Ariana dla WS | Blogger | X X

sobota, 5 września 2020

[Recenzja filmu] - "Sayonara no Asa ni Yakusoku no Hana wo Kazarou"

TYTUŁ: Sayonara no Asa ni Yakusoku no Hana wo Kazarou
TYTUŁ ANGIELSKI: Maquia: When The Promised Flower Blooms
ROK: 2018
STUDIO: P. A. Works
CZAS TRWANIA: 1h 55min
GATUNEK: Fantasy, Dramat

Niegdyś na tym świecie istniały starożytne rasy, które dla własnego bezpieczeństwa musiały odsunąć się od ludzi. Jedną z nich były Iorphy - istoty żyjące po kilkaset lat, potrafiące przenosić swoje wspomnienia we włókna tkanin. Wśród nich dorastała Maquia, sierota i jedynaczka, wiecznie strachliwa i osamotniona mimo kontaktu z własnym ludem. Gdy pewnego dnia jej wioskę najeżdżają ludzie, zostaje zmuszona do opuszczenia swoich pobratymców, a w swym poczuciu zagubienia niespodziewanie odnajduje ludzkie niemowlę, które postanawia wychować jak własne.

Kiedy widzę słowo "dramat" - unikam go jak ninja shurikenów, ponieważ z tym gatunkiem nie za dobrze się dogadujemy. Chodzi przede wszystkim o to, że w dobrych dramatach są przeraźliwie smutne sceny, nad którymi się płacze, a ja nie lubię się rozklejać. Nie przepadam za oglądaniem melodramatycznych śmierci i słuchaniem rozpaczliwych melodii/piosenek przy żegnaniu bohaterów. Moje serce po prostu tego nie wytrzymuje. Więc po kiego grzyba postanowiłam obejrzeć Sayonara no Asa ni Yakusoku no Hana wo Kazarou? Film, który ostatnimi czasy jest znany jako jeden z najsmutniejszych dramatów w japońskiej animacji. Otóż, założyłam, że skoro jestem świadoma pojawienia się smutnych scen, to jakoś uda mi się zachować kamienną twarz. Oczywiście nie wyszło i pod koniec ryczałam tak długo i żałośnie jak przy zakończeniu Avengersów. Aż dziw bierze, że człowiek może naprodukować tyle łez.
Lecz nie jest tak, że chciałam zobaczyć Maquię ze względu na udowodnienie sobie, że nie zapłaczę przy dramacie. Byłam nade wszystko zaintrygowana opisem, a dokładniej rasą nieśmiertelnych istot i bohaterką, która wychowuje zwykłego człowieka. Nie trzeba być geniuszem, by przewidzieć, na czym polega główny dramat tej historii - śmiertelnik i nieśmiertelna raczej nie dożyją wspólnej starości... Jednak zanim do tego dojdzie, naszych bohaterów czeka jeszcze wiele wydarzeń. Film trwa niecałe dwie godziny, ale mógłby o wiele dłużej, ponieważ fabuła i akcja lecą tutaj na łeb oraz szyję. Wszystko dzieje się naprawdę szybko, więc zasadniczo nie jesteśmy w stanie zbyt długo zastanawiać się nad decyzjami postaci, konsekwencjami ich wyborów oraz tragizmem pobocznych bohaterów. Również ten świat mógłby zostać bardziej rozbudowany i lepiej objaśniony, ponieważ widzimy jedynie krótkie, pojedyncze kadry, które zbyt wiele nie wyjaśniają. Ale tak to bywa, gdy chce się upchnąć całą historię w dwie godziny... W rezultacie zyskujemy minimalne przywiązanie do kogokolwiek lub czegokolwiek. Niby twórcy postawili tu na zaprezentowanie relacji Maqui oraz Ariela, ale to także można by bardziej rozbudować. Wtedy ten dramatyczny cios byłoby jeszcze bardziej destrukcyjny dla uczuć widza. Dlatego też uznaję to za największy zarzut - zbyt wiele treści wciśniętej w krótkim odcinku czasu, co przyczynia się do braku przywiązania do bohaterów.

Szkoda, bo ten świat, a zwłaszcza jego historia, miał wiele do zaoferowania. A tak dostajemy w pigułce trochę informacji o Iorphach i ich wiosce (choć właściwie nie wiadomo, co się z nią stało później po nalocie ludzi), smokach, które są na skraju wyginięcia oraz o kraju toczącym konflikty z kimkolwiek popadnie. Podobnie poskąpiono z historią Leilii, przyjaciółką Maquii, która również przeżywała w ciągu fabularnym pewne trudności, warte większego rozbudowania. Jednak jakkolwiek by na to nie spojrzeć, to wszystko stanowi tło dla głównych bohaterów i zdecydowanie podkreśla główną problematykę tego filmu, jaką jest: samotność.

Maquia opowiada o różnych odcieniach samotności, a także o bólu, jaki naradza się przy emocjonalnym przywiązywaniu do innych ludzi. Główna bohaterka z jakiegoś niewyjaśnionego powodu straciła rodziców, więc wychowywała się jako sierota wśród innych Iorphów i mimo życia w tak bliskiej sobie wspólnocie czuła się osamotniona. Później zaczyna się etap jej życia wśród ludzi ze znalezionym niemowlęciem, Arielem, którego wychowuje jako własnego syna. Od niemowlęcia, przez słodkiego kilkulatka i zbuntowanego nastolatka, do porywczego młodzieńca rzucającego się w wir walk - całkiem miło oglądało się te poszczególne etapy ich życia, lecz tak jak mówiłam, można było bardziej rozwinąć przygody tej dwójki. Samą relację odbieram pozytywnie, ponieważ znalazły się w niej wiarygodne wzloty oraz upadki, jakie często widać w więzi między rodzicem a dzieckiem.  Zwłaszcza gdy dziecko jest "adoptowane", a matka to wieczna nastolatka. Kwestie niestarzejącej się Maquii oraz problem braku więzów krwi, ich nieustanne przeprowadzki i z biegiem czasu zmiana ról (od rodzic-dziecko, przez siostra-brat, do z powrotem rodzic-dziecko) to wszystko zostało poprowadzone poprawnie, ale bez większych zaskoczeń. Na szczególną pochwałę zasługuje także fakt, że nie otrzymaliśmy rozwiązania jak w Usagi Drop, tudzież między Maquią a Arielem nie nawiązuje się romantyczna relacja. Pojawia się między nimi wiele konfliktów, nieporozumień oraz kłopot ze zdefiniowaniem relacji, ale w rezultacie do końca pozostają matką i synem. I to było piękne, ponieważ pod koniec poznajemy kolejny rodzaj samotności, z którym bohaterka potrafi się pogodzić. Więc nic dziwnego, że się płacze, smarka i doznaje bólu serca - przekaz tego filmu mocno trafia w uczucia.
Samych bohaterów nie polubiłam, co nie znaczy, że ich losy były mi obojętne. Z jednej strony wpadają w pewne schematy: Maquia jest empatyczna, miła i strachliwa, zaś Ariel optymistyczny, buzujący energią oraz emocjami; a z drugiej pełnią rolę symboliczną i widzę ich po prostu jako: matkę, syna, przyjaciółkę, mściciela. Nie pomaga w ich sympatyzowaniu tempo akcji, ale docenić - doceniam zmiany, jakie przechodzi trójka głównych postaci. Ich dojrzewanie emocjonalne, odkrywanie pewnych prawd oraz próba zrozumienia samego siebie.

Grafika zalicza się do tych wyjątkowych i odstających od reszty. Miękko rysowane postacie, zadbanie o szczegóły związane z dynamiką, malowniczością teł oraz wyrażaniem emocji zdecydowanie są zaletami. Gorzej z muzyką, która nie wykazała się niczym specjalnym prócz końcowym utworem "Viator" (tak, to jest ta piosenka, przy której najbardziej się płacze). Reszta OST-ów charakteryzuje się spokojnym, melancholijnym klimatem i szybko ulatuje z pamięci.

Podsumowując, o Sayonara no Asa ni Yakusoku no Hana wo Kazarou niewiele się mówi, choć film zasługuje na większy rozgłos. Jako dramat sprawdza się doskonale, ukazując wzruszającą relację między matką a dzieckiem oraz prezentując różne oblicza samotności. Jako fantasy wypada gorzej, ponieważ zalicza się do tego jedynie fakt istnienia Iorphów oraz smoków, lecz zwrócę tutaj honor, mówiąc, że fantasy jest jedynie dodatkiem, by pokazać większy tragizm w relacji między Maquią a Arielem. Ogólnie film bardzo dobrze się oglądało, nie dłużył się, wręcz minął błyskawicznie i wywołał wiele emocji (i płaczu, głównie płaczu). Dlatego nie zwlekajcie i jeśli jeszcze nie widzieliście Maquii - koniecznie obejrzyjcie, ale ze świadomością, że przyda się wam ogromna liczba chusteczek.

Fabuła: 7+
Bohaterowie: 6
Grafika: 8
Muzyka: 7
Ocena ogólna: 8-

10 komentarzy:

  1. Ja także unikam dramatów więc raczej nie będę tej anime oglądać. Tym bardziej, że jestem mamą więc tym bardziej by mnie to ruszało. Kocham Fantasy szkoda, że jest go mało. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla osób bardzo uczuciowych - nie polecam ><
      Anime o gatunku fantasy za to jest bardzo dużo - wiele mogę polecić :D

      Usuń
    2. Chętnie skorzystam z podpowiedzi. Dawniej oglądałam dużo anime teraz bardziej czytam mangi. Ciężko mi teraz znaleźć anime, które by mi się spodobało. Ostatnio podobało mi się że starszych np Hell Girl 1 sezon, z nowszych Bestyjki,saga Winlandzka.Lubię fantazy, magię, sf.

      Usuń
    3. Zatem!
      Proponuję:
      Made in Abyss (według mnie najlepsze anime 2017 roku <3)
      Hunterxhunter(2011) - proszę się nie zrażać liczbą odcinków, ponieważ bardzo wciąga i szybko ogląda się całość :3
      Psycho Pass - jako godny reprezentant sci-fi
      Kanata no Astra - wyprawa w kosmos z wieloma tajemnicami
      Fullmetal Alchemist Brotherhood - znane i doceniane przez każdego animaniaka
      Bungou Stray Dogs - o "magicznych" pisarzach
      Darker Than Black - niesamowity, mroczny klimat + magiczne zdolności
      Dr Stone - historia w stylu "co by było, gdyby ludzkość cofnęła się do ery jaskiniowców"
      Shinsekai Yori - historia zapadająca na długo w pamięci i bardzo emocjonalna
      Mushishi - bardziej okruchy życia, ale nie brakuje elementów magicznych/folklorystycznych
      Tensei shitara Slime datta ken - o człowieku zreinkarnowanym jako szlam
      Log Horizon - o graczach, którzy utknęli w grze fantasy
      Houseki no Kuni - mocne fantasy
      Magi - Aladyn i Alibaba z innej perspektywy XD
      Tower of God - fenomen świata jako wieży
      Claymore - klimaty stricte średniowieczne
      Shingeki no Kyojin - ludzie zamknięci za murami, dla których zagrożeniem są giganci

      Myślę, że to jest taka dobra lista startowa :D Jeśli coś obejrzysz - chętnie poznam twoją opinię ;)

      Usuń
  2. Dziękuję :) Część znam Made in Abyss z jednej strony super ale odrzucają mnie te akcje aplikacji lekarstw w intymne części ciała itp. Przez to boję się mangę kupić a na pewno nie dałabym jej córce ( 11 lat ), Psycho Pass znam i lubię :), FMA uwielbiam, Tytani oczywiście znam chociaż wole mangę ( za dużo krzyków w anime;)) acz teraz zaczynają coraz bardziej mieszać ( powyżej 20 tomu), Claymore znam i lubię, Musashi też znam chociaż nie za bardzo lubię okruchy życia bo są czasem nudnawe - kwestia nastroju. Odrodzony jako galareta - nie za bardzo mnie biorą isekaje. Magi zupełnie mi nie podeszło, znudziło mnie. Mam już 39 lat a od ok 1997 siedzę w m/a :) Jestem " starym " fanem i po prostu kiedyś oglądałam dużo anime a wśród nowych ciężko mi znaleźć jakiś dobry tytuł. A czasem anime by się obejrzało :) Zapraszam na mojego bloga bardziej mangi/figurki/artbooki prowadzę go już od 2012.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To skoro znasz niektóre z tych tytułów i jak ja uwielbiasz, to reszta również przypadnie ci do gustu :D Isekaie nie są takie złe (mówi miłośniczka z wyboru), a te które wymieniłam, można czysto traktować jako fantasy ^^
      Dla 11-latki, jeśli również lubi fantasy, zdecydowanie poleciłabym jej Akatsuki no Yona, Little Witch Academia ew. coś lżejszego, delikatnie zahaczającego o fantasy: Amagi Brilliant Park, Honzuki no Gekokujou lub Kamisama Hajimemashita

      Usuń
    2. Amagi Brilliant Park, Honzuki no Gekokujou nie znam, posprawdzam. Córce bardzo się spodobało Promise Neverland, mnie zresztą też . Yona i Kamisama znamy no i Noragami. Dostała też starsze tytuły jak Fuushigi Yuugi ( podobne do Yony ) czy Fruit Baset, który bardzo polubiła. Nie znam Hanako, zastanawiam się czy jest podobne do Noragami ?

      Usuń
  3. W sumie z nowych to czekam na ciąg dalszy CCS Clear Card i ciąg dalszy Inu Yashy :) Szkoda że tak zepsuli nowego Fruita. Stare anime FB było świetne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O sequelu InuYashy - słyszałam, ale wpierw musiałabym się zabrać za samego InuYashę ><

      Usuń
    2. To Ci chwilę zajmie ( dużo odcinków ) ja bardzo miło wspominam to anime :) Ciekawe czy polubisz Seshomaru ^.^

      Usuń