje się doskonale i mam nadzieję, że dalej będzie rzucać bohaterów na głęboką wodę, byleby pokazali się z różnych stron.

GRAFIKA I MUZYKA:

Choć jest to film i powinien z zasady być bardziej dopracowany pod względem graficznym, to jednak studio prezentuje nam to, co mieliśmy do tej pory. Zwykła, dobrze nam znana, kreska, która tylko w niektórych scenach popisuje się zwolnionymi momentami i ukazaniem ładnych ujęć. Zwyczajne sceny, typu: ataki zombie, spacerowanie po statku czy ucieczka, nie są tak zjawiskowe, kiedy porównać je do pojedynków i przybliżeń na Sebastiana. Walki zaprezentowano bardzo ładnie, dynamicznie i płynnie - nie mam się, co tutaj przyczepiać. Również demoniczny kamerdyner często wychodzi perfekcyjnie. Jednak zdarzają się chwile, w których kreska się rozjeżdża albo obraz staje w miejscu, bo studiu chyba zabrakło środków, żeby pokazać ruch. Podsumowując: jest dobrze, ale mogło być lepiej.

Muzyka kreowana na XIX-wieczną modłę sprawdza się nieźle. Niestety, podczas całego seansu żaden z utworów nie wywołał jakiegoś piorunującego wrażenia. Nawet piosenka od SID, na napisach, nie sprawiła, że myślałam: "To jest hit, słucha się bosko!". Było średnio, bez zachwytów.

"Garasu no Hitomi" by SID


PODSUMOWANIE:

Kuroshitsuji Movie: Book of the Atlantic jest filmem dobrym. Historia jest poprowadzona z leksza chaotycznie, dużo się dzieje i pojawiają się wątki poboczne, które odsuwają nas z dala od głównego celu i problemu, ale pod koniec byłam w stanie stwierdzić, że jednak wszystko trzymało się całości i miało sens. Szkoda, że pewne elementy nie zostały wyjaśnione, ale poczułam się usatysfakcjonowana, bo znowu miałam okazję przyjrzeć się ulubionym bohaterom i zmienić zdanie o co poniektórych. Przy grafice i muzyce mogli lepiej się postarać, lecz ostatecznie - nie narzekam. Oglądało się bardzo dobrze i teraz trzymam się nadziei, że studio za niedługo ruszy z dalszymi arcami, ponieważ z chęcią przyjrzę się kolejnym poczynaniom Ciela i Sebastiana.

OCENA:

Fabuła: 7+
Bohaterowie: 9
Grafika: 7
Muzyka: 5
Ocena ogólna: 7+ (ale z sentymentu do serii daję 8)

2 komentarze:

  1. Wie ktoś czy będzie kolejna odsłona tego anime ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety na razie nie ma żadnych oficjalnych zapowiedzi :/

      Usuń