Ariana dla WS | Blogger | X X

poniedziałek, 29 stycznia 2018

[Recenzja anime] - "Nanatsu no Taizai"

TYTUŁ: Nanatsu no Taizai
TYTUŁ ANGIELSKI: The Seven Deadly Sins
ROK: 2014-2015
STUDIO: A-1 Pictures
LICZBA ODCINKÓW: 24
GATUNEK: Fantasy, Akcja, Shounen, Ecchi, Przygoda, Supernatural

OPIS SERII:

To opowieść o ludziach i istotach zamieszkujących inne światy. Historia o dawnych czasach. Święci Rycerze chroniący ten kraj władali niezwykle potężną magią. Obawiano się ich oraz szanowano. Jednak pewna grupa zdradziła kraj i zwróciła swe miecze przeciw Świętym Rycerzom. Znani byli jako Siedem Grzechów Głównych.

Dziesięć lat temu Królestwu Liones zagrażało Siedem Grzechów Głównych, w obronie króla i państwa stanęli wówczas Święci Rycerze, doprowadzając do wygnania niebezpiecznych Grzechów. Teraz w Liones dochodzi do zamachu stanu, a atakującymi okazują się Święci Rycerze, którzy przyjmują rolę tyranów. Księżniczce Elizabeth udaje się uciec i żeby pomóc swojemu ojcu oraz poddanym postanawia odnaleźć legendarnych Siedem Grzechów Głównych.

FABUŁA:

Zawsze kiedy pojawia się seria, o której jest głośno oraz w której fandom szaleje jak małpy w amazońskiej dżungli, myślę sobie: "Hmmm, może lepiej poczekaj, aż minie trochę czasu, aż Internet przestanie wrzeć, a ty zapomnisz o przypadkowo odkrytych spoilerach i na spokojnie sobie obejrzysz". Taaak... Tak właśnie było w przypadku Nanatsu no Taizai (i tak jest nadal z Re:Zero, czekającym na swoją kolej). Potrzebowałam małą chwilę (ech! trzy lata ech!), żeby w końcu zabrać się za kultową serię, której kontynuacja zawitała właśnie w sezonie zimowym 2018. Cieszę się, oj wielce się się cieszę - kolejny dobry powód, dlaczego lepiej obejrzeć później jakieś anime, bo ma się jako taką gwarancję, że nie będzie trzeba czekać długo na kolejny sezon. I jak to w rezultacie wyszło z tym całymi Grzechami? Czy był szał? Czy warto się tym zainteresować? Więcej jest wad, czy zalet? O tym poniżej.

Fascynacja Japończyków chrześcijaństwem nie zna granic, ale szczególne upodobanie odnaleźli sobie w siedmiu grzechach głównych, których motyw pojawił się do tej pory w kilku seriach: Servamp, Fullmetal Alchemist, Sin: Nanatsu no Taizai oraz dzisiaj recenzowane Nanatsu no Taizai. Uosobienie siedmiu grzechów zawsze działa na tej samej zasadzie, między innymi dane osoby zachowują się tak jak ich grzech, Lenistwo jest ospałe, Gniewu lepiej nie denerwować, a Nieczystość... Cóż, wabi swoim seksapilem. Poza tym zawsze istnieje jakiś dowódca, ktoś potężniejszy od innych. W niniejszym przypadku rolę tę odgrywa Meliodas, smoczy grzech Gniewu i to jego pierwszego napotyka na swojej drodze księżniczka Elizabeth. Od tej właśnie chwili zaczyna się przygoda i zabawa w: "Znajdź je wszystkie".

