Ariana dla WS | Blogger | X X

poniedziałek, 20 listopada 2017

[Recenzja anime] - "Shigatsu wa Kimi no Uso"

TYTUŁ: Shigatsu wa Kimi no Uso
ROK: 2014-2015
STUDIO: A-1 Pictures
LICZBA ODCINKÓW: 22
GATUNEK: Dramat, Muzyka, Romans, Szkolne

OPIS SERII:

Ludzki metronom: w taki sposób określony zostaje Kousei Arima, niesamowity dwunastoletni pianista. Chłopak piął się coraz wyżej i osiągał kolejne sukcesy, jednak po śmierci swojej matki przestaje słyszeć dźwięki własnego fortepianu. Dwa lata później w jego życie wpada z głośnym hukiem Kaori Miyazono, skrzypaczka, która postanawia skłonić chłopaka, aby wrócił do swojej pasji.

FABUŁA:

Zanim zaczęłam oglądać to anime, zaspoilerowałam sobie jego zakończenie. Właściwie nie pamiętałam tytułu, kojarzyłam Shigatsu wa Kimi no Uso jedynie za sprawą tego, jak rzekomo ma przebiegać jego ostatni odcinek. W związku z tym można pomyśleć, że ta produkcja nie przyniesie mi ani trochę rozrywki, prawda? Cóż, faktycznie, bardziej zapamiętam ją przez pryzmat złamanego serca, ale zacznijmy od początku...

Nie obawiajcie się, że ta historia was znuży. Dwadzieścia dwa odcinki o dwójce muzyków pozornie mogą nie brzmieć szczególnie fascynująco, jednak uwierzcie mi na słowo: w tej produkcji nie ma czasu na nudę. Trochę obawiałam się niektórych fragmentów, jednak ku mojemu zaskoczeniu zostałam doszczętnie pochłonięta przez historię Kouseia i Kaori. Każdy odcinek, nawet jeżeli prezentował zaledwie chwilę z życia bohaterów, był tak porywający, że nie potrafiłam się oderwać. A musiałam, bo pracy nikt za mnie nie wykona!

Za największą zaletę tego anime uważam to, że Shigatsu wa Kimi no Uso jest emocjonalnym rollercoasterem. Nigdy nie spodziewałam się, że będę się stresować, oglądając występy animowanych postaci na scenie! Uśmiechałam się do ekranu, śmiałam z zabawnych sytuacji, nerwowo śledziłam konkursy muzyczne oraz denerwowałam się na postacie, które ośmieliły się jakkolwiek skrzywdzić lubianych przeze mnie bohaterów. Ostatecznie ta produkcja doprowadziła mnie do płaczu i rozbicia emocjonalnego.

Niestety Shigatsu wa Kimi no Uso nie jest bez skazy. Miałam nadzieję, że znalazłam perełkę, która jest dobra albo bardzo dobra pod każdym względem. Jednak ku mojemu zaskoczeniu fabuła, która jednocześnie jest mocną stroną tego anime, strzeliła sobie w kolano. Niektóre wątki zdają się być nielogiczne, bezsensowne i wciskane na siłę, a ich wyjaśnienia nie uważam za wystarczająco satysfakcjonujące.

Z przykrością stwierdzam, że zostajemy z pytaniami bez odpowiedzi na niektóre pytania. Może są one drobne, jednak w związku z tym czuję niedosyt. Historie postaci pobocznych również nie otrzymały wystarczająco czasu ekranowego, chociaż było możliwe przedstawienie ich przez więcej niż tylko jeden cel, jakim było "dorównanie Arimie".

Co zawsze boli mnie w licznych utworach popkultury, to spłaszczenie istotnych problemów społecznych. Tutaj z przykrością zauważyłam, że wątek przemocy domowej został potraktowany niemal po macoszemu. Nie jestem w stanie przymknąć oka na to, jak ten poważny problem został usprawiedliwiony mimo swojej jawnej patologii.


BOHATEROWIE:

Akcja anime prezentuje głównie dwójkę głównych bohaterów, nieco skupiając się także na ich przyjaciołach, jednak są oni zdecydowanie "mniej istotni". To Kousei i Kaori skradli czas ekranowy i dobrze, przecież to o nich się rozchodzi. W związku z tym jeżeli skupić się tylko na nich, to śmiało można przyznać, że ich historia została odpowiednio wyeksploatowana. Niektóre wątki może zostały nieco spłaszczone i osobiście nie wierzę w aż tak cudowne przemiany, ale może to ja tutaj jestem sceptykiem.

Nieco gorzej sprawa ma się w przypadku postaci drugoplanowych, które stanowią zaledwie tło dla poczynań głównych bohaterów. Przyjaciele Kouseia i Kaori są nieco jednowymiarowi, definiowani przez pewne stereotypowe podejścia: sportowiec-kobieciarz (a bohaterowie mają zaledwie 14 lat!) oraz głośna sportsmanka. Wszyscy spotkaliśmy takie postacie wcześniej! I na pewno dałoby się z nich wyciągnąć coś ciekawszego, gdyby tylko twórcy zechcieli. Niestety tak się nie stało. Bohaterowie są płascy, definiowani tylko przez kilka cech i stanowią podkreślenie dla pokazania jak ciekawymi postaciami są główni bohaterowie.

