Ariana dla WS | Blogger | X X

poniedziałek, 6 maja 2019

[Recenzja anime] - "Kaze ga Tsuyoku Fuiteiru"

TYTUŁ: Kaze ga Tsuyoku Fuiteiru
ROK: 2018-2019
STUDIO: Production I. G
LICZBA ODCINKÓW: 23
GATUNEK: Sportowe, Komedia

OPIS SERII:

Wszystko ma swój początek od kradzieży jedzenia ze spożywczaka. Kakeru jako wytrenowany biegacz bez problemu ucieka przed sklepikarzem, jednak tuż za nim podąża na rowerze nieznany chłopak, który zamiast go złapać, pyta: "Czy lubisz biegać?". Po tej akcji Kakeru trafia do budynku ze specyficznymi mieszkańcami. Każdy różny, ale połączyć ma ich jedno - wystartowanie w jednym z najpopularniejszych biegów maratońskich, Hakone Ekiden. Jak na to zareagują ludzie, którzy z bieganiem nie mają nic wspólnego? Czy demonicznemu Haijiemu uda się ich zmanipulo... znaczy przekonać? I czy Książę, mangopochłaniacz, pobiegnie w stylu wyzwolonego motyla? Przekonajcie się sami!

FABUŁA:

Facet na rowerze zaczepia uciekającego złodzieja kanapek i pyta: "Kochasz biegać?", a tamten odpowiada: "Tu nie o miłość do biegania chodzi, ale do kanapek"... Oczywiście z tą drugą częścią żartuję (wiem, mi też się zrobiło sucho). Lecz nie da się ukryć, że początek Kaze ga Tsuyoku Fuiteiru prezentuje się jak wstęp do dobrego kawału i właśnie to spowodowało, że nastawiłam się pozytywnie do tej serii. Tym bardziej, że później poznajemy resztę "ofiar", które jakiś czas temu zgromadził nasz rowerzysta Haiji. Dziesiątka męskich studentów. Każdy różny i specyficzny na swój sposób. Aż do przybycia Kakeru byli nieświadomi, że są członkami klubu biegaczy i że ich głównym celem będzie wystartowanie w maratonie Hakone Ekiden. I nawet jeśli z bieganiem nie mają nic wspólnego, dla Haijiego nie stanowi to żadnego problemu!

Po tym jak otrzymaliśmy niezbyt dobrą serię o bieganiu, jaką był Prince of Stride: Alternative (recenzja KLIK!), obawiałam się, że tego sportu nie da się zaprezentować w interesujący sposób. Jednak Kaze ga Tsuyoku Fuiteiru już od pierwszego odcinka udowadnia nam, że sportówka o bieganiu może być czymś więcej niż zwyczajną sportówką o bieganiu. Chociażby weźmy pod uwagę, że mamy do czynienia ze studentami (zazwyczaj sportówka równa się czas licealny, więc alleluja, że mamy w końcu inną grupę wiekową!). Do tego większość z nich nie jest zainteresowana bieganiem i ich przygoda z tym sportem tak naprawdę dopiero się zaczyna. I choć niektórzy uparcie się sprzeciwiają, to Haiji, poprzez iście diabelskie manipulacje, znajduje na każdego sposób. Anime przede wszystkim skupia się na przygotowaniach bohaterów do profesjonalnego biegania. Oczywiście głównym celem jest Hakone Ekiden - dwudniowy maraton studentów, gdzie każdy z uczestników drużyny musi przebiec kilkadziesiąt kilometrów i po pokonaniu danego dystansu przekazać szarfę następnej osobie. Lecz zanim nasi bohaterowie wezmą udział w maratonie, czeka ich mnóstwo treningów oraz wiele poświęcenia, by dotrzeć na sam szczyt.