Fabuła Nanatsu no Taizai nie jest skomplikowana. Większość odcinków skupia się przede wszystkim na: poszukiwaniu grzechów, pojedynkach ze Świętymi Rycerzami, knowaniach Świętych Rycerzy i walkach między grzechami (oj tak, dużo walk). Nie brakuje też fragmentów ukazujących przeszłość naszych głównych bohaterów, czy też - w mniejszej ilości i pod koniec - ratowanie Królestwa Liones. Dlatego jeśli ktoś jest zapalczywym fanem krwawej bitki, mordobicia i ciągłych awantur to jest to anime dla Was. Ja nie miałam nic przeciwko, że 70% fabuły skupiało się właśnie na pojedynkach. Zostały wykonane dobrze, często śmiesznie, kiedy brał w nich udział Ban, i dało się zachwycić nad pokazami mocy oraz potęgi poszczególnych postaci. Sama idea poszukiwań czy to grzechów, czy ich itemów również mi odpowiadała, bo dzięki temu mogłam lepiej poznać ten świat - jestem zwolenniczką exploringu fantastycznych krain. Dlatego co mogę stwierdzić po przyjrzeniu się Siedmiu Grzechom Głównych? Że nic nowego nie pokazało pod względem kreacji świata. Typowe fantasy z rycerzami, demonami i innymi istotami nadprzyrodzonymi. Jednak mimo to nie uważam tego za wadę, bo nawet jeśli pojawiają się schematy z fantasy, to seria zaprezentowała je w swój oryginalny i ciekawy sposób.

Za to mam mieszane uczucia względem głównego przewrotu fabularnego, chodzi mi o intrygi Świętych Rycerzy, a konkretniej Hendricksona i jego wielkich planów, które znacząco wpływają na przyszłe losy świata. Mam dwa pytania: Serio? NAPRAWDĘ koleś, robiłeś to tylko z tego głupiego powodu? Zrozumiałabym, gdyby Hendrickson okazał się jakimś szaleńcem albo niezrównoważonym facetem, ale wydawał się poukładanym gościem z bardzo głupim, dziecinnym pomysłem. Jak dla mnie było to słabe rozwiązanie i strasznie się nie kleiło. Do tego drażnił mnie fanserwis, który w pierwszych odcinkach okazał się nie do zniesienia. Te ciągłe macanki piersi Elizabeth przez Meliodasa, zaglądanie jej pod kieckę i ten jej brak sprzeciwu sprawiał, że miałam ochotę rzucić to anime w cholerę. Ale mówiłam sobie: "Spokojnie, nie zwracaj na to chamstwo i idiotyzm uwagi, skup się na historii", no i rzeczywiście, później to molestowanie było widoczne w tle i okazało się nie aż tak nachalne. Innymi słowy: po przymrużeniu oka, dało się dalej to oglądać, choć niesmak dalej pozostaje, gdy uświadomię sobie, że to miał być główny element humorystyczny (ja się nie śmiałam).
Śmiałam się za to przy bardziej drastycznych i krwawych wątkach (szczególnie gdy pojawiał się Ban i zostawał zmiażdżony na miazgę). Doznałam też wzruszenia przy historii Bana i Elaine oraz historii Kinga i Helbrama, a jeśli ja się wzruszam to znaczy, że coś wyjątkowego tkwi w danej serii. Emocji było sporo i już sama nie wiem czy przeważał śmiech czy gniew, bo co jak co, wkurzałam się często. Szczególnie gdy dana postać wykazywała się brakiem mózgu i nie myślała logicznie - och, Hendrickson, och Jericho...

Co jeszcze mogę powiedzieć? Pojawiło się sporo zaskoczeń przy rozwiązywaniu poniektórych wątków (taki tam Gilthunder), ale też wiele rzeczy dało się przewidzieć (taka tam Elizabeth). Nanatsu no Taizai ma w sobie wiele wad i zalet, ale nie zmienia to faktu, że przyjemnie się ogląda zmagania grzechów, szczególnie kiedy przypatrzymy się ich ekscentrycznym charakterkom.

