TYTUŁ: Re:Zero kara Hajimeru Isekai Seikatsu
TYTUŁ ANGIELSKI: Re:Zero Life in a different world from zero
ROK: 2016
STUDIO: White Fox
LICZBA ODCINKÓW: 25
GATUNEK: Psychologiczne, Dramat, Thriller, Fantasy
OPIS SERII:
Pewnego zwyczajnego dnia ze sklepu spożywczego wyszedł nerd ubrany w dres i w mgnieniu oka znalazł się w świecie fantasy. Nieee... To nie Konosuba i ciężki żywot dresiarza Kazumy (hai! Kazuma desu) z trzema wariatkami. To ciężki żywot dresiarza Subaru, który w tym nowym świecie bierze sobie za cel pomaganie pół elfce Emilii. Na początek w znalezieniu złodziejki, która skradła jej bardzo ważny przedmiot. Kiedy we dwójkę zmierzają, by odzyskać to, co skradzione sytuacja doprowadza do tego, że Subaru odzyskuje przytomność na samym początku, czyli tam, gdzie pojawił się zaraz po przybyciu do tego świata. A żeby jeszcze było lepiej, Emilia go nie pamięta i wszystko wskazuje na to, że musi przejść ścieżkę fabularną od początku, tylko tym razem nie ginąc, ponieważ jeśli zginie, znowu wróci do checkpointu.
FABUŁA:
Pewnie ci, co nie poznali jeszcze Re:Zero zastanawiają się, o co chodzi w tym opisie. Co ona chce przekazać? Jaki jest główny zamysł fabularny? Nie ukrywam, że mnie samej ciężko jest trochę pisać i zachować sens. Ale mówiąc ogólnikowo chodzi przede wszystkim o to, że nasz główny bohater ma 'zdolność', dzięki której jak zginie, to wraca do checkpointu (nie zawsze tego samego) i znając wydarzenia z przyszłości stara się poprowadzić historię tak, by potoczyła się dla większości pozytywnie. Bez zbędnych śmierci, bez popełnianych błędów, dokładnie tak jak w grach wideo. Umierasz, przechodzisz quest jeszcze raz i starasz się go zrobić jak najlepiej. Tylko tak jak w grach to się wydaje w porządku i nie sprawia, aż takich trudności, tak w prawdziwym życiu, jeśli coś takiego byśmy doświadczali, to cóż... Subaru pokazuje, że nie ma w tym nic przyjemnego i prostego. I to jest właśnie ten najlepszy element charakteryzujący tę serię i sprawiający, że wyróżnia się na tle innych isekai.Z samej fabuły możemy wyróżnić trzy arci (trzy główne checkpointy). W pierwszym, trwającym najkrócej, skupiamy się na znalezieniu skradzionego przedmiotu, a także nawiązaniu dobrych relacji z Emilią. Tutaj też bohater zapoznaje się z podstawowymi regułami rządzącymi tym światem i dowiaduje się o swojej bolesnej 'zdolności'. Przyznaję, że w tym przypadku nie byłam jakoś specjalnie zachwycona i oglądało mi się średnio te pierwsze odcinki. Postaci nie przypadły mi do gustu, prędzej zirytowały, śmierć Subaru nie sprawiła, że jakoś się tym przejęłam, a samo poprowadzenie sprawy wydało mi się proste, bez zbędnych komplikacji i mrocznej atmosfery. Choć pojawiło się lekkie napięcie pod sam koniec, gdy nie miałam pewności, czy bohater zacznie wszystko od początku, to nadal uważam, że arc o złodziejce jest najsłabszy i najmniej zachęcający do oglądania. Jednakże! inaczej sprawa się ma z arciem numer dwa, w którym bohater trafia do posiadłości pewnego maga-dziwaka i poznaje tam dwie słodkie bliźniaczki pokojówki oraz loli bibliotekarkę... Tu się zaczęło robić mrocznie, przewrotnie i tajemniczo. Widać, że spędzono więcej czasu na przemyśleniu każdego szczegółu i odpowiednim dawkowaniu informacji tak by widz, do samego końca nie odkrył głęboko ukrytej, niepozornej prawdy. W tej części historii obserwujemy również rozwój bohatera, jego różne podejścia do rozwiązania problemu oraz to jak poszczególne śmierci wpływają na jego psychikę. Było ciekawie, zaskakująco, dynamicznie, nieoczywiście i znacznie lepiej mogłam zrozumieć motywy poszczególnych postaci. Później nadszedł czas na wprowadzenie do arcu trzeciego, w którym ukazano więcej szczegółów dotyczących polityki, zaprezentowano multum bohaterów, przygotowano podłoże do wielu złożonych problemów oraz intryg i... zaczęło się prawdziwe piekło. Dla Subaru oczywiście. Tym razem musiał się uporać ze znacznie bardziej zawiłymi zagadkami i stać się bardziej świadomym otaczającego go świata. Kiedy przebrniemy przez męczące użalanie się bohatera nad własnym losem i jego głupie decyzje, to później, jak rozpoczyna się planowanie i działanie, obserwujemy jedne z najlepszych wydarzeń. Pełno pojedynków, zwrotów akcji, po prostu ogląda się te zmagania z dreszczami na skórze. To właśnie tutaj nastąpił mój podziw do Re:Zero. Seria przestała być zwyczajnym isekaiem, a stała się wielce złożoną i przemyślaną historią, która szukała logicznych rozwiązań i pokazała wiarygodne zachowanie oraz działanie słabego fizycznie, bardzo normalnego bohatera.
