Ariana dla WS | Blogger | X X

poniedziałek, 11 grudnia 2017

[Recenzja filmu] - "Bakemono no Ko"

TYTUŁ: Bakemono no Ko
TYTUŁ ANGIELSKI: The Boy and the Beast
ROK: 2015
STUDIO: Studio Chizu
CZAS TRWANIA: 1 h 58 min.
GATUNEK: Przygoda, Supernatural

OPIS FILMU:

Dla dziewięcioletniego Rena życie nie jest usłane różami. Nie dawno stracił matkę, ojca od dłuższego czasu nie widział i nie może go znaleźć, a rodzina, z którą ma zamieszkać, traktuje go jak przedmiot - konieczny do zabrania, ale niekonieczny do współczucia. Dlatego chłopak postanawia uciec i podczas błąkania się ulicami Tokio, zostaje zaczepiony przez podejrzanego osobnika, który składa mu propozycję, że wyszkoli go na swojego ucznia. Nie widząc innego wyboru Ren podąża za mężczyzną i wkracza do niesamowitego świata wypełnionego bestiami, gdzie jego mistrzem okazuje się gwałtowny, lekkomyślny i antyspołeczny Kumatetsu. Jak ciężka jest droga mistrza i ucznia? Oraz czego mogą nauczyć się od siebie bestia i człowiek?

FABUŁA:

O Studio Chizu zbyt wiele nie słyszałam, dlatego z niemałym zaskoczeniem odkryłam, że, prócz udanego i dziś recenzowanego Bakemono no Ko, jest odpowiedzialne również za stworzenie Wilczych dzieci. Tak, tych sławnych Wilczych dzieci, na których podczas oglądania nieźle się popłakałam i posmarkałam. Oczywiście nawet bez tej świadomości, przyglądając się Chłopcu i Bestii, można dostrzec wiele podobieństw - nie tylko kreska, ale także fabularne zainteresowanie zwierzoludźmi, czy problemy związane z wychowywaniem dzieci. Ponadto jest to kino czysto familijne, z którym studio całkiem nieźle sobie radzi.

Historia wydaje się prosta, mamy chłopca, który nie odnajduje się wśród ludzi oraz bestię, nie akceptowaną wśród swoich pobratymców. Bestia zostaje mistrzem chłopca, a chłopiec jej uczniem. Pierwszemu początkowo zależy na pokonaniu silniejszego przeciwnika i zostaniu Arcymistrzem, a drugiemu po prostu na znalezieniu ciepłego kąta i jedzenia. Dopiero później, kiedy ich relacja zaczyna się rozwijać a więzi zacieśniać, okazuje się, że łączy ich coś więcej niż tylko upór i kłótliwość...

Za najciekawszy, a zarazem za najśmieszniejszy wątek bez dwóch zdań można uznać drogę mistrza oraz ucznia. Przyglądanie się perypetiom Kyuuty (Renowi) oraz Kumatetsu i ich początkowym spięciom wywoływało mimowolny uśmiech. Tym bardziej nie da się nie zaśmiać, kiedy widzi się nieporadność wielkiego niedźwiedzia przy próbie wychowania i wyćwiczenia małego chłopca. To samo idzie w drugą stronę, gdy zwrócimy uwagę jak dzieciak stara się sprostać oczekiwaniom mistrza i zaczyna go traktować jako godny naśladowania wzór. Śmiałam się za każdym razem, gdy ta dwójka występowała na pierwszym planie. Prócz tego pojawia się także mnóstwo przeróżnych wątków, przez co ma się wrażenie, że twórcy chcieli nawrzucać do dwugodzinnego filmu jak najwięcej, byleby zahaczyć o każdą tematykę. Z tej też przyczyny mamy wątki bardziej rozwinięte i te mniej, które miałyby szansę na rozkwitnięcie dopiero w drugiej części (nie pogardziłabym). Głównie chodzi o relację między Kumatetsu i Kyuutą - świetnie rozwinięta, godna pochwały. Później mamy pojedynek na Arcymistrza w świecie bestii, czyli kluczowy moment, do którego od początku film zmierzał - również zostało to poprowadzone znakomicie, trochę sztampowo i przewidywalnie, ale można z tego wynieść pewne morały. Poza tym sceny walki zostało dobrze poprowadzone, to samo tyczy się treningu, w którym brali udział główni bohaterowie - nie dało się oderwać oka od tej całej płynności i dynamiki.

Pojawiają się także kwestie zmuszające do namysłu i odniosłam wrażenie, że zostały potraktowane na chybcika, czyli szybko je pokażmy, ale niekoniecznie rozwijajmy. Przykładowo konflikt wewnętrzny Kyuuty: być bestią czy być człowiekiem (kocham takie zagrania); sprawa ciemności czającej się w każdym człowieku (można to było pociągnąć bardziej i rozwiązać mniej chaotycznie); wątek rodziny i szukania zrozumienia, akceptacji (miło, miło, ale nie wzruszyłam się tym aż tak jak przy Wilczych dzieciach). Ogólnie te trzy elementy nadały Bakemono no Ko pewnej głębi, w tym sensie, że film nie okazał się zwykłą opowiastką dla dzieci w stylu: obejrzeć i zapomnieć, ale przekazuje pewne morały i lekcje, chociażby: "Możesz być kim chcesz". "Kieruj się sercem". "Spełniaj swoje marzenia".

