Ariana dla WS | Blogger | X X

poniedziałek, 23 września 2019

[Recenzja anime] - "Kanata no Astra"

TYTUŁ: Kanata no Astra
TYTUŁ ANGIELSKI: Astra Lost in Space
ROK: 2019
STUDIO: Lerche
LICZBA ODCINKÓW: 12
GATUNEK: Shounen, Sci-Fi, Przygoda, Tajemnice

OPIS SERII:

Rok 2061. Podróże międzyplanetarne nie są już niczym zaskakującym i wiele osób z nich korzysta. Chociażby jedna ze szkół, która zapewnia swoim studentów obozy przetrwania na innych planetach. Tak też się dzieje z grupą Kanaty Hoshijimy - lądują w wyznaczonym punkcie gotowi na przygodę i... wtedy nieoczekiwanie pojawia się dziwna sfera, która wchłania ich i wyrzuca w przestrzeń kosmiczną, niedaleko opuszczonego od wielu lat statku kosmicznego. Jak się szybko dowiadują: oni, jak i statek, znajdują się 5012 lat świetlnych od swojej rodzimej planety i jeśli chcą przeżyć oraz wrócić, muszą wykazać się niemałymi zdolnościami jak i siłą grupy.

FABUŁA:

Jak pisałam w pierwszych wrażeniach sezonu letniego: z początku nastawiałam się na grozę, ponieważ motyw kosmosu i zagubienia w jego czeluściach zawsze przywodzi na myśl horrory, w których astronauci muszą mierzyć się głównie z niezbyt przyjaznymi obcymi formami życia. Jednak co zaskakujące, zamiast konfliktu kosmici kontra ludzie, otrzymujemy bardzo przyjemną przygodówkę z elementami tajemnic, która była na tyle niesamowita, że uznałam ją za najlepszą serię sezonu letniego 2019.

Po fortunnym znalezieniu się na statku i uświadomieniu sobie, że są oddaleni ponad pięć tysięcy lat świetlnych od domu, nasza zagubiona dziewiątka uczniów musi opracować plan: jak przetrwać, nie zginąć z głodu oraz odwodnienia i wrócić w całości. W roli przywódcy i osoby motywującej do działania szybko odnajduje się Kanata, dla którego sztuka przetrwania jest chlebem powszednim. Dlatego też po niedługiej chwili postanawiają w drodze do domu, robić przystanki na innych planetach prawdopodobnie obfitujących w pożywienie oraz wodę. I tutaj też zaczyna się wątek przygodowy - odwiedzanie obcych planet zaskakujących swoją różnorodnością, mierzenie się z niebezpiecznymi ekosystemami oraz natrafianie na problemy związane ze statkiem. Przywiodło mi to na myśl Interstellar, gdzie bohater także poznawał dziwne planety i były na tyle fascynujące, że uznałam je za najlepszy element filmu. Tutaj także każde ciało niebieskie miało swoje uroki, czy to związane z ich milusimi mieszkańcami, czy też z niepozornymi zagrożeniami. Owszem, było to trochę naiwne, że z każdego niebezpieczeństwa drużyna Kanaty wychodziła cało, ale na szczęście nie przychodziło im to zbyt łatwo. Tam ktoś kogoś ratował, tu musieli jednoczyć siły - zawsze coś się działo. Akcja następowała po akcji, co powodowało, że każdy odcinek był niesamowitym widowiskiem. Zwłaszcza, że fabuła oraz bohaterowie skrywali wiele niespodzianek...

Kanata no Astra można definiować dwoma słowami: przygoda oraz tajemnica. Mamy dziewięć postaci skrywających własne historie, a wśród nich ta jedna, która próbowała ich wszystkich zabić. Kiedy? Już na samym początku wysyłając ich w przestrzeń kosmiczną, gdzie powinni byli zginąć i udałoby się to, gdyby w pobliżu nie znajdował się opuszczony statek. Dlaczego ktoś chciałby zabić uczniów? I czemu ta osoba zgodziła się na morderstwo, a zarazem na samobójstwo? Szukanie zdrajcy wśród bohaterów okazało się bardzo ciekawą zabawą, która trwała w najlepsze do przedostatniego odcinka. Miałam swoje typy i co rusz je zmieniałam, a kiedy już nabrałam pewności, to pod koniec i tak się okazało, że byłam w błędzie. Z tego powodu - szanuję za skuteczne wodzenie za nos.

Samo podejście postaci, by jednak nie przejmować się tą sprawą odebrałam jako nierozsądne i właśnie przez to fabuła z leksza ucierpiała. Nie otrzymujemy stricte wątku: "niech bohaterowie podejrzewają siebie nawzajem i niech sobie nie ufają", lecz sielankę o przyjaźni, wzmacnianiu więzi i ogólnie pokładaniu wiary, że razem pokonają wszelkie trudności. Oni przez większość czasu nie zastanawiają się nad osobą stanowiącą dla nich zagrożenie, tylko po prostu idą i działają razem. Jest to na swój sposób naiwne i głupie, ale także nie zdziwiło mnie, że taką drogę obrali, bo gdyby szli według scenariusza: "nie ufajmy sobie, każdy jest zagrożeniem" to w ostatecznym rozrachunku zakończenie diametralnie by się różniło, a my otrzymalibyśmy zupełnie inną historię. Bardziej dołującą, krwawą i przytłaczającą. Dlatego tą naiwność odbieram pozytywnie, ponieważ dzięki niej fabuła została nakierowana na optymistyczne akcenty i skupiła się na przyjaźni, nadziei oraz wierze, że jako grupa uda się pokonać każdą przeszkodę.