Występujący tu schemat fabularny - Subaru idzie z historią, zostaje zamordowany, powtarza historię tyle razy dopóki nie znajdzie rozwiązania, rozwiązuje z trudnością problemy, idzie dalej z historią - nie ukrywam, że jest to trochę męczące dla widza. Szczególnie te początki, kiedy mamy świadomość, że bohater napotka same porażki i będzie musiał odkryć jeszcze wiele-wiele szczegółów, zanim rozpocznie odpowiednie działania i ruszy dalej. Jednak tyle dobrze, że zawsze są jakieś zmiany. Zważając na to, że bohater różnie prowadzi swoje kolejne odrodzenia, jego ścieżki fabularne prowadzone są ze zmienionymi szczegółami - czasem ktoś go może znienawidzić, a czasem, kiedy już wie, co powiedzieć, relacja kończy się dla niego z pozytywnym skutkiem. Jest to zabieg cudowny, intrygujący i automatycznie usuwa monotonię, bo zawsze coś innego się wydarzy w zależności od podjętej decyzji.
Co do światotwórstwa to mamy typowy świat fantasy z magią, rycerzami, dziwnymi stworzeniami i własnymi regułami takimi jak zwyczaje, tradycje, legendy, polityka czy też historia. Najciekawszym elementem wydaje mi się legenda o wiedźmie, która przewija się co jakiś czas w rozmowach bohaterów, a także najwyraźniej jest jakoś powiązana z Subaru. Wątek w pełni nie został wyjaśniony, ale bez dwóch zdań jest najbardziej intrygujący i zastanawiający, tym bardziej kiedy zwrócimy uwagę na ostatni arc, gdzie pojawiają się jej wyznawcy (znowu nawiązanie do grzechów głównych w japońskiej animacji). Równie interesująco jest zbudowany system polityczny i zapoczątkowanie rywalizacji między piątką wybranek. Wszystko w tym świecie wydaje się przemyślane, uporządkowane i przedstawiane w odpowiednich momentach. Wiele rzeczy nie zostało jeszcze wyjaśnionych, ale liczę, że jak powstanie trochę więcej rozdziałów w nowelce, to studio stworzy drugi sezon i tam doczekam się w końcu jakichś odpowiedzi.
BOHATEROWIE:
Mój mózg drży, ale nie z miłości do bohaterów. Będę szczera i powiem od razu, że nikogo tu nie polubiłam, jednak mimo mojego braku sympatii - szanuję te postaci. Zostały ciekawie wykreowane, mają różne charaktery, które z czasem i przez pewne czynniki zewnętrzne się zmieniają, a do tego potrafią się niesamowicie zachować w kryzysowych momentach. Może zacznę od naszego protagonisty, Subaru, który trafił do świata fantasy bez żadnego ostrzeżenia, nie otrzymawszy żadnych mocy czy wyjątkowych zdolności (prócz wracania do checkpointu po uśmierceniu). Zwykły człowiek, nerd, który musi mierzyć się z sytuacjami, które niejednego by przerosły (Kazuma z Konosuby coś na ten temat wie). Tylko tak jak Kazuma podchodził do swoich problemów z jajem, tak przypadek Subaru prezentuje się bardziej makabrycznie i realistycznie.Jest to typ bohatera starającego się zachować godność i dobrą twarz, nawet wtedy, kiedy sprawy nie układają się po jego myśli. Subaru przez większość czasu się uśmiecha, traktuje to nowe życie jak rozgrywkę, w której trzeba pokazać się z jak najlepszej strony, lecz tym samym doprowadza do tego, że postrzegamy go jako żałosnego komika. Śmieje się, żartuje, robi z siebie gwiazdę, po prostu zachowuje się pewnie, a kiedy coś mu nie wyjdzie zaczyna obwiniać innych. Jak dla mnie przelał czarę przed trzecim arciem, gdy przez swoją arogancję dostał wciry od Juliusa i zachowywał się jak najgorsza kanalia świata. Wtedy też pojęłam, że prawdziwy charakter Subaru nie jest aż tak pozytywny, jak próbował wszystkim zademonstrować. Jednak moja irytacja i złość na tego beznadziejnego dresiarza biły się ze zrozumieniem do jego sytuacji. W końcu kiedy spojrzymy na to, co musiał przeżywać, stwierdzamy, że jego okropne zachowanie jest uzasadnione. Psychika Subaru miała prawo nie wytrzymać po doświadczeniu tak wielu śmierci, rozpaczy i wydarzeń, które wydawały się bez wyjścia. Dlatego też z jednej strony go nie lubię, a z drugiej rozumiem i szanuję za odzyskanie trzeźwości umysłu oraz zmianę, jaka zachodzi w jego charakterze.
Warstwa psychologiczna w Re:Zero jest bardzo dobrze dopracowana. Pierwszy raz widziałam w anime tak realistyczny przebieg załamania nerwowego. Wiem, jak dziwnie to brzmi, ale rozwalenie psychiki głównego bohatera jest kolejnym elementem, który podobał mi się w tej serii. Był tak rozpaczliwy i wiarygodny, że mimowolnie poczułam żal do postaci, której nie lubię - a to mi się nie zdarza, jeśli kogoś nie darzę sympatią to jest mi obojętny, a tutaj naprawdę współczułam bohaterom.
Przyjęłam także z uznaniem różnorodność postaci drugoplanowych. Oczywiście, przeważa tu płeć piękna, która gromadzi się wokół Subaru, ale nie brakuje ciekawych męskich osobników. Jestem świadoma, jak prezentuje się fandom Re:Zero - wiem o teamie Emilii oraz teamie Rem. Sama do żadnego nie należę (ciężko by było, jak się nie lubi ich obu). Lecz patrząc na nie powiem jedynie tyle, że Emilia na tle tych wszystkich charakterów jest nijaka. Taka typowa dobroduszna, niewinna i naiwna dziewczyna, która widzi we wszystkim dobro. Może w przyszłości bardziej się wykaże, ale na chwilę obecną jestem na NIE. Zaś Rem... Rem ma charakterek i wydaje się bardziej złożona oraz ciekawsza. Poza tym z nią wiąże się pewna sytuacja, po której znowu odezwała się we mnie niechęć do Subaru. Jeśli chodzi o innych bohaterów i sympatię mogącą się narodzić, gdyby odgrywali większe role, to zdecydowanie zainteresowali mnie: Julius, Beatrice, Crusch, Wilhelm i Reinhard. A największy ubaw miałam, gdy oglądałam najlepszego złola tej serii, czyli Betelgeuse. Mój mózg drżał za każdym razem, gdy się pojawiał.
GRAFIKA:
Kreska jest miękka, schludna, ma swoje piękne momenty, zwłaszcza przy używaniu magii, pojedynkowaniu się, czy bardziej kluczowych momentach, które trzeba zaakcentować. Innymi słowy: nic nowego. Zaś gdy przyjrzymy się innym projektom White Fox takim jak Steins;Gate, Hataraku Maou sama!, czy Akame ga Kill! to widać, że Re:Zero jest poniekąd do nich podobne. Kreacja bohaterów podoba mi się, zwłaszcza przy wyglądzie Emilii i jedno co mnie zastanawia to nieśmiertelność dresu Subaru (czy tylko ja jestem zdania, że powinien razem z Kazumą założyć dwuosobowy gang dresiarzy z isekaia?).MUZYKA:
Kolejny cosiek, który tutaj lubię. Muzyka jest cudna i nawet jeśli obejrzałam Re:Zero kilka miesięcy do tyłu, wciąż odsłuchuję co poniektóre utwory. Są bardzo klimatyczne, mroczne a także inspirujące. Do moich ulubieńców należą: Rondo of Love and Darkness, Call of the Witch, czyli wywołujący najwięcej ciarek, Takt of Heroes - piękny bitewny OST, Hymne of Despair and Atonement, Sloth - mrok i deszcze, Requiem of Silence - coś, na czym można sobie popłakać, jeśli jest się zżytym z bohaterami. Jeśli chodzi o openingi to znacznie bardziej podobał mi się pierwszy w wykonaniu Konomi Suzuki (znanej z op do No game, no Life) niż ten pseudośpiewany od MYTH & ROID (znani z ed do Overlord). Endingi po raz kolejny nie kupiły mojej uwagi na tyle, by odsłuchiwać je częściej niż raz lub dwa dla przypomnienia sobie.OP1 - "Redo" by Konomi Suzuki
OP2 - "Paradisus-Paradoxum" by MYTH & ROID
ED1 - "STYX HELIX" by MYTH & ROID
ED2 - "Stay Alive" by Emilia
PODSUMOWANIE:
Re:Zero było i wciąż jest fenomenem - tego nie da się ukryć. Kiedy skończyłam seans, miałam mieszane uczucia, bo z jednej strony podobał mi się pomysł i wykonanie, ale z drugiej byłam niechętnie nastawiona do bohaterów, a przecież wszyscy wiemy, że to właśnie od bohaterów zależy, czy polubimy dany tytuł. Jednak po kilku miesiącach, kiedy emocje trochę opadły i mogłam trzeźwo podejść do tej serii, stwierdzam, że jest to bardzo dobre, względnie oryginalne, jak na isekai, anime z ciekawą warstwą psychologiczną, wiarygodnymi rozwiązaniami problemów i prawie doskonale zbudowanymi zagadkami i tajemnicami. Jeśli chcecie obejrzeć fantasy komedię - polecam Konosubę, zaś jeśli zależy Wam na poważniejszym fantasy - nadróbcie Re:Zero. Tytuł wart uwagi.OCENA:
Fabuła: 8
Bohaterowie: 7
Grafika: 7
Muzyka: 8
Ocena ogólna: 8
Obejrzałam kilka/kilkanaście pierwszych odcinków i niestety nie odkryłam w tej serii nic, co utrzymałoby mnie do końca. Robiła to częściowo Rem, ale już dawno skończyły się dla mnie czasy, kiedy byłam w stanie obejrzeć kilka sezonów tylko dla jednej postaci. :>
OdpowiedzUsuńRozumiem, przez pierwszą połowę również miałam problem z oglądaniem, ale przekonałam się gdzieś w połowie drugiego arcu, kiedy już Subaru dążył do rozwiązania sprawy w posiadłości :3 W takim razie polecam Konosubę, jeśli nie widziałaś ;)
UsuńZgadzam się co do postaci - nie są być może mdłe, bo mają jednak swoją historię i cechy, ale jednak są w tym na tyle mało charakterne, że nie potrafią zaskarbić sobie sympatii. Dla mnie to anime było bardzo średnim seansem - nie jest to zła seria, ale też nie ma nad czym się zachwycać. I to jest wniosek, do którego dochodzi się po obejrzeniu całości, bo początek jest dosyć słaby i to dalszy ciąg podnosi ogólną opinię.
OdpowiedzUsuńCoś nas łączy. Ja również lubię, gdy główni bohaterowie przeżywają załamanie psychiczne, albo popadają w psychozę. Mam dziwny gust xD
Masz rację, nie jest to zła seria i nie tylko my narzekamy, że początek jest słaby XD Jestem ciekawa, jak to się dalej rozwija w light novelce i chciałabym zobaczyć kolejny sezon anime ><
UsuńLudzie-sadyści kochający bohaterów z załamaniami psychicznymi - ŁĄCZMY SIĘ!!! Jakieś konkretne postaci z załamaniami ci się kojarzą? Z chęcią je obczaję :3
Hm z takich nowszych pozycji to w sumie to Kaneki z Tokyo Ghoul, choć w mandze było to lepiej pokazane. W Fullmetal Alchemist Brotherhood Edward miał też kilka załamań. Jeszcze mi na myśl przychodzi Deadman Wonderland, ale tylko manga, anime jest syfiaste, pokazuje mangę wyrywkowo i jej nie kończy.
UsuńW sumie masz rację, załamanie psychiczne kanekiego z jego przemianą zewnętrzną jest jednym z lepszych przykładów. U Edwarda to nie było takie spektakularne, zaś ganta z DW on tam co chwilę jęczał, płakał, więc... zgadzam sie, że manga lepsza, ale to właśnie dzięki anime w ogóle miałam ochotę sięgnąć po pierwowzór :3
UsuńTeraz tak myślę, że do tej grupy ,,załamaniowej,, można dopisać kaijiego oraz bohaterow z kakegurui :)
Re Zero Ayamatsu napisane przez Tappeia w prima aprilis 2017r. jest mega. To opowieść co by było gdyby.... Chodzi w niej o to, że Subaru nie jest w stanie znaleźć rozwiązania do krytycznej sytuacji z Elzą wpierwszym arcu przez bite 88 razy, co powoduje że się na 89 razie załamuje psychologicznie do tego stopnia, że staje się głównym bad guyem w powieści. Szczerze polecam angielskie tłumaczenie Ayamatsu - 42 strony, momentami przechodziły mnie ciarki przez decyzje i rozwiązania Subaru.
OdpowiedzUsuńO! A o tym nie słyszałam, a z tego, co opowiadasz wydaje się to ciekawym rozwiązaniem fabularnym, taką inną rzeczywistością. ^^ Tym bardziej, że Subaru w pewnym sensie może uchodzić za bad guya - w końcu wybrała go wiedźma i jeśli dobrze kojarzę fakty to należy do grzechów :D
Usuń