Zakończenie jest bardzo satysfakcjonujące, ale oczywiście nie zabrakło z mojej strony sporej ilości wylanych łez i wzruszenia (dokładnie jak przy Wilczych dzieciach). Miałam nadzieję na szczęśliwy happy end, taką klasykę dobrego końca, ale niniejsze rozwiązanie także przypadło mi do gustu i tak jak mówię - dużo płaku, płaku, szlochu, szlochu.

BOHATEROWIE:

Ach, ci bohaterowie... Kyuuta jak i Kumatetsu pod względem charakteru prawie w ogóle się nie różnią. Oboje uparci, ambitni, zawzięci, nie mówiący dokładnie, co czują - takie dwa osły, które jak postawi się je obok siebie, zaczną się kopać po tyłkach. Do tego mają podobne doświadczenia życiowe - wykluczeni, nie mający kontaktu z własnymi rodzinami, zdani na siebie. Tej dwójki nie da się znielubić. Są najlepszym elementem w tym filmie. Ich relacja, która na przestrzeni lat niby się nie zmienia - wciąż drą koty - okazuje się jednak trwałą więzią, opartą na wzajemnym zaufaniu i szacunku. Oboje się wspierają, dodają sobie sił i akceptują wybory, jakich dokonują. Naprawdę mega super combo!

Jeśli chodzi o postaci drugoplanowe to przyjaciele Kumatetsu wyszli trochę blado na tle głównej parki, niby świnia była tą rozsądną stroną, a małpa komikiem, ale ich charaktery nie wybiły się znacząco w tej produkcji. Co innego rodzina dzików oraz Arcymistrz, który jest super słodkim zwierzątkiem. Nad nimi można było się bardziej emocjonować.

Należy też wspomnieć o wątku romantycznym i postaci, która niby wydaje się niepotrzebna w fabule, ale jednak jej osoba musiała zaistnieć. Mowa o Kaede, dziewczynie ze świata ludzi, która zaprzyjaźnia się z Kyuutą i pomaga mu w uporaniu się z kilkoma problemami. Na początku wydawała mi się postacią, która pojawiła się chyba tylko po to, żeby można dać przedsmak miłosnych zawirowaniach. Coś w stylu: Ten wątek ma szansę się rozwinąć, ale nie oczekujcie zbyt wiele. I ja nie oczekiwałam. Niby coś iskrzy, ale nie do końca, równie dobrze można to zaklasyfikować jako dobrą przyjaźń. Niemniej jednak Kaede okazała się potrzebną bohaterką, ponieważ została dla Kyuuty swoistą kotwicą, łączącą go ze światem ludzi.

GRAFIKA:

Myślę, że studio całkiem nieźle spisało się przy kreacji świata bestii. Kiedy obserwujemy jak bohaterowie podróżują od wioski do wioski, spotykając się z Arcymistrzami, możemy dostrzec niesamowitą kreację tych miejsc. Jest barwnie, żywo i zapierająco dech w piersiach. Główne miasto też jest niczego sobie i stanowi świetny kontrast do ludzkiego Tokio. Niestety pojawiają się także elementy, nie pasujące do podstawowej kreski - mowa jak zwykle o tym nieszczęsnym CGI. Te motylki i wieloryb strasznie się gryzły i psuły estetykę.

Co się tyczy postaci, to widać podobieństwo do Wilczych dzieci. Nie jest to zła kreska, ponieważ wydaje się na tyle plastyczna, że można nią zdziałać różne cuda. Mimika i emocje są jak najbardziej w porządku i tak jak wcześniej wspominałam sceny dynamiczne, tudzież: pojedynki, trening, ruch bohaterów są wykonane bardzo zgrabnie i przyciągają spojrzenia.

MUZYKA:

Od jakiegoś czasu zastanawiałam się, co mi przypominała muzyka Bakemono no Ko. I tak słuchając i słuchając szczególnie: The Beast Festivities skomponowane przez Masakatsu Takagiego, stwierdziłam, że idzie mi to w rytmy Kung Fu Pandy. Taaak... Ogólnie to nie mam zastrzeżeń do utworów soundtrackowych, prócz tego, że nie przyciągają uwagi podczas oglądania. Inaczej sprawa ma się z utworem przewodnim: Starting Over, który można odsłuchać na koniec filmu. Bardzo klimatyczny i idealnie wieńczący film (tak, na nim też można sobie trochę popłakać).

ED - "Starting Over" by Mr. Children


PODSUMOWANIE:

Już od jakiegoś czasu zabierałam się za Bakemono no Ko. Wciąż odkładałam i odkładałam na później, aż w końcu poczułam wewnętrzny przymus i obejrzałam, a po obejrzeniu klęłam na siebie w myślach, że tak długo zwlekałam. To jest naprawdę niesamowity film - daje do myślenia, wywołuje masę emocji, sprawia, że człowiek przywiązuje się do bohaterów. Wspaniały, zaskakujący i warty uwagi! Dlatego jeśli jeszcze nie widzieliście - nadróbcie to jak najszybciej!

OCENA:

Fabuła: 8
Bohaterowie: 8+
Grafika: 8
Muzyka: 7
Ocena ogólna: 8+

6 komentarzy: