Ariana dla WS | Blogger | X X

poniedziałek, 14 maja 2018

[Recenzja anime] - "Sora yori mo Tooi Basho"

TYTUŁ: Sora yori mo Tooi Basho
TYTUŁ ANGIELSKI: A Place Further Than The Universe
ROK: 2018
STUDIO: Madhouse
LICZBA ODCINKÓW: 13
GATUNEK: Przygoda, Okruchy życia

OPIS SERII:

Mari Tamaki jest w drugiej klasie liceum i gdy budzi się pewnego ranka, uświadamia sobie, że kiedyś snuła wielkie plany związane z tym szkolnym okresem. Nie chodzi o pierwszą miłość, planowała zrobić coś naprawdę WIELKIEGO, wręcz SZALONEGO. Dlatego kiedy dowiaduje się, że pewna dziewczyna, Shirase, ma w planach podróż na Antarktydę, postanawia do niej dołączyć.


FABUŁA:

Wiem, że się powtarzam, aż do porzygu, ale muszę po raz kolejny przyznać, że Madhouse potrafi wydobyć z niepozornych serii prawdziwą perłę. I do ich niesamowitego dobytku trzeba też wpisać serię z zimy 2018, czyli Sora yori mo Tooi Basho. Okruchy życia o czterech licealistkach, które wyruszają w podróż życia na Antarktydę.

Jak już pisałam przy Pierwszych wrażeniach, na początku ta historia wydaje się niewiarygodna, bo jak to: cztery dziewczynki wyruszają na Antarktydę? Jak? Jakim cudem? Gdzie tu logika? Widz sobie myśli: "Zaraz wymyślą jakieś nieprawdopodobne wyjaśnienie i w magiczny sposób teleportują się w to odległe miejsce". Nie potępiam nikogo - sama tak przypuszczałam, znając pod pewnymi względami umysły i pomysły Japończyków. Miałam tym większe wątpliwości, kiedy zobaczyłam, że przy jakiejś połowie odcinków one nadal nie znajdują się na Antarktydzie. Jednak jak się w pewnym momencie okazało: cudu nie było, żadnych teleportów, czy magicznych zaklęć - również nie. Teraz uwaga, proszę o skupienie, bo oto oznajmiam bez sarkazmu, że dostaliśmy bardzo logiczne wytłumaczenie, które każdy kupi. Jak się bohaterkom udało dotrzeć w upragnione miejsce? Tego nie zdradzę, ale jest to sposób, który akceptuję z tego względu, że obserwowałam jak kilka razy dziewczynom nie wychodziły plany, zdarzały się chwile wątpliwości, czy w ogóle wyruszą oraz pojawiało się mnóstwo komplikacji. Na szczęście znalazły ten jeden sposób, który zagwarantował im względnie spokojną podróż. A jeśli się widzi, że w spełnienie marzenia wkłada się wiele trudu i stawia czoła przeciwnościom losu, to nie jesteśmy w stanie podważyć wiarygodności tego przedsięwzięcia.

Pierwsza połowa epizodów to głównie przygotowania, nawiązywanie relacji między bohaterkami i pokonywanie przeszkód. Przyglądamy się początkowo Mari Tamaki, niepewnej siebie, strachliwej, nie lubiącej porażek licealistce, która przez pewne okoliczności poznaje Shirase, dziewczynę wyśmiewaną przezwiskiem "Antarktyda", ponieważ nikt nie wierzy, że uda jej się tam dostać. A skąd w ogóle Shirase wpadła na pomysł, by wyjechać akurat na Antarktydę? Otóż, kilka lat temu jej matka tam wyruszyła i nie wróciła, a dziewczyna wciąż uparcie wierzy, że może żyć i czekać na pomoc. Do tego sama z siebie jest oczarowana tym odległym miejscem i tą fascynacją zaraża najpierw Mari, a następnie kolejne dwie przypadkowe dziewczyny - Hinatę i Yuzuki. W pierwszej połowie widzimy właśnie jak cztery przypadkowe dziewczyny, które nigdy by ze sobą nie zamieniły nawet słówka, stają się sojuszniczkami, by zrealizować ten jeden wspólny cel. Obserwujemy jak wspólnymi siłami radzą sobie z narastającymi komplikacjami i nareszcie są w drodze. Nie nudziłam się na tych odcinkach. Były przepełnione humorem, niespodziewanymi zwrotami akcji i przyjemnie się przyglądało perypetiom naszych bohaterek. Mam wrażenie, jakby te trzynaście epizodów zleciało w mgnieniu oka - tak to bywa jak się człowiek dobrze bawi przy seansie.

Druga połowa, a dokładniej mniejsza część odcinków, skupia się właśnie na samej podróży. Nie jest spoilerem, że udaje im się dopłynąć tam statkiem (w końcu sami widzicie na plakacie ogromny pomarańczowy statek) i zarówno wydarzenia na nim jak i już na Antarktydzie miały w sobie czar. Kiedy znajdują się na okręcie, można się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy, takich jak: codzienne życie na pływającej puszcze metalu. Zaś na śnieżnej pustyni jesteśmy bombardowani informacjami o zorzy polarnej, pingwinach, czy stacjach i badaniach tam przeprowadzanych. Do tego skupiamy się również na zacieśnianiu więzi między bohaterkami, ich radzeniu sobie z przeszłymi problemami, które wpłynęły na ich charaktery oraz na Shirase i jej podejściu do matki. Było wesoło, pouczająco oraz nie zabrakło chwil smutnych, przy których łezka kręciła się w oku.

Sora yori mo Tooi Basho ma to do siebie, że przekonuje odbiorców realnością, humorem, ciekawostkami ze świata Antarktydy jak i życiowymi sprawami, wpływającymi na emocje widza. Jest to historia wyjątkowa, oryginalna i darzę ją wielkim szacunkiem oraz sympatią.

BOHATEROWIE:

Jak tu się nie zachwycać, kiedy główne bohaterki odbiera się przede wszystkim pozytywnie i z sympatią? Nawet jeśli mają swoje słabsze dni, bądź strzelają fochy - są przeuroczymi istotkami, na które nie miałam siły się gniewać. Każda posiada inny charakter - nie brakuje optymistki, realistki jak i pesymistki. Mają swoje mocne strony oraz słabości, a ich powody są w pełni zrozumiałe. Mari przy pierwszym poznaniu jest niepewną siebie dziewczyną, która nie lubi ryzykować, jeśli nie ma pewności, że ten pomysł w pełni się zrealizuje, lecz nie brakuje jej również mnóstwa energii i ambicji. Shirase jak raz coś zaplanuje, to nie ma wybacz, musi to zrobić. Prócz tego jest strasznie nierozgarnięta i zabawnie nieśmiała przed kamerami lub tłumem ludzi (prawie tak jakbym widziała siebie). Hinata to typowa śmieszka-optymistka, wszędzie widzi pozytywy, lecz jak się później okazuje skrywa pewien dla niej bolesny fakt z przeszłości. Co się tyczy Yuzuki to jest to przykład dziewczyny nierozgarniętej pod względem przyjaźni. Ma kłopot z relacjami, co często przyczynia się do jej negatywnego podejścia względem pozostałych dziewczyn, ale ma też coś z realistki i jej celne uwagi często wywoływały u mnie śmiech.

Ogólnie miło przyglądało się jak powoli i naturalnie dziewczyny przechodzą przemianę, jak ścierają się ze swoimi słabościami i demonami przeszłości, po czym umacniają swoje więzi. Sora yori mo Tooi Basho jest historią o prawdziwej przyjaźni, gdzie nie ma miejsca na tajemnice czy fałsz. Nie ma też szans na obrażanie się czy uciekanie - przebywając na statku, bądź na Antarktydzie raczej ciężko uciec gdziekolwiek i nie zginąć. Dlatego też tak bardzo przekonało mnie podejście twórców do szczegółowego przedstawienia ich wzajemnych relacji. Postaci poboczne, choć o niektórych niewiele się dowiadujemy, mają wpływ na fabułę czy też więzi głównych bohaterek. Polubiłam pozornie chłodną Gin (kapitan) oraz pozostałą ekipę zmierzającą na Antarktydę.

GRAFIKA:

Mimo że w sezonie zimowym 2018 Madhouse średnio postarał się przy Overlordzie II, to przy Sora yori ta miękka, niewymagająca kreska nie drażniła oczu i była znacznie lepsza w odbiorze. Nie mam się do czego doczepić, ponieważ wszystko mi się podobało i okazało się ładne - zdarzały się jakieś niedopracowane elementy, ale kiedy ma się do czynienia z miękką kreską, to te błędy jakoś znikają i nie mają większego znaczenia. Plus za zorze polarną, widoki na Antarktydzie, pingwiny, dopracowanie statku i za dynamikę postaci.

MUZYKA:

Bez zbędnych ochów i achów stwierdzam, że ścieżka dźwiękowa zdała się przyjemna, z wesołymi rytmami i nadająca całej tej przygodzie odpowiedniego klimatu. Zdarzyły się utwory przy ważniejszych wydarzeniach i to one najbardziej wyróżniły się na tle spokojnych melodyjek. Haruka Tooku jest moim ulubieńcem, a zaraz po nim Sora wa Miagete oraz Mata Ne, przy którym tak trochę, troszeczkę, sobie popłakałam. Sam opening i ending jakoś nie chwyciły mnie za serce, ale bardzo spodobało mi się wykonanie tego pierwszego - zabawny i ciekawy.

OP - "The Girls Are Alright!" by saya
ED - "Koko kara, Koko kara" by Mari Tamaki (Inori Minase), Shirase Kobuchizawa (Kana Hanazawa), Hinata Miyake (Yuka Iguchi), Yuzuki Shiraishi (Saori Hayami)


PODSUMOWANIE:

Ten, kto widział, to na pewno się zachwycał. Sora yori mo Tooi Basho jest niesamowitym anime, gwarantującym wspaniałe widowisko. Nie brak tu przygód, śmiesznych sytuacji, ciekawych i sympatycznych bohaterek oraz pouczających wartości związanych z przyjaźnią, godzeniem się ze stratą i patrzeniem w przyszłość. Jestem zachwycona i na pewno kiedyś wrócę do tej serii, by jeszcze raz wyruszyć z głównymi bohaterkami na Antarktydę. Jeśli do tej pory nie widzieliście - polecam obejrzeć! Naprawdę warto.

OCENA:

Fabuła: 9
Bohaterowie: 9
Grafika: 7
Muzyka: 6+
Ocena ogólna: 8+

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz