Ariana dla WS | Blogger | X X

poniedziałek, 17 lutego 2020

[Recenzja anime] - "Tate no Yuusha no Nariagari"

TYTUŁ: Tate no Yuusha no Nariagari
TYTUŁ ANGIELSKI: The Rising of the Shield Hero
ROK: 2019
STUDIO: Kinema Citrus
LICZBA ODCINKÓW: 25
GATUNEK: Akcja, Przygody, Fantasy, Dramat

OPIS SERII

Wiecie, jak to bywa - idziecie do biblioteki, szukacie ciekawej książki, czasem książki spadną wam na głowę i gdy je podnosicie, dostrzegacie jakiś interesujący tytuł. Zaczynacie czytać o królestwie, które dręczą fale apokalipsy i tylko czterech bohaterów: miecza, włóczni, łuku i tarczy może je powstrzymać i wtedy natrafiacie na puste strony o bohaterze tarczy. Książka zaczyna świecić, a ty trafiasz do alternatywnego świata. Norma, prawda? Nic zaskakującego. Tak właśnie się zdarzyło studentowi Naofumiemu, który został wybrany. I choć bohater tarczy wydaje się przegrywem, Naofumi musi nauczyć się walki w tym świecie. W końcu wiecie - nadchodzące fale apokalipsy nie brzmią zbyt przyjaźnie... Szkoda jedynie, że nasz niegdysiejszy student został boleśnie zdradzony i teraz oprócz walki z apokalipsą musi znaleźć też sposób na zemstę.

FABUŁA

Na wieść, że szykują w niedalekiej przyszłości drugi oraz trzeci sezon Bohatera Tarczy, moją reakcję można było przyrównać do agonalnego jęku. Poważnie! Ta informacja pojawiła się jakiś czas po tym, gdy porzuciłam serię ze świadomością, że już nigdy - przenigdy! - do niej nie wrócę. Bo to było złe, irytujące, szarpiące nerwami i tak głupie, że bogowie, ulitujcie się! Więc co ja tu tworzę? Skąd pomysł na recenzję? Ano, jak można się domyślić - wróciłam do anime i obejrzałam do samiutkiego końca. Ot, bo czułam niedosyt względem isekaiów. Nie wiedziałam, za co złapać, więc chwyciłam za coś znanego i względnie docenianego. Chciałam przekonać się na własnej skórze, co jest tu takiego dobrego, że ludzie się zachwycają. I wiecie co? Wciąż nie mam zielonego pojęcia!