BOHATEROWIE:

Można by pomyśleć, że jeśli nasza siódemka jest uosobieniem grzechów, to też takie cechy będą wykazywać. I tak, i nie. W przypadku Chciwości, Gniewu i Lenistwa jest to bardzo widoczne, ale inni... Nie aż tak. W Obżarstwie mało było głodu, a Nieczystość... w zasadzie nie wiem, pod jakim względem pokazywano nieczystości tego nieczłowieka. Mimo to uważam, że twórca tych postaci wykazał się niemałym geniuszem, bo każdy jest wyjątkowy, ekscentryczny, często szalony oraz na swój sposób charakterystyczny. Nie ma dwóch takich samych postaci, nawet w przypadku drugoplanowych przedstawicieli. Zachwycam się pomysłem, że każdy z grzechów nie jest zwyczajnym człowiekiem, ale prezentuje różne gatunki lub odmiany istot zamieszkujących ten lub inne światy. Mamy giganta, co jest naprawdę fascynujące, bo jeszcze nigdy nie spotkałam w żadnej serii główną bohaterkę, która jest olbrzymką (Shingeki no Kyojin się nie liczy). Diane jest trochę zdziecinniała i zbyt ekspresywna, ale w wielkim człowieku tkwi wielkie serce i wielokrotnie wykazała się większą empatią niż przeciętny maluczki człowieczek. King, wróż, objawił się jako jedna z tych słodkich osóbek, która rozśmiesza swoją nieporadnością. Co by to był za seans, gdyby nie pojawił się King ze swoim uroczym zakochaniem? Merlin, mag, mam nadzieję rozwinie się bardziej w kolejnym sezonie, bo póki co nie poznaliśmy jej zbyt dobrze. Gowther, jako największa zagadka, swoim niezrozumieniem gatunku ludzkiego jest najbardziej intrygującą i zabawną postacią. Również czekam na odkrycie jego tajemnic. Ban, nieśmiertelny, czyli najlepszy gościu, jaki stąpał po tym padole. Nic dziwnego, że stał się moim ulubionym bohaterem. Ban jest zarąbisty z tym swoim podejściem 'mam wywalone na wszystko', 'chcę walczyć z kapitanem', 'mam w głowie tylko alkohol', 'jestem nieśmiertelny, więc mam gdzieś co lub kto mnie zabije', a z drugiej strony znajduje się w nim prawdziwy romantyk, ponieważ zależy mu głównie na jednej osobie. Kochany szaleniec, którego nigdy nie mam dość. Meliodasa odebrałam jako dobrego przywódcę, z lekka nieogarnięty, ale zawsze budzący respekt, kiedy nadchodziła poważna sytuacja. Z jednej strony najsilniejszy z Grzechów, a z drugiej śmieszek i zboczeniec, który zbytnio się nie przejmuje, gdy świat wali się wszystkim na głowy. Postać bardzo optymistyczna, lecz także skrywająca w sobie mrok.

W Nanatsu no Taizai, jak wspominałam, pojawia się się wiele pojedynków. Jakąś ich cześć stanowią walki między Grzechami, czasem przyjacielskie, a czasem wrogo nastawione. Za każdym razem gdy przyglądałam się ich mordobiciu, myślałam sobie: "Jacy wspaniali przyjaciele". Bez sarkazmu. Naprawdę tak myślałam, ponieważ jeśli się przyjrzeć ich bitkom to da się wyczuć, że łączy ich wszystkich głęboka więź. Kwestia przyjaźni została tu potraktowana bardzo dobrze, podobnie z miłością - widać to szczególnie przy ich wspomnieniach. Miło też, że ważniejsze w historii okazały się relacje - jedne jasne w odbiorze, inne bardziej skomplikowane i ciężkie do opisania.

Do zalet zaliczam także drugoplanowych przedstawicieli, ponieważ dostawali swoje pięć minut i jakoś wpływali na główną fabułę. Owszem, pojawiło się sporo idiotów, niepotrafiących myśleć samodzielnie, ale są też tacy, którzy przechodzili przemianę wewnętrzną i stwierdzali "Ej, chyba stoję po niewłaściwej stronie". Stawiam ogromny plus za to.

Pisząc teraz o postaciach, które wydały mi się od początku do końca irytujące to przede wszystkim wymienię: Hawka i Elizabeth. Rozumiem, że w każdym shounenie musi się pojawić maskotka, ale wybór wkurzającej wieprzowiny, która cały czas się mądrzy, piszczy i zgrywa bohatera było nietrafione. Hawk jest okropny. Koniec, kropka. Zaś co się tyczy Elizabeth to mamy idealny przykład świętej, która w każdym widzi dobro, nie ma nic przeciwko, kiedy Meliodas maca jej piersi, ciągle płacze, myśląc, że to ją uratuje i ogólnie zachowuje się jak typowa bezmózga idiotka, która ma tylko ładnie wyglądać. Ja podziękuję za taką główną heroinę.

GRAFIKA:

Przyznaję, kreska jest oryginalna, ponieważ nigdy nie spotkałam się z takim sposobem rysowania twarzy. Jakim dokładnie? Prosiaczkowym. Nie wiem dlaczego, ale od początku wszyscy wyglądali dla mnie jak prosiaczki, czy to przez rysowanie nosa, oczu, twarzy - nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia co jest w tej grafice, ale tak ją widzę. Prócz tego wydała mi się dopracowana. Zarówno pod względem teł, dynamiki, postaci... Jedynie mama Hawka zrobiona bodajże w CGI była trochę sztuczna. A tak? Uznaję ogólnie Nanatsu no Taizai za ładnie zrobioną serię. Miała swoje mocniejsze jak i słabsze chwile, lecz wciąż pozostanie dla mnie bardzo ładna.

MUZYKA:

Na początek powiem cztery rzeczy. FLOW. GRANRODEO. MAN WITH A MISSION. Sawano Hiroyuki. Czterech megamocnych, których każdy powinien kojarzyć. Czterech wspaniałych, którzy wzięli udział w tworzeniu muzyki do Siedmiu Grzechów Głównych. Wspaniałym zaskoczeniem okazało się połączenie FLOW (Code Geass, Naruto, Tales of Zestria X) i GRANRODEO (Kuroko no Basket, Bungou Stray Dogs), którzy odwalili kawał dobrej roboty przy pierwszym endingu. Mogę słuchać w kółko tych trzech wokalistów, którzy na pewno świetnie się bawili śpiewając "Seven". Do tego wspomnijmy o MAN WITH A MISSION (Inuyashiki, Log Horizon), którzy spisali się znakomicie przy drugim openingu. Dobrze się słuchało, dobrze śpiewało i wybijało rytm.

Soundtrack był typowo fantasy, czyli swojskie rytmy - jedne spokojniejsze, drugie bardziej bitewne, a to wszystko skomponowane przez geniusza muzyki: Sawano Hiroyukiego. Do moich ulubieńców oczywiście zaliczam "Perfect Time". Ogólnie rzecz biorąc nie było aż tak epicko, ale muzyka zbudowała odpowiedni klimat i ulepszyła seans.

OP1 - "Netsujou no Spectrum" by Ikimonogakari
OP2 - "Seven Deadly Sins" by MAN WITH A MISSION
ED1 - "7 -seven-" by FLOW x GRANRODEO
ED2 - "Season" by Alisa Takigawa

PODSUMOWANIE:

Nanatsu no Taizai okazało się serią zarówno z wadami jak i zaletami, ale nigdy nie ma idealnych dzieł, dlatego nie ma co płakać, że tu coś zgrzytało, tam coś irytowało, bo zawsze coś się trafi zależnie od odbiorcy. Bawiłam się dobrze przy oglądaniu, obserwowałam z pełną gamą emocji zmagania bohaterów - śmiałam się, wzruszałam, wkurzałam - i anime zostawiło po sobie głównie pozytywne wrażenia. Nie jest to sztampowy shounen, jaki można uświadczyć w Black Clover. Nanatsu no Taizai bazuje na schematach z fantasy, ale jest też bardzo oryginalne widowisko, które zachwyca i wciąga. Świetna grafika, niesamowita muzyka i bardzo dobrze wykreowani bohaterowie. Polecam zapoznanie się z serią, jeśli do tej pory tego nie zrobiliście. A ja, po niezbyt długim oczekiwaniu, zabieram się za kontynuację.