Co mi się spodobało i było przez serię wielokrotnie wałkowane, to po pierwsze nasza drużyna amatorów nigdy nie mierzyła w pierwsze miejsce. Nie chodzi tu o wygranie Hakone Ekiden, lecz o przekraczanie własnych granic, pobijanie własnych rekordów, dobrą zabawę oraz dotarcie do własnego zamierzonego celu, czy też jak w przypadku Haijiego i Kakeru chodziło o znalezienie odpowiedzi na pytania: "Dlaczego biegam? Czym jest dla mnie bieganie?". Po drugie cieszę się, że nie pojawiły się tu absurdy na miarę Kuroko no Basket. Bohaterowie nie dostali tu żadnych super mocy i mogli polegać jedynie na swoich mięśniach oraz wytrenowaniu. Cieszyła mnie świadomość, że nie pokonali drużyn trenujących bieganie od kilku dobrych lat. To, co ostatecznie osiągnęli, było bardzo przekonujące i realistyczne. Stąd też po trzecie, jestem zadowolona, że historia jest na swój sposób wiarygodna. Bohaterowie (biegacze amatorzy) poprzez ciężki trening są w stanie dotrzeć tam, gdzie zasługują. Nie ma tu upiększeń, czy cudów - jak się przygotowali, tak tyle zdobyli. Dlatego czuję ogromną satysfakcję, że nie skończyło się niczym w typowych sportówkach.

Co ciekawe sama kwestia biegania wywołuje tu wiele emocji. Szczególnie udział każdego w Hakone, który potrafi wywołać łzy wzruszenia, czy też niezmierną radość i chęć dopingowania naszej cudownej drużyny. Nawet przy moim ukochanym Haikyuu!! nie emocjonowałam się jak przy Kaze ga Tsuyoku Fuiteiru! Ponadto nie brakuje tu cudownego humoru i dramatów trafiających do serca widza.

BOHATEROWIE:

Wspominałam, że Kaze ga Tsuyoku Fuiteiru jest czymś więcej niż sportówką o bieganiu. Prawdą jest, że choć bieganie zajmuje tu kluczowe stanowisko, to tak naprawdę ważniejsze są relacje między bohaterami oraz oni sami - ich charaktery, historie, czy też problemy, z którymi radzą sobie lepiej dzięki wsparciu przyjaciół. Każdy z nich jest inny i zmaga się z własnymi słabościami, czy też ograniczeniami. Przykładowo King, jako student ostatniego roku, czuje ogromną presję, by znaleźć sobie pracę. Yuki nie potrafi porozumieć się ze swoją matką. Kakeru ma kłopoty z panowaniem nad własnymi emocjami oraz ze znalezieniem wspólnego języka z drużyną. Lub też Nico-chan, w którym zabito niegdyś pasję do biegania. Każdy z naszej uwielbianej dziesiątki ma przed sobą pewne przeszkody wynikłe z przeszłości, które muszą pokonać. Żaden z nich nie jest płaskim bohaterem, mają swoje marzenia, hobby, historie, cechy charakterystyczne, wady oraz zalety i cele na przyszłość, jakie dopiero w sobie odkrywają. Wszystkich ich obdarzyłam sympatią, razem z nimi śmiałam się i płakałam, a co najważniejsze podziwiałam ich, kiedy szli w zaparte i pokonywali swe słabości oraz niepewności. Można się od nich wiele nauczyć, a ich działania są bardzo motywujące - nie chodzi tylko o nagły zapał do biegania, ale również uwierzenie, że chcieć, to móc. I w tej serii pod żadnym pozorem nie jest to pustym frazesem!

Poza tym co mogę jeszcze rzec o członkach drużyny Kansei? Wszyscy wywołują pozytywne wrażenia. Haiji ze swoimi zdolnościami do manipulacji stał się oczywiście moim ulubieńcem, jego talent do przywództwa oraz optymizm wielokrotnie wywoływało na moich ustach uśmiech. Kakeru zdobywa sympatię wraz z czasem, kiedy powoli zmienia się jego nastawienie do pozostałych i staje się bardziej otwarty. Ouji jest świetny od początku do końca - dowód, że nawet największy nerd nadaje się do sportów. King i jego zamiłowanie do teleturniejów - coś wspaniałego. Bliźniaki i ich oddanie Hanie rozczuliło mnie szczególnie w ostatnich odcinkach. Musa i jego pozytywne nastawienie, czy też Shindo zajmujący się kwestiami, o których Haiji nie pomyślał - obydwoje tworzyli świetny duet. Do tego Yuki z tym swoim cynicznym nastawieniem był fantastyczny tak, jak Nico-chan i jego próby rzucenia papierosów, czy też schudnięcia.

GRAFIKA:

Production I. G zazwyczaj odwala dobrą robotę, kiedy sprawa dotyczy sportówek. I owszem, kreska jest tu całkiem ładna, nie mam żadnych zastrzeżeń co do biegów pojedynczych jednostek (prócz tych wydłużonych szyi przypominających o Ballroom e Youkoso), lecz nie dało się nie zauważyć, że studio poszło na łatwiznę, gdy biegła większa liczba osób - wtedy też można uznać to za bieg robotów. Bardzo nienaturalny i podchodzący pod CGI. No dobra, zdarzało się także, że ciała biegaczy prezentowały się trochę nieproporcjonalnie, ale to akurat wybaczam. Bywa w każdym anime. Ogólnie rzecz biorąc, jestem usatysfakcjonowana z kreacji poszczególnych bohaterów, z dynamiki, z przepięknych teł oraz wybiórczych kadrów, które uznaję za cudne. Sam Ouji wyglądał przepięknie oraz dostojnie w każdej scenie, nawet gdy wymiotował, a to jest ogromnym plusem!

MUZYKA:

Mimo że sam sposób przedstawienia historii oraz bohaterowie motywują, to jednak żaden z OST-ów nie był w stanie porwać mojego serca do szybszego bicia. Nic też nie zapadło mi w pamięci - odniosłam wrażenie, jakby muzyka w tle pojawiała się tu sporadycznie. Najzwyczajniej w świecie była nijaka. Zaś gdy odsłuchuję ją teraz, podczas pisania recenzji, wydaje się idealnie stworzona do ćwiczenia jogi lub do relaksacji (czytaj: mdłe rytmy).

Poza tym mamy dwa openingi oraz dwa endingi. Pierwszy stworzony przez UNISON SQUARE GARDEN, czyli zespół znany z op do Ballroom e Youkoso. I mówiąc szczerze... ten zespół nie zachwyca mnie swoimi piosenkami. Owszem, doceniam specyficzny głos wokalisty, ale wydaje mi się, że każdy utwór brzmi prawie identycznie. Drugi op niestety jak pierwszy nie powala na kolana. Już prędzej pochwalę drugi ending, Michi, w wykonaniu Taichiego Mukaia. Bardzo klimatyczny i rytmiczny - miło się go słuchało, znacznie lepiej niż Reset.

OP1 - "Catch up, latency" by UNISON SQUARE GARDEN
OP2 - "Kaze Tsuyoku, Kimi Atsuku" by Q-MHz feat. Mitsuhiro Hidaka (aka SKY-HI)
ED1 - "Reset" by Taichi Mukai
ED2 - "Michi" by Taichi Mukai


PODSUMOWANIE:

Jako sportówka sprawdza się idealnie, wywołuje odpowiednie emocje, motywuje i nakłania do kibicowania bohaterom w trudnych chwilach. Lecz co mnie tak naprawdę zachwyca to warstwa obyczajowa, gdzie poznajemy dokładnie każdego z drużyny, a uwierzcie mi, chłopcy są wyjątkowi. Mimo że muzyka nie zachwyca, a grafika czasem kole w oczy, to jakkolwiek by na to nie patrzeć, seria jest przyjemnym widowiskiem. Ogląda się znakomicie i nie odczuwa się nudy. Polecam nie tylko tym, co przepadają za sportówkami.

OCENA:

Fabuła: 7
Bohaterowie: 9
Grafika: 6
Muzyka: 5
Ocena ogólna: 7
Kochasz anime? KOCHASZ ANIME? To obejrzyj Kaze ga Tsuyoku Fuiteiru!

2 komentarze:

  1. Zapowiada się fajnie i ma przyjemną dla oka kreskę :D Ale i tak nigdy nie nadrobię tego wszystkiego, co chcę obejrzeć :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się da zrobić!
      Ale zanim zaczniesz nadrabiać, możesz się zrelaksować przy Kaze ga Tsuyoku Fuiteiru! :D

      Usuń