BOHATEROWIE:

Ekipa Astry jest na tyle różnorodna i niesamowita, że każdy z nich wydaje się sympatyczny, nawet jeśli początkowo irytował. Jest to grupa, która wspólnymi siłami potrafi przepracować słabości oraz traumy każdego, dlatego miło się obserwowało, jak powoli w poszczególnych postaciach zachodzą zmiany na lepsze, dzięki czemu stawali się bardziej otwarci na grupę. Ta przemiana od zamkniętych w sobie osób do paczki przyjaciół z mocnymi więzami jest jednym z najlepszych elementów serii. Wręcz z przyjemnością poznaje się historię każdego z osobna, a tym samym co rusz jesteśmy bombardowani niespodziewanymi zwrotami akcji. Bo trzeba wiedzieć jedno - wszyscy, świadomie lub nieświadomie, skrywają jakieś tajemnice i są tak interesująco rozbudowane oraz przemyślane, że mimowolnie po ich poznaniu zmienia się nasz stosunek do bohaterów.

Polubiłam każdego. Wesołą, optymistyczną Aries; nieśmiałą i niepewną siebie Yunhua; negatywnie nastawionego do wszystkiego Ulgara; arogancką Quiterrie; mądrego, acz chłodnego w emocjach Zacka; szarmanckiego Charce'a; spostrzegawczą Funi; zabawnego Lucę, który był największym zaskoczeniem oraz głupkowatego Kanatę, który do samego końca potrafił wykazać się odpowiedzialnością i okazał się godnym podziwu przywódcą. Naprawdę fantastyczna grupka, której losy nie były mi obojętne i szczerze się wzruszyłam, oglądając ostatni czterdziestu minutowy odcinek, w którym wszystkie wątki zostały zamknięte, a naszych bohaterów pokazano siedem lat później. Uwielbiam takie zabiegi!

GRAFIKA:

Niestety nic nadzwyczajnego się tutaj nie podziało, mimo że serie o kosmosie mają ogromny potencjał, by bawić się kreską. Było zwyczajnie, acz zadbano o jakość, by w każdym epizodzie utrzymywała  się jednakowo. Projekty postaci odbieram pozytywnie - każdy się wyróżniał i miał swoje cechy charakterystyczne. Do tego tła oraz planety zostały interesująco zaprezentowane. O CGI w pierwszym odcinku lepiej nie będę wspominać, ponieważ mój negatywny stosunek do tej techniki dalej się nie zmienił. Podsumowując - ładna, zadbana grafika, która się nie wyróżnia, ale i tak cieszy oczy.

MUZYKA:

Oprócz znośnego openingu i endingu nie wyłapałam żadnego OST-a, który zapadłby w mojej pamięci. Stąd wniosek, że muzyka musiała być średnia i bez żadnych udziwnień. Ot zwyczajne melodyjki. Zaś gdybym miała zadecydować między OP a ED, to zdecydowanie za lepszy utwór uznałabym ending. Nie tylko dlatego, że po niektórych odcinkach prezentowano zdjęcia z przygód naszych bohaterów lub że idealnie wpasowano go w w ostatnim epizodzie. Wydawał się na tyle przyjemny, że dało się go odsłuchiwać w całości. Lecz znając życie - szybko o nim zapomnę.

OP - "Star*frost" by nonoc
ED - "Glow at the Velocity of Light" by Riko Azuna


PODSUMOWANIE:

Kanata no Astra była najciekawszą i najbardziej intrygującą serią lata 2019. Począwszy od fabuły skupionej na przygodach oraz tajemnicach, a zakończywszy na relacjach budowanych między bohaterami oraz ich wyjątkowych historiach. Bardzo przyjemna historia z wieloma zwrotami akcji i niespodziankami. Do tego potrafiąca zamknąć wszelkie wątki w dwunastu odcinkach - a to się ceni. Nie pozostaje mi nic innego jak zachwalać i polecać!

OCENA:

Fabuła: 8
Bohaterowie: 8
Grafika:7
Muzyka: 6
Ocena ogólna: 8

2 komentarze:

  1. O, dzięki za przypomnienie o tej serii! Wyglądała interesująco i manga miała dobre opinie, ale zniechęcił mnie początkowy odcinek podwójnej długości. Nie że przekreśliłam, po prostu odłożyłam na później i zapomniałam. Teraz będę pamiętać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze do usług :3
      Ten czterdziestu minutowy odcinek bardzo szybko mija, podobnie cała seria zlatuje w mgnieniu oka :D
      Miłego seansu! ^^

      Usuń