OCENA:

Fabuła: 7+
Bohaterowie: 8
Grafika: 8
Muzyka: 9
Ocena ogólna: 8

8 komentarzy:

  1. A ja wciąż się zbieram do obejrzenia tej serii. Dobrze wiedzieć, że nawet po tym, jak opadł pierwszy szał wciąż jest w niej co szukać. O ile tylko czas i chęci pozwolą, to postaram się to anime w najbliższym czasie nadrobić, nawet pomimo tych paru wad, które pewnie i mnie będą denerwować. ^^''

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli najdzie cię ochota na obejrzenie fantastyki, to zdecydowanie obejrzyj Nanatsu no Taizai :D

      Usuń
  2. Kiedyś próbowałam obejrzeć, ale po 2 odcinkach uznałam, że to nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem że ten post był pisany dawno ale w 2019 powstała nowa seria : "nanatsu no taizai kamigami no gekirin" do 2020 była emitowana w japońskiej TV lecz niestety seria ta (z tego co sie dowiedziałam) jest zakończona a po ostatnim odcinku "nanatsu no taizai kamigami no gekirin" można wywnionskować że to nie koniec . Dla mnie? troche żenada że to sie tak zakończyło . A z drugiej strony "nanatsu no taizai kamigami no gekirin" dużo wytłumaczyło . W październiku 2020 pojawi sie 4 SEZON na netflixie niestety obawiam sie że wykorzystają właśnie "nanatsu no taizai kamigami no gekirin" jako 4 sezon a 5 sami zrobią to by sie trzymało kupy ewentualnie wymyślą coś sami to propsy dla netflixa .Jeszcze odnośnie Elizabeth , aby zrozumieć dokładne wszystko pokoleji polecam właśnie tą kontynuacje co do niej.
    Podsumowując polecam to anime , niestety jak każde ma swoje wady,ale miłośnikom fantazy napewno sie spodoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie jestem bardzo zniechęcona do trzeciego sezonu Nanatsu >< Widziałam w Internecie pojedyncze gify, czy też screeny i ta grafika woła o pomstę do nieba! Czytałam również, że fabuła im dalej się brnie, tym jest coraz gorzej :/ Ale zapewne kiedyś wrócę do serii, gdy już trochę przetrawię ten hejt gromadzony wokół tej serii

      Usuń
  4. Obejrzenie tego anime to była moja najlepsza decyzja. Ja jestem tym typem animusa, który lubi bitwy i krwawe pojedynki. To anime jest naprawdę ciekawe i wielokrotnie zaskoczyłam się na przeszłości bohaterów. No, ale ja się nie powinnam wypowiadać, bo 13 odcinek pierwszego sezonu to jednak trochę mało. Z opinią Elizabeth się zgadzam, jest jak Sakura z Naruto. Natomiast nie wkurza mnie jak Sakura. Denerwuje mnie Gilthunder z tym byciem szlachetnym i 'niepokonanym'. Wkurza mnie tym, że sobie niesamowicie dużo wyobraża.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, potrafi zaskakiwać i można z niego czerpać wiele przyjemności, gdy się przymknie oko na zachowania niektórych postaci :D Gilthundera jeszcze dało się jakoś przetrawić, gorzej z prosiakiem XD Ale trzeba też patrzeć na dobre strony - wykreowano tu również świetne postacie takie jak Ban <3 Jego wątek romantyczny wciąż uważam za najlepszy :3

      Usuń