Ariana dla WS | Blogger | X X

poniedziałek, 13 stycznia 2020

[Krótkie recenzje filmów] - O dziewczynie przywołującej gwiazdy i gimbazie w kąpielówkach

TYTUŁ: Mahouka Koukou no Rettousei: Hoshi wo Yobu Shoujo
TYTUŁ ANGIELSKI: The Irregular At Magic High School: The Girl Who Summons The Stars
ROK: 2017
STUDIO: 8bit
CZAS TRWANIA: 1h 30min.
GATUNEK: Akcja, Sci-Fi, Magia

Po zakończeniu pierwszego roku w Pierwszym Magicznym Liceum, Tatsuya, Miyuki oraz ich przyjaciele spędzają wakacje na wyspie. Sielanka trwa w najlepsze, aż do do momentu, gdy na ich drodze staje Kokoa, wychudzona i zaniedbana dziewczyna, która uciekła z ośrodka badawczego. Po opowiedzeniu swojej historii, bohaterowie postanawiają spełnić jej życzenie....

Skoro już zapowiedzieli na 2020 rok kontynuację, to przed premierą warto było zajrzeć do filmu prezentującego teoretycznie poboczną historię, która, zdawać by się mogło, jest rozbudowanym odcinkiem plażowo-fanserwisowym. Pewnie już niektórzy przewidują poziom niniejszej produkcji... Lecz spokojnie! Na szczęście bikini i kąpielówki są jedynie początkowymi scenami, które szybko zostają zastąpione poważniejszym tematem - mianowicie wątkiem klonowania i wykorzystywania klonów do tworzenia magicznych broni masowego rażenia. A skoro już wprowadzili taką kwestię można by dłużej się nad nią zastanowić pod względem moralnym i etycznym. Jednak niestety rozważań dostajemy niewiele, a samo klonowanie szybko schodzi na boczne tory, zastąpione tematem magicznych broni. Owszem, jest to element, który w tej serii od samego początku bardzo przypadł mi do gustu - fascynujące połączenie science fiction z magią, czyli nowatorskie spojrzenie na "czarodziejów". W pierwszym sezonie prezentowano nam wiele broni zasilanych magią i pojawiało się sporo szczegółów dotyczących światowej zimnej wojny toczonej między państwami o to, kto stworzy nowocześniejszą i bardziej niebezpieczną broń. W filmie również tego nie zabrakło - maszyna stworzona z klonów stała się napędem całej fabuły. Z jednej strony przyglądamy się działaniom naszych licealistów, którzy skupiają się na uratowaniu klonów Kokoy, z drugiej rząd wysyła żołnierzy, by pozbyli się całego ośrodka badawczego, łącznie z klonami, zaś z trzeciej mamy Tatsuyę (megamocnego i niepokonanego Tasuyę), który próbuje znaleźć złoty środek. Innymi słowy: akcja napędza akcję. Tam się biją, tu korzystają z zaklęć. Wszędzie coś się dzieje i panuje lekki chaos. Lecz nie powiem, że mi się nie podobało. Film wyszczególnił wszystko, co charakterystyczne i co piękne dla tej serii. 
Owszem, jest to z lekka naciągane, że licealiści zajmują się takimi poważnymi, wręcz wagi państwowej, sprawami (gdzie są ci dorośli?!), ale taki właśnie świat wykreowano w Mahouka Koukou no Rettousei. Poza tym nie pierwszy raz w anime dzieciaki są wykorzystywane z powodu ich talentów magicznych, bądź bojowych. Dlatego nie traktowałabym tego jako znaczący minus. Jeśli chodzi o bohaterów, to miło znowu zobaczyć tę mało utalentowaną paczkę w akcji, oczywiście oprócz Tatsuyi - Tatsuya jak zwykle wymiata. Z pomocą lub bez - wymiata. Bo bądźmy szczerzy - Tatsuya jest tu jedyną postacią, którą się zapamiętuje, po nim jest jego siostra Miyuki, a reszta to takie tło, żeby mieć porównanie, kto tak rzeczywiście posiada niesamowite moce. No dobrze, może przesadziłam, ponieważ przyjaciele głównych bohaterów jakąś rolę także odgrywają. Całkiem nieźle walczą i eskortują ludzi, ale tak w tle... Zaś Tatsuya! jak zwykle rozwiązuje główne problemy i zyskuje jeszcze większą sympatię widza.

