TYTUŁ: Bokutachi ga Yarimashita
TYTUŁ ANGIELSKI: We Did It
AUTOR: Muneyuki Kaneshiro & Hikaru Araki
ROK: 2015-2017
LICZBA ROZDZIAŁÓW: 87
LICZBA TOMÓW: 9
GATUNEK: Dramat, Psychologiczne, Seinen
OPIS SERII:
Historia skupia się na czwórce przyjaciół, którzy są szczęśliwi i zadowoleni ze swojej nudnej zwyczajnej codzienności. Jednak pewnego dnia, gdy jeden z nich zostaje pobity przez chuliganów z innej szkoły, przyjaciele postanawiają się dla zabawy na nich zemścić - mianowicie wysadzić ich w powietrze. Przez to wydarzenie ich zwyczajne i nudne życie przestaje istnieć.
FABUŁA:
O Bokutachi ga Yarimashita pisałam krótko przeszło rok temu w Yare Yare (KLIK!), kiedy to dopiero zapoznawałam się z tą mangą, a końca jej nie było jeszcze widać. Pierwsze wrażenia okazały się naprawdę dobre - zaciekawiła mnie kreska, bohaterowie i oczywiście sam przebieg historii, który wydawał się boleśnie realistyczny. Większość mang, jakie czytam, przede wszystkim mają w sobie typowe absurdy, które w normalnym życiu nie spotykamy. I nie chodzi tu o mechy, nadprzyrodzone istoty czy magiczne sztuczki. Nawet w obyczajówkach czy romansach absurd jest obecny, czy to w mimice bohaterów, ich wyolbrzymionych reakcjach, bądź niezwykłych zbiegach okoliczności, działających na korzyść lub niekorzyść postaci. To są te klimaty, do których jestem przyzwyczajona. Dlatego nieco dziwnie się poczułam, poznając Bokutachi ga Yarimashita. Po pierwsze kreska już od samego początku daje poczucie prawie perfekcyjnie odwzorowanej rzeczywistości. Ale co z tego, skoro coraz częściej spotykamy w japońskich komiksach właśnie takie grafiki? Przy pierwszych rozdziałach wciąż byłam przekonana, że dostanę to, co zwykle i ta kreska w zasadzie nic nie będzie znaczyła. No i dostałam, mianowicie czwórkę typowych nastolatków czerpiących szczęście ze swojej przeciętnej oraz nudnej codzienności. Nic tylko patrzeć, aż zdarzy się coś, co zachwieje ich normalnością!
Długo czekać nie musiałam, bo zaraz po wprowadzeniu wątku chuliganów z innej szkoły, którzy pobili jednego z czwórki głównych bohaterów, autor zaczął dążyć ku wielkiemu wydarzeniu. Chodzi o wysadzenie chuliganów za pomocą bomby. Brzmi absurdalnie, prawda? Tak typowo mangowo, czyli nic aż nadto zaskakującego. Jednak właśnie od tego momentu, wybuchu i zabicia ludzi, nasi bohaterowie się zmieniają, a do czytelnika coraz bardziej dociera powaga sytuacji. W każdej innej mandze można by zbagatelizować to zdarzenie. Ot co, wybuch jak każdy inny. Jednak autor Bokutachi ga Yarimashita sprawia, że to wciśnięcie zapalnika, ta podjęta przez bohaterów decyzja, naznacza ich całe życie. Tutaj też rozpoczyna się właściwa historia, czyli mentalne radzenie sobie bohaterów ze świadomością, że zabili ludzi i mogą zostać za to ukarani.
Do samego końca obserwujemy, jak każdy z nich próbuje się z tym uporać. Nie mówię o ucieczce przed policją, bo w zasadzie prawie nikt ich nie podejrzewa, a dowodów brak. Rzecz w tym, że od wybuchu ich przyjaźń przestała istnieć, a każdy z osobna znajduje inne sposoby na poradzenie sobie z poczuciem winy. Tutaj też wychodzą ich prawdziwe twarze - człowiek pod presją zawsze odsłoni swe realne oblicze, niekoniecznie to piękne i szlachetne. Dlatego też uważam, że warstwa psychologiczna jest tutaj dopracowana znakomicie. Razem z bohaterami odczuwałam wagę ich czynu oraz wiedziałam, dlaczego zachowują się inaczej niż przed wybuchem. Te zmiany były szokujące, ale zrozumiałe. Ponadto ich losy nie były mi obojętne. Chciałam się dowiedzieć, jak to wszystko się skończy i w zasadzie doznałam lekkiego zaskoczenia przy ostatnich rozdziałach. Czułam głównie żal oraz gorycz i to mi pozostało po zakończeniu.
Słów jeszcze kilka o wcześniej wspominanym realizmie: jest bardzo odczuwalny, nawet kiedy autor wprowadza wstawki "humorystyczne", precyzując: sarkastyczne. I choć nigdy nie wiadomo, czy po tych "śmieszkach" śmiać się lub płakać, to i tak jestem wdzięczna za ich obecność, ponieważ bez nich klimat bez wątpienia byłby zbyt ciężki. A tak? Otrzymujemy bardzo specyficznie budowaną historię, która takim nietypowym klimatem przypomina Oyasumi Punpun. Podobnie jak ona narusza głębsze kwestie, w tym przypadku dotyczące japońskiego społeczeństwa oraz mentalności.
Długo czekać nie musiałam, bo zaraz po wprowadzeniu wątku chuliganów z innej szkoły, którzy pobili jednego z czwórki głównych bohaterów, autor zaczął dążyć ku wielkiemu wydarzeniu. Chodzi o wysadzenie chuliganów za pomocą bomby. Brzmi absurdalnie, prawda? Tak typowo mangowo, czyli nic aż nadto zaskakującego. Jednak właśnie od tego momentu, wybuchu i zabicia ludzi, nasi bohaterowie się zmieniają, a do czytelnika coraz bardziej dociera powaga sytuacji. W każdej innej mandze można by zbagatelizować to zdarzenie. Ot co, wybuch jak każdy inny. Jednak autor Bokutachi ga Yarimashita sprawia, że to wciśnięcie zapalnika, ta podjęta przez bohaterów decyzja, naznacza ich całe życie. Tutaj też rozpoczyna się właściwa historia, czyli mentalne radzenie sobie bohaterów ze świadomością, że zabili ludzi i mogą zostać za to ukarani.
Do samego końca obserwujemy, jak każdy z nich próbuje się z tym uporać. Nie mówię o ucieczce przed policją, bo w zasadzie prawie nikt ich nie podejrzewa, a dowodów brak. Rzecz w tym, że od wybuchu ich przyjaźń przestała istnieć, a każdy z osobna znajduje inne sposoby na poradzenie sobie z poczuciem winy. Tutaj też wychodzą ich prawdziwe twarze - człowiek pod presją zawsze odsłoni swe realne oblicze, niekoniecznie to piękne i szlachetne. Dlatego też uważam, że warstwa psychologiczna jest tutaj dopracowana znakomicie. Razem z bohaterami odczuwałam wagę ich czynu oraz wiedziałam, dlaczego zachowują się inaczej niż przed wybuchem. Te zmiany były szokujące, ale zrozumiałe. Ponadto ich losy nie były mi obojętne. Chciałam się dowiedzieć, jak to wszystko się skończy i w zasadzie doznałam lekkiego zaskoczenia przy ostatnich rozdziałach. Czułam głównie żal oraz gorycz i to mi pozostało po zakończeniu.
Słów jeszcze kilka o wcześniej wspominanym realizmie: jest bardzo odczuwalny, nawet kiedy autor wprowadza wstawki "humorystyczne", precyzując: sarkastyczne. I choć nigdy nie wiadomo, czy po tych "śmieszkach" śmiać się lub płakać, to i tak jestem wdzięczna za ich obecność, ponieważ bez nich klimat bez wątpienia byłby zbyt ciężki. A tak? Otrzymujemy bardzo specyficznie budowaną historię, która takim nietypowym klimatem przypomina Oyasumi Punpun. Podobnie jak ona narusza głębsze kwestie, w tym przypadku dotyczące japońskiego społeczeństwa oraz mentalności.
BOHATEROWIE:
Cztery różne indywidua, które łączyła przyjaźń, a teraz spoczywa na nich wspólna wina. Czterech nastolatków, którzy przez wybuch zaburzyli budowanie własnych tożsamości. Przyznam szczerze, że ciężko mi jakkolwiek opisać każdego - jaki mają charakter, czy też historie, ponieważ przed wybuchem można ich wrzucić do jednego worka ze słowami: "beztroscy chłopcy", zaś po wybuchu widzimy ich zachowania pod wpływem stresu, czyli zazwyczaj te złe cechy. Jednak jacy są naprawdę? Co ich charakteryzuje? Możemy ich jedynie osądzać, widząc, jak radzą sobie z poczuciem winy. A bywa to różnie, zwłaszcza w przypadku Tobio, nazwijmy go bardziej głównym bohaterem od reszty. Na jego przykładzie dostrzegamy rozmaite stany mentalności - od depresji, przez pogodzenie się z rzeczywistością, do dążenia do autodestrukcji. Wydaje mi się, że właśnie na niego najbardziej wpłynęło poczucie, że przyczynił się do morderstwa. Poza tym on jako jedyny reagował na to bardzo emocjonalnie. Z tej racji największy żal kieruję ku niemu.
Inaczej sprawa prezentuje się z pozostałą trójką. I tak jak Paisena jeszcze potrafiłam pożałować, tak Maru i Isamiego... cóż... Paisen już dawno skończył liceum, ale jakoś tak się złożyło, że zamiast znaleźć sobie pracę, woli przebywać w towarzystwie licealistów. (Tak naprawdę nie musi pracować, bo szasta kasą na prawo i lewo). Da się zauważyć, że Tobio i spółka lubią Paisena ze względu na pieniądze, które zapewniają im niezłą zabawę. A on biedny oraz naiwny wierzy, że łączy ich prawdziwa przyjaźń. Paisen jest tutaj najbardziej barwną postacią i choć sam wybuch jakoś specjalnie na niego nie wpływa (a raczej tak nam się wydaje), to dowiadujemy się o nim najwięcej. Chociażby o rodzinie, źródle jego fortuny, bądź jego szczerym zdaniu na temat przyjaźni oraz miłości. Gdybym dostała pytanie, kogo uważam za najsympatyczniejszą postać, bez wątpienia odpowiedziałabym: Paisen. Jego jedynego lubię. Co się zaś tyczy Maru oraz Isamiego, to oni szukali zapomnienia w bardziej materialnych środkach. Ta dwójka najbardziej zawodziła, ale to, co zastanawiające z jakiegoś względu wykazała się największą odpornością psychiczną. O nich też najmniej się dowiadujemy.
Nie aż tak duży wpływ na akcję mają także postaci drugoplanowe, które w jakimś stopniu wpływają na podejmowane decyzje naszej czwórki. Detektyw, przyjaciółka Tobio, czy też poszkodowani, którym udało się przeżyć wybuch. Jakiś swój udział mają, bardziej lub mniej wpływowy.
Inaczej sprawa prezentuje się z pozostałą trójką. I tak jak Paisena jeszcze potrafiłam pożałować, tak Maru i Isamiego... cóż... Paisen już dawno skończył liceum, ale jakoś tak się złożyło, że zamiast znaleźć sobie pracę, woli przebywać w towarzystwie licealistów. (Tak naprawdę nie musi pracować, bo szasta kasą na prawo i lewo). Da się zauważyć, że Tobio i spółka lubią Paisena ze względu na pieniądze, które zapewniają im niezłą zabawę. A on biedny oraz naiwny wierzy, że łączy ich prawdziwa przyjaźń. Paisen jest tutaj najbardziej barwną postacią i choć sam wybuch jakoś specjalnie na niego nie wpływa (a raczej tak nam się wydaje), to dowiadujemy się o nim najwięcej. Chociażby o rodzinie, źródle jego fortuny, bądź jego szczerym zdaniu na temat przyjaźni oraz miłości. Gdybym dostała pytanie, kogo uważam za najsympatyczniejszą postać, bez wątpienia odpowiedziałabym: Paisen. Jego jedynego lubię. Co się zaś tyczy Maru oraz Isamiego, to oni szukali zapomnienia w bardziej materialnych środkach. Ta dwójka najbardziej zawodziła, ale to, co zastanawiające z jakiegoś względu wykazała się największą odpornością psychiczną. O nich też najmniej się dowiadujemy.
Nie aż tak duży wpływ na akcję mają także postaci drugoplanowe, które w jakimś stopniu wpływają na podejmowane decyzje naszej czwórki. Detektyw, przyjaciółka Tobio, czy też poszkodowani, którym udało się przeżyć wybuch. Jakiś swój udział mają, bardziej lub mniej wpływowy.
Jak już pisałam kreska należy do tych bardziej realistycznych pod względem rysowania bohaterów. Widoczne jest to szczególnie w twarzach, które najczęściej nie są piękne. Prezentują taką typową ludzką brzydotę, bywają powykrzywiane, rozmemłane, lub też idealnie nadają się na memy. Jednak najważniejsze jest, że bardzo dobrze pokazują emocje. Nawet bez dymków z dialogami bylibyśmy w stanie rozpoznać czy coś wstrząsnęło bohaterem, czy go zasmuciło, roześmiało. Uważam to za ogromny plus. Tak samo tła, widoki na miasto, proporcje, dynamikę - wszystko jest odwzorowaniem rzeczywistości. Bardzo estetycznym i żywym. Innymi słowy: grafika zasługuje na pochwałę.
PODSUMOWANIE:
Bokutachi ga Yarimashita jest ciężką klimatycznie mangą. Wspominałam, że pojawia się tutaj sarkazm i "śmieszki", ale po jej skończeniu nadal uważam, że historia jest na swój sposób dramatyczna oraz gorzka. Owszem, czytało się ją dobrze, pochwalam rozbudowaną warstwę psychologiczną i bohaterów różnie zmagających się z konsekwencjami własnych czynów. Dobrze jest czasem poczytać poważniejsze i bardziej realistyczne mangi, które przedstawiają konkretne problemy. Z tego też powodu mimo pozostałej goryczy i żalu dla Tobio, jestem zadowolona z niniejszego dzieła. Od razu też wyznam, że nie jest to manga dla wszystkich. Głównie dla dojrzałych czytelników. I takim osobom polecam Bokutachi ga Yarimashita.
OCENA:
Fabuła: 7
Bohaterowie: 6
Grafika: 9
Ocena ogólna: 7
Myślę, że po okładkach widać, że to nie manga dla dzieci. A po recenzji tym bardziej, że to kawałek nie do końca miłej i przyjemnej mangi.
OdpowiedzUsuńKlimat ciężki, ale tytuł jak najbardziej warty uwagi :3
UsuńOkładki same mi pokazują, że to coś, co powinienem przeczytać.
OdpowiedzUsuńCzy-taj! Czy-taj! Czy-taj! :D
Usuń