Myślę, że najlepiej zacząć od tego, co mnie zraziło przy pierwszym podejściu... Zatem dostajemy typowy isekaiowy zabieg, jakim jest przeniesienie bohatera do innego świata - super, ponieważ przeniósł się poprzez książkę, a to rzadko się zdarza (nie licząc koreańskich isekaiów). Po teleportacji okazuje się, że jeszcze trzy inne osoby zostały ściągnięte, by we czwórkę mogli pełnić role bohaterów: miecza, włóczni, łuku i tarczy - tutaj również jest w porządku, ponieważ co interesujące, każdy z nich pochodził z alternatywnych wymiarów Japonii. Ich zadaniem okazuje się walka z Falami, tudzież z powtarzającym się zjawiskiem, które zagraża światu i polega na pojawianiu się niebezpiecznych potworów. Ten konstrukcyjny element wydawał się zrozumiały, gdyż oczywistym było, że jeśli nie chodzi o Władcę Demonów, to na pewno pojawi się jakieś globalne zagrożenie, któremu trzeba przeciwdziałać. Wątek akceptowalny, sensowny jak na isekai i w miarę dobrze rozgrywany. Żeby walczyć z Falami nasi super fajni bohaterowie otrzymują wsparcie - dostają ekwipunek, kasę, dobre słowo od króla i drużynę, by mogła im pomagać. Te dogodności otrzymują wszyscy. Wszyscy, prócz Naofumiego, który z niewiadomego powodu jest dyskryminowany i traktowany gorzej. Nie powiem, żeby zdrada i oszczerstwa skierowane ku niemu były punktem zapalnym, kiedy to postanowiłam na dobre pożegnać się z serią. Także zmiana Naofumiego w nieufnego zgreda nie sprawiła, że byłam na "nie" (uważam, że jedynym dobrym elementem Tate no Yuusha no Nariagari jest właśnie główny bohater, który mimo trudnego początku, do końca zachowywał rozsądek oraz klasę). Moje oburzenie i irytacja wybuchły, kiedy głupota wszystkich, prócz Naofumiego i jego drużyny, zaczęła być stałą oraz powtarzalną częścią fabuły. Przypominało to komediowy gag, który im częściej i dłużej pojawia się w serii, staje się po prostu nużący oraz niemiłosiernie drażniący. Tylko że "gag" Bohatera Tarczy po pierwsze do śmiesznych nie należy, a po drugie udowodnił, że autorka prawdopodobnie nienawidzi i lekceważy inteligencję wszystkich innych postaci, które nie stoją po stronie Naofumiego. I w tym momencie, bodajże przy siódmym odcinku, postanowiłam porzucić dalsze oglądanie...
...a gdy wróciłam, po kilku miesiącach, z większym dystansem oraz przygotowanym palcem na klawiszu do przewijania głupich scen, obraz tej katastrofy, jaką jest Tate no Yuusha no Nariagari, zaczął się nieco zmieniać i powoli wyjaśniał, skąd mogą brać się pozytywne opinie. Po założeniu trzyosobowej drużyny tarczy, fabuła toczy się rozsądniejszą drogą, jaką są przygody Naofumiego. Od razu nasunęło mi się tu porównanie do gier z otwartymi światami (a la Wiedźmin 3 lub Skyrim), gdzie bohater zamiast iść z główną historią, postanawia wykonywać poboczne zadania, by nabrać większego doświadczenia i podlevelować. Podobnie czyni Naofumi, który jeździ z wioski do wioski i pomaga okolicznym mieszkańcom w uporaniu się z problemami. Mimo że tak wiele osób narzeka na te odcinki, ja odnalazłam w nich wytchnienie od tępoty. Niestety sielanka nie trwa zbyt długo, ponieważ Tarcza szybko wraca na główną ścieżkę fabularną, jednak tym razem prócz mało inteligentnych bohaterów miecza, włóczni oraz łuku, dostajemy nareszcie wydarzenia wyjaśniające poniekąd nienawiść do Naofumiego. Pojawia się intryga (ciekawie poszerzająca historię świata), pewne wątki zostają rozwiązane (całkiem satysfakcjonująco w przypadku króla oraz księżniczki) i można by pomyśleć, że nareszcie wszyscy zaczną używać mózgów, że oto nastaną wydarzenia, które przestaną drażnić. Lecz nie! Autorka dalej ciśnie swych bohaterów w zamknięte koło głupoty, pokazując, że nie ma zamiaru wprowadzać zmian w ich charakterach, nawet po tak drastycznych wydarzeniach i odkrytych prawdach. Według autorki głupota Miecza, Łuku i Włóczni jest koniecznością, by pokazać wspaniałość Naofumiego. Szkoda tylko, że tym samym szkodzi sobie, ponieważ właśnie to powoduje, że seria traci w wielu aspektach, a tym samym zyskuje łatkę: "Ej, to ta seria, gdzie jedynym dobrym elementem jest Naofumi". Osobiście, ja bym tego nie uznawała za komplement.

Co się tyczy ostatnich epizodów, walki z niecodzienną Falą, gdzie dowiadujemy się kilku intrygujących rzeczy na temat tego zjawiska, to uznaję to za dobre zwieńczenie pierwszego sezonu. Zakończono anime w odpowiednim momencie - domknięto wątek Raphtalii i pokazano, że nareszcie w przyszłych sezonach ruszymy z innymi kluczowymi wydarzeniami oraz z ludźmi, którzy będą mieli trochę inne podejście niż ci w Melromarcu. Szkoda tylko, że przez te dwadzieścia pięć odcinków nadpsuto mi wielokrotnie nerwy.

BOHATEROWIE

Zatem doszliśmy już do wniosku, że całą tę serię ratuje Naofumi. Nasz od początku krzywdzony i tarmoszony przez los bohater tarczy, który już w pierwszych odcinkach doświadcza drastycznej zmiany charakteru. Od miłego studenta chcącego współpracować, do nieufnego posiadacza dwóch niewolnic, które za nic nie mogą go zdradzić i okłamać. Mimo takiej zmiany nie zyskujemy antagonisty, ponieważ Naofumi wciąż postanawia pomagać Melromarcowi i ludziom traktującym go jak najgorsze zło. Jeździ od wiochy do wiochy, leczy chorych oraz rannych, mierzy się z konsekwencjami, jakie pozostawili po sobie inni bohaterowie, a ponadto podczas Fal przede wszystkim troszczy się o bezpieczeństwo pobliskich ludzi. W porównaniu do Włóczni, Miecza i Łuku, którzy traktują ratowanie świata jako grę i zabawę, Naofumi zachowuje rozsądek i ten rozsądek próbuje przekazać innym - niestety z różnymi skutkami. Dlatego niczym dziwnym nie jest, że naszego protagonistę darzy się sympatią. Wydaje się najlepiej rozbudowany pod względem charakteru, podejmuje słuszne decyzje, zachowuje dystans i mimo że arogancko myśli o swoim dobru oraz zysku, jest w stanie pomagać innym.

Stąd też boli mnie, że autorka po macoszemu traktuje innych bohaterów, wrzucając ich do worka: "Idioci". Motoyasu, Ren i Itsuki tak ochoczo wątpiący w słowa Naofumiego, ani razu nie zastanowili się nad logicznymi wyjaśnieniami lub chociażby nie próbowali z nim przedyskutować pewnych spraw. Ten brak logiki w ich działaniach niemiłosiernie denerwował i dalej będzie, ponieważ idę o zakład, że autorka nie zmieni swojego bezsensownego schematu. Aż wierzyć mi się nie chce, że nawet największy głupiec nie zacząłby podejrzewać, iż coś jest nie tak w tym ataku na Naofumiego, ale skoro twórca tego dzieła upiera się, że świat złożony z samych idiotów jest jak najbardziej w porządku - ja się w to nie wtrącam.

Jeśli chodzi o pozytywną rzecz (tak, też jestem zaskoczona, że pojawia się jeszcze coś pozytywnego!), to bez wątpienia będzie nią relacja Naofumiego z Raphtalią. I choć gryzie mnie, że teoretycznie ona wciąż jest dzieckiem i nie widzę ich w relacji romantycznej, to spodobał mi się motyw wzajemnego wsparcia. Ona była jego mieczem, on jej tarczą i w chwilach słabości potrafili dodać sobie otuchy. Urocze i miłe w oglądaniu. Podobnie w jakiś pokrętny sposób doceniam antagonistów - są źli z jakiegoś powodu, działają tak, że nikt nie wierzy, iż mogą być winni, a do tego otrzymują całkiem słuszną karę.

GRAFIKA

Jak na studio, które zekranizowało znane serie, takie jak: Made in Abyss oraz Barakamon, Kinema Citrus doskonale wie, jak się popisywać graficznie. Oba wspomniane anime były estetyczne, ładne i w kresce niczego im nie brakowało. W przypadku zaś Bohatera Tarczy niesamowite scenerie, ekspresywność i proporcjonalność bohaterów oraz dynamiczne sceny, mieszają się z kadrami niekiedy traktowanymi po macoszemu. Ale nie ma w tym nic zaskakującego, kiedy weźmie się jakąkolwiek serię z ponad dwudziestoma odcinkami - zawsze trafiają się słabsze epizody, by zaoszczędzić w budżecie i pokazać klasę przy ważniejszych momentach. Tak się dzieje przy Tate no Yuusha no Nariagari, gdzie sceny bitewne oraz dramatyczne trzymają poziom. Poza tym bardzo mi się podobają projekty postaci, zwłaszcza zbroja Naofumiego, a na podziw zasługuje również zachowanie klimatu średniowiecznego widocznego w konstrukcjach miast/wiosek.

MUZYKA

W całej serii szczególnie satysfakcjonująca jest ścieżka dźwiękowa. Choć większość OST-ów nie rzuca się w uszy podczas oglądania, to po odsłuchaniu soundtracku czuję się naprawdę mile zaskoczona. Utwory melodyjne są zdecydowanie klimatyczne, od niepokojących i mrocznych (Preparations, Glass, Thunderstone, Rising), przez przepełnione dynamiką i akcją (Smackdown, Spirit Bomb), do wyjątkowo oryginalnych i wyróżniających się w tej serii (skrzypce słyszalne w Oneshot, Main Theme oraz A Touch of Light, a także trąbka w Ohkami). Ponadto należy też wspomnieć o dwóch niesamowitych openingach wykonanych przez zespół MADKID. Z początku nie urzekały i nie wiedziałam, skąd się bierze ta fala zadowolenia, ale im częściej się odsłuchiwało, tym częściej zgadzałam się, że owszem, swój urok mają. Moje zdanie o spokojnych endingach powinno być już wszem i wobec znane, lecz dla niewtajemniczonych - nie przepadam za sielankowymi ED.

OP1 - "RISE" by MADKID
OP2 - "FAITH" by MADKID
ED1 - "Kimi no Namae" by Chiai Fujikawa
ED2 - "Falling Through Starlight" by Asami Seto
ED 3 - "Atashi ga Tonari ni Iru Uchi ni" by Chiai Fujikawa

PODSUMOWANIE

W porównaniu do innych isekaiów, Tate no Yuusha no Nariagari wyróżnił się jedynie tym, że z głównego protagonisty zrobiono nieufnego bohatera tarczy, który jest najrozsądniejszą, najbardziej lubianą postacią, a do tego jedyną zaletą serii. Poza tym pierwszy raz spotkałam tak ogromną masę idiotów. I to chyba tyle... A! I jeszcze wątek z Falami! Zapowiada się ciekawie w przyszłym sezonie, który zapewne obejrzę jako guilty pleasure. Po prostu nie oszukujmy się - istnieją isekaie oferujące więcej i zapewniające lepszą rozrywkę. Isekaie, gdzie po usunięciu głównego bohatera zaprezentowane światy oraz inne postaci wciąż są uważane za interesujące. A co się stanie, gdy usuniemy Naofumiego z Bohatera Tarczy? Pozostanie banda głupców i oklepane motywy, których nie chce się oglądać.

OCENA

Fabuła: 5
Bohaterowie: 5
Grafika: 6
Muzyka: 8
Ocena ogólna: 5+
Daję naciągane 5+, a teraz przekonajcie mnie, że się mylę!

6 komentarzy:

  1. Mam dużo bardziej pozytywne odczucia do serii niż ty jednak zgadzam się że by zyskała gdyby nie robić z reszty bohaterów idiotów (miejmy nadzieje że w następnym sezonie wyciągną jakieś wnioski...)
    Też na razie nie widzę wątku romantycznego między Naofumim i Raphtalią dlatego bardzo podoba mi się to że bohater w sumie kompletnie też nie bierze tego pod uwagę i ma do niej bardziej ojcowsko-mentorskie podejście;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Bohater Miecza może trochę zmądrzeje, lecz co do Łuku, a w szczególności Włóczni, wątpię, żeby ich nastawienie się zmieniło ><

      Usuń
  2. Chciałabym umieć oglądać anime, nie mogę się nigdy skupić, tak, jak i na mangach, nie wiem czemu :/ A to zapowiada się naprawdę fajnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapowiada się fajnie, rozwija się... nieźle, ale jeśli pokusisz się na oglądanie, radzę napić się uspokajającej herbaty i wziąć wszystko z dystansem XD

      Usuń
  3. Nie oglądałam tego anime, ale po tym, co przeczytałam - podziwiam, że za pierwszym podejściem obejrzałaś aż 7 odcinków ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, to był niezmiernie trudny wyczyn :')

      Usuń