Ponadto cudowna w tym filmie jest zarówno muzyka i grafika. Kreska na satysfakcjonującym poziomie - postacie dopracowane, popisy magii oraz korzystania z broni prezentują się spektakularnie i zdecydowanie jest, co podziwiać pod względem teł. Muzyka nie zapada, aż tak w pamięci, lecz jak najbardziej przypomina soundtracki z futurystycznych filmów. Ponadto na sam koniec pojawia się niesamowity utwór stworzony przed GARNiDELiA "Speed Star".
Warto też wspomnieć, że gdy zabierałam się do filmu, to niestety trochę czasu minęło od obejrzenia pierwszego sezonu, a co za tym idzie - sporo wyleciało mi z głowy na temat bohaterów czy rozegranych wcześniej wydarzeń. Jednak obawy o zrozumienie filmowej historii szybko zostały rozwiane, ponieważ po pierwsze Hoshi wo Yobu Shoujo stanowi fabułę oddzieloną od pierwszego sezonu (tudzież nie dostajemy żadnych nawiązań, ani nachalnego przypominania, co się działo wcześniej - jest to w tym filmie zupełnie niepotrzebne), zaś po drugie im dalej przyglądamy się poczynaniom bohaterów oraz ich specjalistycznej magii, to tym szybciej wracają wspomnienia związane z pierwszym sezonem. Nie mogę też powiedzieć, że film można ot tak sobie pominąć. Niby poboczna historia, lecz pojawia się przykładowo postać (qui, ta słodka blondyneczka wyżej), która najwyraźniej odegra większą rolę w drugim sezonie. 

Podsumowując Hoshi wo Yobu Shoujo w żadnym przypadku nie jest produkcją zrobioną na siłę, ani tym bardziej nużącą. Oglądało się z ciekawością i odpowiednim rozemocjonowaniem. Historia rozwijała się w dobrym tempie i zakończyła z przytupem, dlatego tym bardziej nie mogę się doczekać drugiego sezonu. Polecam fanom serii, a jeśli ktoś jeszcze nie widział Mahouka Koukou no Rettousei - radzę nadrobić!
FABUŁA: 7
BOHATEROWIE: 7
GRAFIKA: 8
MUZYKA: 7
OCENA OGÓLNA: 7

TYTUŁ: High Speed!: Free! Starting Days
ROK: 2015
STUDIO: Kyoto Animation
CZAS TRWANIA: 1h 50min.
GATUNEK: Komedia, Sport, Okruchy życia, Szkolne, Dramat

Haruka Nanase i Makoto Tachibana właśnie rozpoczęli gimnazjum. Pierwszy zmaga się z odlotem Rina do Australii, przez co nie jest zbyt pozytywnie nastawiony do pływania w klubie, a tym bardziej sztafecie. Zaś drugi próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie, po co tak właściwie pływa. Obydwaj poznają nowych przyjaciół, z których pomocą postarają się znowu pływać z pasją.