Jeszcze gorzej sprawa ma się w przypadku postaci trzecioplanowych, rywali Arimy, którzy przedstawieni są jako osoby, które w życiu motywuje tylko jeden cel! Pokonać chłopaka, który nie wiedział nigdy o ich istnieniu. A dało się zrobić z tego coś o wiele więcej!

Szczęśliwie są też postacie poboczne, które nieco ratują sytuację i prezentują ciekawe losy, a ich cele w życiu trochę odbiegają od standardów tego anime (i chwała im za to).

Paradoksalnie polubiłam tych wszystkich bohaterów. Ich rozmowy sprawiały, że się uśmiechałam, współczułam im i życzyłam jak najlepiej. Może za tę sympatię odpowiada towarzystwo Kaori i Kouseia? Cokolwiek to sprawiło, oglądając produkcję byłam w stanie przymknąć oko na pewno niedociągnięcia i cieszyć się z tego, co mam przed oczami.


GRAFIKA:

Jedna z pierwszych rzeczy, która przyciąga do tego anime to ładna grafika. Plakaty, pojedyncze ujęcia, gify, które widziałam wcześniej zachęcały moje łapczywe oczy do obejrzenia Shigatsu wa Kimi no Uso.

Zacznę od postaci, na których można przypuszczać, że skupiono się najbardziej. Kreska, która została tutaj zaprezentowana mi przypada do gustu, jest miękka, ładna, a za największą zaletę można uznać oczy postaci. Jednakże czasami można mieć przykre wrażenie jakby postacie, szczególnie damskie, były rysowane na jedną modłę. Z przykrością zauważam, że czasami brakowało nieco rozróżnienia między nimi. Na szczęście nieszczególnie kole to w oczy.

Tła w tym anime zdają się nie mieć większego znaczenia, jednak mimo to nie zostały zaniedbane przez twórców. Wiele razy pozwalali sobie na ciekawe zabiegi, np. grę kolorem, aby bardziej podkreślić dominujące w danej scenie emocje. Łączono także to, co rzeczywiste z elementami rozgrywającymi się na poziomie meta. Z tego wszystkiego moje serce skradła alegoria do pokazania braku dźwięku pod wodą i głuchego uderzania o klawisze.

Animacja jest dynamiczna, płynna i aż miło się jej przygląda. Jest to niezwykle ważne przy prezentowaniu scen gry na instrumentach. Zadbano o to, aby palce przemieszczały się po klawiaturze czy to strunach tak, jak powinny. Na próżno szukać tutaj sztywnych ujęć!


MUZYKA:

W przypadku anime muzycznego jest to najważniejszy aspekt. Już pomińmy fabułę, bohaterów czy grafikę. Jeżeli produkcja, która przedstawia życie muzyków, włącznie z ich koncertami, nie prezentuje dobrego soundtracku, to, bądźmy szczerzy, jest kiepskim anime muzycznym. To dlatego przez całą produkcję zwracałam największą uwagę właśnie na to, co dociera do naszych uszu i jestem szczerze zachwycona.

Muzycy prezentują tutaj szereg utworów klasycznych autorstwa takich znakomitych twórców jak: Beethoven, Chopin, Saint-Saёns, Kreisler. Pomijając fakt, że te melodie same w sobie są niesamowite, to w anime zostały wplecione tak dobrze, że nic, tylko się zachwycać. Utwory zostały odpowiednio dopasowane do wydarzeń i podkreślają silne emocje, które kierują bohaterami. Widzimy ich zawziętość, smutek, miłość, żal właśnie dzięki tym niesamowitym kompozycjom.

Liczne koncerty, a zatem różnorodność doboru utworów, sprawia, że widz nie nudzi się podkładem muzycznym. Wiele razy zostanie wbity w fotel wykonaniem i można poczuć się, jakby znajdowało się na widowni sali koncertowej. Zresztą uważam, że to też dobry sposób na przekazanie odrobiny muzyki klasycznej młodym widzom w interesującej ich formie.

Słowem wspomnę jeszcze o openingach i endingach. Co prawda nie jestem ich fanką, ale wynika to ze względu na inne upodobania muzyczne. Jednak zarówno melodia, jak i tekst dobrze oddają cały wydźwięk anime, a zatem można je uznać za udane.

Chociaż rzadko się to zdarza, to podkładowi muzycznemu w Shigatsu wa Kimi no Uso nie mam absolutnie nic do zarzucenia.



PODSUMOWANIE:

Chociaż Shigatsu wa Kimi no Uso nie jest anime idealnym, to i tak zaliczam je do jednych z lepszych, które widziałam. Na pewno należy je wysoko cenić za wykonanie muzyczne oraz graficzne. Fabuła wciąga na tyle, że oglądający nie zauważa upływających minut, a sama historia chwyta za serce i nie wypuszcza ze swoich szponów jeszcze na długi czas...

OCENA:

Ocena fabuły: 7
Ocena bohaterów: 7
Ocena grafiki: 9
Ocena muzyki: 10
Ocena ogólna: 8

2 komentarze:

  1. Bardzo przyjemnie się tę recenzję czytało :). Sama pewnie nie obejrzałabym tego tytułu drugi raz, ale za to będę go dobrze wspominać.

    OdpowiedzUsuń