Jakoś tak ostatnio natchnęło mnie na nadrobienie zaległych filmów z Free!. Takie nastawienie miałam od dawna, bo wiedziałam, że zanim ruszę Dive to the Future, należałoby się zapoznać chociażby z High Speed, w którym pojawiają się po raz pierwszy postacie: Ikuyi, Asahiego, Kisumiego, Nao oraz Natsuyi. A jak można się przekonać przy trzecim sezonie - ta piątka znowu zaczyna odgrywać znaczące role.
Warto też wspomnieć, że ten film przypomniał mi, jaką frajdę potrafią sprawić pływacy oraz Kyoto Animation. Znowu mogłam się przyjrzeć młodemu Haru oraz Makoto i zobaczyć gimnazjalny etap, który znacząco wpłynął na ich późniejsze decyzje oraz sposoby bycia. Oczywiście Haru, jak to Haru, pływa wolnym i początkowo jest niechętny do przystępowania do drużyny szkolnej, jednak po niedługim czasie zapisuje się i zostaje zmuszony do wzięcia udziału w sztafecie. Z nową drużyną, gdzie każdy zawodnik przeżywa większe lub mniejsze problemy i tylko wspólnymi siłami mogą im zaradzić. Tak, dostajemy tu znany i stary scenariusz, w którym pierwsza połowa filmu przedstawia trudności drużyny - Haru czuje się zdradzony przez Rina, przez co nie potrafi dogadać się z nową drużyną, Makoto szuka odpowiedzi na pytanie, dlaczego pływa, Ikuya ma kompleks brata i woli startować w indywidualnych, zaś Asahi... cóż, Asahi dostał z jakiegoś powodu blokadę psychiczną i nie jest już w stanie pływać wolnym. Gdzieś w połowie kłopoty chłopców się zagęszczają, aż w końcu dochodzi do kłótni. A po kłótni godzą się, rozwiązują problemy i stają się zgraną bandą, która wymiata w basenie.

Nie mówię, że ten schemat jest zły - nie jest. Ale na pewno powiemy o nim: "przewidywalny". Wiadomym było, że wszystko się ułoży, dzięki sile przyjaźni i że na czas zawodów drużyna w miarę będzie się dogadywać. Lecz mimo to, naprawdę czerpałam przyjemność z oglądania. Pojawiło się wiele spokojnych scen, a jako sportówka seans utrzymał także dynamiczne tempo. Nie zabrakło typowego dla tej serii humoru, gdzie sam Haru stał się już gagiem (a zarówno memem), historia posiada logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy oraz potrafi zaskoczyć lub wrzucić jakiś smaczek znany z poprzednich sezonów. W porównaniu do Hoshi wo Yobu Shoujo, High Speed wydał się  fabularnie znacznie ciekawszy i zdecydowanie bardziej emocjonujący. Bohaterowie zyskali moją sympatię, szczególnie Makoto, który zachowywał się wyjątkowo inaczej. Pierwszy raz można go było zobaczyć w odsłonie: konflikt z Haru, co też pozwoliło zerknąć na niego jako indywidualną jednostkę. I chyba nie muszę wspominać, jakie to było przeurocze, widzieć ich wszystkich w wersji gimnazjalnej! Dlatego jako fanka tej serii, czuję się spełniona. Otrzymałam lekką historię z bohaterami, których uwielbiam. Bawiłam się dobrze, śmiałam i czułam kłucie nostalgii.
Grafika, jak to bywa w przypadku Free! i Kyoto Animation, pierwsza klasa. Efekty wody, pływania, ruch postaci i ich charakterystyczna miękkość prezentowały się przecudownie! Muzyka na miarę obyczajówki - głównie spokojne rytmy, lecz nie zabrakło również utworów przepełnionych skocznością i dynamizmem. Poza tym piosenka w wykonaniu OLDCODEX "Aching Horns" okazała się ponownie trafem w dziesiątkę.

Podsumowując, High Speed jest zrobiony dla fanów, ale nawet jeśli nie zna się głównych serii, śmiało można załączyć film i sprawi tyle samo radości. Sportówka z przepiękną animacją, pasjonującą fabułą i dopracowanymi bohaterami. Nic tylko obejrzeć, poprawić sobie humor i czekać z wytchnieniem na lato (ewentualnie wskoczyć w kąpielówki i iść na basen pływać wolnym).

FABUŁA: 7
BOHATEROWIE: 8
GRAFIKA: 9
MUZYKA: 7
OCENA OGÓLNA: 8

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz